Ku sobie

Ku sobie

Jedyna droga jaka istnieje prowadzi Nas ku samym sobie

07/11/2023

Bliskością nienasyceni
Chłodni w obyciu
Dotyku nie zaznali
Od mamy i taty
W łóżeczka odstawieni
Od matki oderwani
Szukają
Ulgi chwilowej
W objęciu
W dobrym słowie
W zauważeniu
Atencji spragnieni
Budzą się pewnego dnia
Kierując wzrok ku wnętrzu
Bo kiedy nic już nie daje ulgi
Patrzą na siebie
W głębokim współczuciu
Otulają przeszłość czułym zauważeniem
Widzą ją
Nie zakrywają już oczu
Wyparciem
Weszli w mrok
By poczuć smak światła
Z historii swej dumni
Powstają z kolan
I idą
Do siebie
Do źródła
Do prawdy

Z wdzięcznością
K**a Wu

06/07/2023

Znalazłam podczas przygotowań do przeprowadzki. Poruszyło mnie, bo ostatnio me ciało doświadcza silnego bólu. Przypomniał mi się ten dzień kiedy to napisałam. W najtrudniejszym czasie mojego życia. Tak mocno do głębi porusza mnie to, że w końcu zrozumiałam, co robiłam sobie i mojemu ciału całe życie. A ono tylko wolało o miłość. Nie chciało nic więcej....

"Rozkładam matę. Włączam tybetańską muzykę. Kolejna asana. Pozycja półdziecka, bo ciało jeszcze nie pozwala. Z trzewi wydobywa się płacz. Zaciągam. Łzy niczym grochy spływają z klocka na matę. Niekochana ciało się zbuntowało. Przez lata karcone i negowane. Nie mogę powstrzymać morza łez. Zwijam się w kłębek. Dłoń łapie za dłoń.
Kocham Cię moje ciało. Dziękuję że jesteś. "

To był przełomowy dzień mojego życia. Pamiętam jak siedziałam na macie i przytulałam i głaskałam moje ciało. W tym dniu pierwszy raz w życiu poczułam bezwarunkową miłość do samej siebie.

19/03/2023

Ida obudziła się. Tym razem nie musnęła ust szminką. Nie ułożyła włosów. Czuła, że jest pełnią i naturalnie oddała się czynnościom dnia codziennego.
Czuła się piękna taką jaką jest. Miała wrażenie, że żyje w pełnej symbiozie z sama sobą.
Jej Dusza była ukojona.
Wyszła na zewnątrz.
Wiatr muskał jej twarz inaczej niż zwykle
A może to ona inaczej tego doświadczała?
Miała wrażenie, że kolory życia tańczą w powietrzu.
To tak można? - myślała
Czyż ja narodziłam się na nowo?
Dotknęła liści brzozy.
Przywitała uśmiechem przechodnia.
To to jest to " szczęście " ? W tej prostocie - niedowierzała.
Nie chciała upajać się już alkoholem.
Była upojona życiem.
Chłonęła je każdą komórką swojego ciała.
....c.d.n......

14/02/2023

Dawno mnie nie było...Jestem w procesie. Zdrowienia. Gojenia. Zwał jak zwał. Coraz mniej interpretuję. Więcej jestem. Odczuwam.
Jako że dziś Walentynki ślę Wam bardzo proste ćwiczenie z książki Matta Kahn, które przesyła Nam wiadomość o Miłości. Tej Wszechobecnej. O tym, że czasem nie trzeba wiedzieć. O tym, że czasem wystarczy przepuścić emocję przez ciało - BEZ INTERPRETACJI, BEZ WIEDZENIA, CO SKĄD I DLACZEGO. O tym, że warto zaufać nawet wtedy, kiedy nie wiemy co się z nami dzieje.

ĆWICZENIE

Powolny, łagodny oddech.
Zlokalizuj emocję w ciele - gdzie się znajduje ? Dotknij tego miejsca
Powiedz: uznaję, że te uczucia pojawiły się po to, abym mogła je objąć tak jak nigdy dotąd.
Dotknij miejsca w ciele, gdzie pojawiają się emocje i mów przez dwie minuty KOCHAM CIĘ łagodnym głosem
Po dwóch minutach powiedz:
W procesie uzdrawiania a nawet wtedy gdy już uwolnię nagromadzone emocje - zasługuję na więcej miłości a nie mniej

Zawsze zasługujesz NA WIĘCEJ MIŁOŚCI A NIE MNIEJ 🩷

02/01/2023

WDZIĘCZNOŚĆ

Ostatnio spotyka mnie tyle dobrego i poczułam w głębi serca, że to właśnie dziś jest ten dzień. Dzień o napisaniu o wdzięczności. W sumie słowo pisanie o wdzięczności nie za bardzo mi tu współgra, bo wdzięczność się czuje, pisanie o niej tego nie odda. Ale skoro nasz zawiły umysł wyraża się także poprzez słowa postaram się ująć to jak najlepiej potrafię.
Ten rok był niewątpliwie najtrudniejszym w moim życiu. Nałożyło się na to wiele czynników. Owy temat jest wieloaspektowy, dlatego może nie będę zagłębiać się w szczegóły, tylko delikatnie to nakreślę.
Kiedy moje życie przybrało nieoczekiwany obrót byłam zdruzgotana. Leżałam i myślałam, już po mnie. Przecież nie mogę robić obecnie większości rzeczy, które robiłam do tej pory. Leżałam i wyłam z bólu. Z żalu. Z żałoby, utraty życia, które wiodłam do tej pory. Nagle okazało się, że nie ma już chwilowych ulg. Że nie mogę zrobić czegoś, co w jakikolwiek sposób podniesie moją wewnętrzną wartość. Nie mogę iść w góry. Nie mogę wsiąść na rower. No nie mogę. I kiedy tak sobie leżałam w tej bezsilności, kiedy dotykała ona tak głęboko moich trzewi przyszedł klik – moment. TWOJA WARTOŚĆ NIE JEST ZALEŻNA OD CZYNNIKÓW ZEWNĘTRZNYCH. NAJWYŻSZĄ WARTOŚCIĄ JEST SAM FAKT, ŻE ISTNIEJESZ. Kiedy nie miałam, gdzie uciec od siebie musiałam zmierzyć się tylko z byciem ZE SOBĄ, przecież nie mogłam się poruszać jak zawsze, a każda czynność była ogromnym wyzwaniem. To życie mnie zatrzymało. Ono wiedziało, co dla mnie jest najlepsze. Okazało się że CELEM samym w sobie jest BYCIE, nie te wszystkie czynności, które tworzą iluzję poczucia własnej wartości.
W najtrudniejszym momencie mojego życia otrzymałam tyle pomocy, tyle wsparcia, tyle obfitości. Uświadomiłam sobie, że jestem wystarczająca taka jestem i nie muszę nikomu nic udowadniać. Nawet samej sobie. Jedyne, co mogę i chcę to porzucić opór i kontrolę i poddać się procesowi życia.
Popełniam jeszcze tyle błędów, kieruje mną jeszcze tyle nieuświadomionych mechanizmów. Przyglądam się im. Integruję. Obdarzam zrozumieniem i akceptacją. Życie mnie ZATRZYMAŁO (dosłownie – dało temu wyraz poprzez ciało) a ja ZROZUMIAŁAM. Zrozumiałam, że nie tędy droga, że droga, którą szłam do tego czasu to była walka o przetrwanie, wieczny opór i kontrola – to nie było życie.
Moja wdzięczność życiu nie zna granic. Choć czasem płaczę jeszcze z bezsilności, widzę ile dobra mi to przyniosło. Z mojej zewnętrznej przestrzeni znikają toksyczne relacje, zostały przy mnie tylko pojedyncze osoby. Osoby, które dały mi wiarę, siłę i nadzieję. Które nigdy we mnie nie zwątpiły. I teraz ja już sama w siebie nie wątpię. Życie bywa nieprzewidywalne, tak naprawdę z głębszego poziomu coś, co wydaje się pewnikiem nagle może w mgnieniu oka rozproszyć się w pył. Teraz rozumiem, że życie zaczyna się poza naszą kontrolą, owszem mamy na nie wpływ, ale im mniej kontroli tym lepszy efekt. Mój wewnętrzny niepokój się wyciszył. Jest tam więcej przestrzeni…na życie…inne niż do tej pory…zdecydowanie bardziej głębokie i wartościowe. Nie warunkowane osiąganiem. Za to udekorowane niczym wisienka na torcie wdzięcznością i zrozumieniem tego, że jedyne co trwa to TU I TERAZ. I to ono jest ŹRÓDŁEM NASZEJ WEWNĘTRZNEJ MOCY.
Namaste 💚

01/12/2022

INTEGRACJA

Myśl pozytywnie, przestań – nie martw się, nie wymyślaj. Nie wątpię, że większość z nas słyszała takie teksty. Pamiętam, że kiedyś jak docierały do mnie takie słowa włos jeżył mi się na skórze. Nie współgrało to ze mną i czułam , że to nie o to chodzi, że coś tu nie gra i nie tędy droga. Wtedy nie wiedziałam dlaczego, teraz już wiem, nie tyle co wiem na poziomie umysłu ile mocno czuję na poziomie ciała. Jeśli zastanowimy się głębiej nad powyższymi stwierdzeniami, możemy zauważyć że kryje się za nimi WYPARCIE. Wyobraźcie sobie, że macie w rodzinie osobę dotkniętą depresją. Odwiedzacie ją w jej domu. Sztory zasłonięte, półmrok w mieszkaniu. W powietrzu bezruch. Zawieszenie. Zastój. Wchodzicie z uśmiechem na twarzy i mówicie – ogarnij się, wyjdź do ludzi, zacznij myśleć pozytywnie. Poczujcie tą sytuację. Dla mnie to jest ogromne przekroczenie, nazwałabym to nawet przemocą w białych rękawiczkach. Osoba odczuwająca ogromny smutek, żal i beznadzieję jedyne, co może poczuć po takich słowach to jeszcze większą złość, ba ! nawet poczucie winy wynikające z tego, że nie umie na dany moment odczuwać pozytywnych uczuć. Są zagruzowane poczuciem żalu, smutku, beznadziei, często bezsilności i wszechogarniającej niemocy. Być może ta osoba właśnie teraz przeżywa przez lata tłumione emocje. Emocje, które wylały się z niej niczym kropla wody z pełnej szklanki. Dajmy sobie prawo odczuwać, co NAPRAWDĘ czujemy. Naprawdę nie róbmy sobie tego wzajemnie, ale też w stosunku do samych siebie. Ile razy przekraczamy się nakładając maski. No przecież jest dobrze. Nic mi nie jest. Czytam poradnik pozytywnego myślenia (nie mylcie z filmem) i naprawdę czuję się fenomenalnie. Ja wpadłam w tę pułapkę. Wiele lat żyłam nie dopuszczając do siebie prawdziwych emocji, które w mnie pracowały. Wypierałam, tłumiłam, uciekałam we wszystko, co możliwe, tylko po to, by nie czuć tego, co czułam w danym momencie. Miało to postać zarówno zachowań destrukcyjnych (alkohol, imprezy) jak i konstruktywnych (przesadne dbanie o zdrowe jedzenie, pasje ). Ale o rodzaju tych zachowań mogłabym napisać osobny wpis, bo temat jest bardzo obszerny i porywający. Ostatnio słuchałam ciekawego podcastu - zdajecie sobie sprawę że tłumienie emocji może prowadzić do chorób autoimmunologicznych? To nie tylko dieta czy styl życia mają na to wpływ. Źródło jest znacznie głębiej. W moim odczuciu bardzo ważne jest uświadomienie sobie, że mamy w sobie części, które czują wstyd, niepewność, żal, smutek, te które bywają zdemotywowane i najzwyczajniej na świecie wkurzone. Te części nas tak bardzo potrzebują naszego zauważenia, akceptacji i przyjęcia. Bardziej jednak pasuje mi tu słowo UZNANIA. Tylko wtedy, kiedy zintegrujemy nasz cień i światło jesteśmy w stanie doświadczać pełnego spektrum…pełnego spektrum wszystkiego, co istnieje. Życia. W jego prawdziwej postaci. Życia, które przejawia się pod różnymi postaciami, nie tylko tymi przepełnionymi radością czy szczęściem. Jego nierozerwalną częścią jest też smutek, żal, beznadzieja. Tak po prostu jest. Czyż to nie jest piękne, że możemy doświadczać życia w pełni z jego jasną i ciemną stroną? Przyjęcie zarówno siebie jak i życia w CAŁOŚCI prowadzi do większej lekkości. Czy zrobienie tego jest łatwe ? Nie. Czy warto zmierzyć się z tym, co w Nas trudne. Zdecydowanie tak.

Zostawię Nas dziś z tym cytatem, który wysłała mi moja siostra:

"Czas nie leczy wszystkich ran....

Po prostu daje im przestrzeń do zatopienia się w podświadomości, gdzie będą nadal wpływać na twoje emocje i zachowanie....

To, co leczy, to wejście w głąb siebie, kochanie siebie, akceptowanie siebie, słuchanie swoich potrzeb, zajmowanie się swoimi przywiązaniami i historią emocjonalną, uczenie się, jak odpuszczać i podążanie za intuicją....."

~Yung Pueblo

14/11/2022

PONAD PRZEKONANIAMI

Często mamy jakieś wyobrażenie o tym, jak ma wyglądać nasze życie. Wkładamy samych siebie w szufladki. Jestem TYM, robię TO. I z góry zakładamy, że jesteśmy TYM, CO O SOBIE MYŚLIMY. Mniej więcej do siódmego roku życia (co zresztą jest udowodnione naukowo) chłoniemy wszystko z otoczenia. Wszystko, co nas otacza (rodzice, środowisko, społeczeństwo) kształtuje nasz światopogląd, ale przede wszystkim tworzy przekonania na temat siebie i świata. W to, co uwierzyliśmy staje się naszą rzeczywistością. To jest właśnie ten autopilot, o którym pisałam w poprzednim tekście. To, w co nasz umysł uwierzył przez te siedem lat zaczyna manifestować się w naszej rzeczywistości. I uznajemy to za PRAWDĘ. Zakładamy, że tak po prostu jest, że tak się robi, że tak ma SIĘ dziać. Bywa, że te mechanizmy działań doprowadzają nas do tzw. punktów zwrotnych w naszym życiu. To są momenty, kiedy zatrzymujemy się i z pozycji obserwatora spoglądamy na nasze życie. Bycie obserwatorem pozwala nam zobaczyć to, czego nie mogliśmy zobaczyć będąc w schemacie, w utartym z góry wzorcu pewnego typu zachowania. Punkty zatrzymania w życiu prowadzą Nas do samych siebie. Jednak ta droga nie jest usłana różami. Nie zawsze jesteśmy w krainie mlekiem i miodem płynącej. Zazwyczaj to czas głębokiego spotkania się ze swoimi demonami. Pisząc demony mam na myśli strach, lęk, ból, zranienie, odrzucenie, poczucie winy, wstyd. Wachlarz ten jest duży. Często rozkładając kolejną część wachlarza odkrywa się kolejna warstwa. Zrzucanie tych warstw może nastąpić tylko i wyłącznie wtedy, kiedy jesteśmy w całkowitej akceptacji tego, co przychodzi. Ten proces jest bardzo NIEWYGODNY dla naszego umysłu. Jeśli się na to odważymy to sami możemy dać sobie szansę na doświadczenie zupełnie innego, głębszego wymiaru życia. Ten wymiar nie ma źródła w umyśle, ma za to źródło w głębokim spokoju. Kiedy tafla oceanu (umysłu) jest spokojna usłyszymy coś czego nigdy nie słyszeliśmy, być może odczuwaliśmy w małym stopniu ale nie potrafiliśmy nazwać. To uczucie pełnego zaufania do tego, ze życie nas prowadzi. Poza schematami. Bez oczekiwań. W miłości bezwarunkowej. Kiedy zaczynasz kochać to, co się pojawia, kiedy akceptujesz, to, co życie zsyła Ci pod nogi na bardzo subtelnym poziomie zaczyna się przemiana. Przemiana z myślenia w czucie. Zaczynasz odczuwać otaczający Cię świat w zupełnie inny sposób, na początku ta nowość jest opleciona lękiem, z czasem puszczasz lęk i idziesz. Przed siebie. Płyniesz z prądem rzeki, którą jest życie. Znika walka. Pojawia się bardzo silne zaufanie do siebie. W tym zaufaniu rodzi się TWOJA NOWA RZECZYWISTOŚĆ wypływająca z najgłębszych pragnień Twojego serca. Zaczynasz kreować swoje życie i odczuwać wewnętrzną MOC. MOC sprawczą. Zdolność kreacji poza schematami, bez autopilota, poza oceną. Działasz pomimo lęku. Ufasz, temu co przychodzi. Kiedy zrozumiemy, że życie jest zmianą i przepływem doświadczymy przysłowiowego „oświecenia” tu na ziemi. Nie będziemy musieli szukać na zewnątrz. W konceptach. W zdobywaniu. W osiąganiu. W pędzie. W moim głębokim odczuciu to jest esencja życia. A jedyny moment mocy jaki istnieje to TU I TERAZ.

30/10/2022

OPÓR

Temat ten bardzo mnie dotyka w ciągu ostatnich 3 dni. Nie pytajcie ile ciast upiekłam, ile filmików na yt obejrzałam, ile scroli fejsbukowo-instagramowych wykonałam i ile prań wstawiłam, by tylko nie popełnić tego wpisu. Ostatnie 3 dni to u mnie czysty autosabotaż. Znacie to uczucie kiedy wiecie, że macie coś zrobić i odwlekacie to w nieskończoność, rozmowa z dzieckiem, z mężem, która już dawno miała się odbyć czy zwykły wyskok na rower, bo czujecie że potrzebujecie poczuć wiatr we włosach. I tu się zaczyna cała zabawa. Prokrastynacja. W tej dziedzinie jestem mistrzynią. Uwierzcie. Chyba dlatego mocno znane mi są mechanizmy rządzące tym procesem. Autosabotaż wbrew pozorom ma głębsze podłoże, choć być może na pierwszy rzut oka nic na to nie wskazuje. Stoi za nim przekonanie NIE ZASŁUGUJĘ. Ha! Pomyślicie, co ona gada? Jestem pewna, że spora część osób czytająca mój wpis tak właśnie zareaguje. Gdy wejdziemy w głębszą obserwację samych siebie, uwierzcie mi na słowo – możemy odkryć kierujące nami mechanizmy, o których nie mieliśmy pojęcia. Bywa, że będziemy tym bardzo zaskoczeni. Ja ? Nie ! To nie możliwe, przecież ja tak o sobie nie myślę. Nieeee.

Owszem na świadomym poziomie może i nie myślisz, ale na nieświadomym – kieruje to Tobą i nawet nie zdajesz sobie totalnie sprawy, że ciśniesz przez życie na autopilocie. Ciągle robisz to samo i spodziewasz się innych rezultatów, toniesz w krainie cierpienia, smutku, żalu, że Twoje życie nie wygląda tak jak sobie wyobrażałeś jakieś 20 lat temu, kiedy wchodziłeś z dumą na uczelnię wyższą, którą rzekomo świadomie wybrałeś.

Ja żyłam tak przez 38 lat. Niby coś wiedziałam, niby coś czytałam ale ciągle powtarzałam ten sam scenariusz zachowań. Czułam, że kręcę się w kółko. Kiedy odkryłam w sobie przekonanie, że tak naprawdę myślę, że NIE ZASŁUGUJĘ na to wszystko, czego w głębi Duszy tak bardzo pragnę dostałam przysłowiowym obuchem w łeb. Na początku towarzyszył temu ogromny opór. Ja ? Taka świadoma osoba mam takie przekonanie ? Ja, która zrobiła wiele kursów, przeczytała tyle mądrych książek, ja która medytuję co drugi dzień ? Ja ? Nieee, no jak to ? A no tak to.

Zetknięcie się z nieuświadomionym jest bardzo niewygodne. Nie lubimy się z tym mierzyć. To naturalny mechanizm naszego umysłu. Jest jednak też dobra wiadomość. Mamy wybór. Możemy zmieniać nasze przekonania. Tak, mamy taką moc. Każdego dnia, kiedy pojawia się myśl – aaa zrobię to później – jest właśnie okazją ku temu, ku świadomej obserwacji siebie. Dlaczego tak myślę? Dlaczego tak robię ? Skąd to mam? Od mamy, od taty, a może od nauczyciela z podstawówki, który próbował zawstydzić mnie przy całej klasie. Kiedy pierwszy raz to usłyszałam ? Czy to jest moja prawda ? Co mogę zrobić, by to zmienić? Naprawdę nie sądziłam, że zwykłe pogadanki ze sobą mogą wprowadzić tyle pozytywnych zmian do naszego życia. Te pogaduchy, choć czasem bardzo niewygodne i uwierające mogą być okazją do wewnętrznego wzrostu. Zauważycie to na polu czysto subtelnym. Nagle z waszego życia znikną ludzie, z którymi już dawno chcieliście urwać kontakt. Nagle może okazać się, że jednak wspinaczka to nie wasza pasja, za to lubicie chill na plaży z książką w ręku. Odpadnie wszystko, co nie jest WASZE. Być może stracicie pracę, której tak kurczowo się trzymaliście, a która w głębi duszy tak bardzo Was unieszczęśliwiała. Jedne drzwi się zamkną, a inne otworzą. Nowe drzwi – do świadomego życia. I wiecie to ? Idę tą drogą. Stawiam się. Stawiam się do poszerzania własnej świadomości, do przyjęcia innych punktów widzenia i do kwestionowania starych utartych gadek mojego opornego umysłu. Pod tą powłoką przekonań, schematów jest nasze prawdziwe JA. Nasza prawdziwa ISTOTA, która tylko czeka, by się przejawić.

26/10/2022

CIAŁO

Nierozerwalna część naszego bytu. Nasza zewnętrzna powłoka. Często niekochana, poddawana ciągłej presji idealności. Katowana przez nasze myśli. My kobiety w szczególności coś o tym wiemy – nieprawdaż ?

Za gruba, za chuda, nie taka, nie owaka, fałdka na brzuchu, celulit na udach, nos jakiś za duży, no i ten podbródek jakoś wystaje, zęby też mogłyby być ładniejsze a włosy grubsze. Cała jakaś taka jestem jakby....do dupy. I tak idziemy sobie przez życie, uderzając w siebie. Krytykując się w myślach. Szukamy mankamantów. Wywieramy presję, katujemy się treningami a gdy raz w tygodniu nie wskoczymy na matę czujemy poczucie winy. Dziewczyny! Znacie to ?

A gdyby tak docenić te nasze ciała, popatrzeć na nie z wdzięcznośćia za to, co robią dla nas każdego dnia, za to że niosą nas przeż życie. A gdyby tak codziennie się zwyczajnie do siebie przytulić. Gdyby tak odpoczać, jeśli ciało tego potrzebuje, a nie katować się kolejną serią ćwiczeń.

Gdyby wsłuchać się w to, co ciało do nas mówi. A mówi bardzo wiele. Mówi, ale my nie słuchamy. Wolimy porównywać się do innych. Dażymy do jakiegoś chorego ideału. A ideał nie istnieje. Zdrowe ciało to ciało kochane. Obdarzone opieką i należytą uważnością. Popełniłam tyle błędów. Czasem jak spojrzę wstecz nie dowierzam, że sama sobie to robiłam. Nieustanna presja. Krytyka. Przejrzałam na oczy, gdy doświadczyłam jego chronicznego bólu. W tym bólu słyszałam jego rozdzierający krzyk. Pokochaj mnie – powiedziało ktoregoś majowego wieczoru. Otrałam łzy. Przytuliłam je. Kocham Cię – powiedziałam a po mej duszy rozlał się błogi stan bezwarunkowej miłości. Słyszę Cię - westchnęłam z ulgą. Słyszę...w końcu...po tylu latach.

25/10/2022

PANTA RHEI

Jak często życie pokazuje Nam - nie tędy droga. Powtarzające się sytuacje, w które nie chcemy wejrzeć...zazwyczaj że strachu przed konfrontacją z samym sobą.
Toksyczne relacje. Uzależnienia. Wszelkiego rodzaju ucieczki od siebie. Znam to z autopsji.
Życie nam mówi. Dosadnie pokazuje. A my dalej idziemy pod prąd. Robimy mu na przekór. Walczymy. Powtarzamy stare mechanizmy zachowań.
Mnie życie sprowadziło do najgłębszego i najpiękniejszego momentu mojego życia. Okazuje się, że ucieczka przed samą sobą nie zdaje już egzaminu. Uczę się każdego dnia być dla siebie najlepszą przyjaciółką. Jakże często wspieramy innych w potrzebie a sami siebie nie umiemy. Biczujemy się myślą, słowem i uczynkiem zamiast wspierać to jakimi jesteśmy. W moim odczuciu zdrowe relacje z innymi jesteśmy w stanie budować dopiero wtedy, kiedy zrozumiemy siebie.
Powoli zaczynam odczuwać sławetne panta rhei. Pisałam kiedys o tym na blogu. Teraz jednak dopiero tego doświadczam. To zupełnie dwa różne stany. Wiedzieć a doswiadczać. Heraklitowskie wszystko płynie, wszystko jest zmianą jest obecnie moim odczuwaniem.
Poddanie się nurtowi życia okazuje się uzdrowieniem na bardzo głębokim poziomie.

24/10/2022

DUCHOWY BU****IT

Internet zasypuje fala duchowych uzdrowicieli, ludzi, którzy mają poprowadzić NAS ku lepszemu światu, życiu. Chodź do mnie - powiem Ci jak żyć, byś w końcu poczuł się lepiej, chodź – pokażę Ci lepszy świat. Podaj mi rękę a ja Cię poprowadzę ku wysokim wibracjom.

Od długiego czasu najzwyczajniej na świecie nie mogę tego słuchać. Dlaczego ?

Sama utknęłam w tym świecie. Uciekałam od siebie na każdy z możliwych sposobów, ale także w ten duchowy świat, bo tam lepiej, tam się żyje łatwiej, tam nie ma problemów, tam jest tylko światło i miłość.

Co za bu****it! Dlaczego określam to tak wymownym słowem? Bo tego wymaga sytuacja. Otwórzmy oczy. Przestańmy w końcu uciekać od samych siebie.

W moim odczuciu DUCHOWOŚĆ to życie w tu i teraz. Uciekamy w inny, lepszy świat, bo tak łatwiej, wygodniej. TAM jest to czego szukam. Tam jest coś, co uzdrowi moje życie. A ja Wam dziś powiem, nie! To coś jest TUTAJ, nie tam. Szukamy, poszukujemy, a życie toczy się dalej. To tętniące się w nas życie chce byśmy w końcu zaczęli nim żyć, prosi, by mogło przejawiać się w naszej codzienności.

Odpowiedzi mamy w sobie, to pierwotne uczucie które nas gdzieś pcha, to siła ,która mówi Nam w danym momencie, co mamy zrobić, a czego nie. To coś jest w NAS. Zawsze tam było. Pulsuje w naszych wnętrzach.

Jedyne, co trzeba zrobić to obserwować siebie. Zauważyć mechanizmy, które Nami kierują. Jeśli coś ciągle nieustannie powtarza się w naszym życiu warto zajrzeć w siebie, zaobserwować, poczuć i uwolnić. Rozmawiać ze sobą. Zadać sobie kilka ważnych pytań: Dlaczego ciągle wchodzę w niezdrowe relacje ? Dlaczego czuję się nieszczęśliwa? Co jest takiego we mnie, że nie mogę ruszyć naprzód ?

OBSERWACJA
UŚWIADOMIENIE
PRZEPUSZCZENIE EMOCJI
ZROZUMIENIE
ZMIANA WZORCA W REALNYM ŻYCIU

Pytanie klucz to: Co mnie w tym trzyma i jak się od tego uwolnić? To pytanie nadaje nam MOC DECYDOWANIA

Inspirowanie się czyimiś słowami a oddawanie innym mocy, to zupełnie dwie różne kwestie. My decydujemy. My mamy wewnętrzną moc do realnej zmiany. Jeśli coś nas wewnętrznie woła idźmy w to. Dla kogoś będzie to wizyta u psychoterapeuty, dla kogoś innego pójście na spacer. Pozwólmy ludziom dokonywać ich własnych wyborów.

Mnie zgubiła arogancja. Z pokorą wracam powoli do siebie. Wydawało mi się, że jestem już tak bardzo „oświecona”, do czasu kiedy w moim życiu nie pojawiła się choroba. Ale o tym kiedy indziej.

21/10/2022

LEKKOŚĆ BYTU

Lekkość bytu pojawia się wtedy, kiedy uświadomisz sobie, że życie toczy się w TERAZ. Że wszystko, co już się wydarzyło, nie istnieje, a filmy przyszłości, które kręci umysł nigdy się nie wydarzą. Znacie to, to uczucie kiedy Wasza głowa ciągle gada, kiedy nie możecie uwolnić się od tych wewnętrznych dialogów?

O ja tak ! Znam to bardzo dobrze. Żyłam tak każdego dnia. Albo rozpamiętywałam przeszłość – był to proces nieustanny. Ciągły. Chroniczny. I bardzo męczący. Albo żyłam przyszłością, która nie zaistniała. Pomimo, że zdawałam sobie sprawę z mechanizmów, które ma nasz umysł, bo od lat zgłębianie jego tajników to moja pasja, jednak na świadomym poziomie nie umiałam tego zrobić. Czułam się jak więzień swoich myśli.

Wiedzieć a poczuć. To zupełnie dwa odrębne stany. Do niedawna wiedziałam, teraz odczuwam. Kiedy przyszło do mnie to odczuwanie? W najtrudniejszym momencie mojego życia, w momencie największej bezsilności wobec bólu, który chronicznie odczuwałam w ciele. Tak, wtedy w tym momencie tak ogromnej bezsilności wobec bólu mojego ciała, poddałam się. Poddałam się jemu i uhonorowałam, przyjęłam do serca. Podziękowałam, że jest. Wtedy na jakimś magicznym, subtelnym poziomie nastąpiło pełne ODPUSZCZENIE I ZGODA NA TO, CO JEST. Przestałam walczyć w umyśle. Byłam już tak zmęczona tą walką, że odpuściłam. Uczucia bezsilności, które wtedy czułam, nie można opisać słowami. Nie da się.

Kiedy Twoja największa słabość okazuje się Twoją największą siłą, przychodzi zrozumienie. Poprzez zrozumienie i odpuszczenie przychodzi lekkość i akceptacja. Wtedy zaczynasz doświadczać uczucia spokoju. Ten spokój nie jest uwarunkowany żadnymi czynnikami z zewnątrz. Jest w Tobie. Możesz w nim być. To jest chwila, kiedy poddajesz się nurtowi życia. Znika walka. Pojawia się gotowość na przyjęcie życia, takim jakim jest. Decyzje, które zaczynasz podejmować są inne niż zawsze, nie ma w nich lęku. Jest przepływ. Na tym głębszym wewnętrznym poziomie. Gdy przestaniesz kłócić się z życiem, ono Cię poprowadzi. Tam, gdzie jeszcze nigdzie nie byłeś, tam, gdzie realność przenika się z mistycyzmem.

Dziękuję Ci życie, za każde doświadczenie. Każde z nich było tak ogromną lekcją.

Każdy z nas może zacząć tego doświadczać.

Kiedy zdamy sobie sprawę, że przeszłość i przyszłość nie istnieją a jedyny moment to teraz poczujemy błogi stan spokoju. Teraz w tej chwili każdy z nas ma prawo zadecydować i uhonorować swoją przeszłość – przyjąć ją taką jaką była. Poczuć. Dać jej uznanie. Twoja przeszłość Cię ukształtowała, ale nie musisz być jej więźniem. Od teraz masz prawo wybrać INACZEJ. Świadomie.

19/10/2022

WOLNOŚĆ W RELACJI

Ostatnie moje wpisy były pełne emocji, integrowałam w sobie poczucie odrzucenia, które powoli przepuszczam przez moje ciało. Czuję większy spokój i z tego spokoju właśnie wypływa mój dzisiejszy wpis. Uczę się przyjmować siebie w pełni, ze wszystkim, co w sobie czuję, co się we mnie odgrywa. To trudne, ale przynosi piękne rezultaty. Ich efektem ubocznym jest wewnętrzne zrozumienie i spokój.

Pamiętam jak kiedyś słuchałam jakiegoś wywiadu Pawlikowskiej, która mówiła o relacjach, o tym, że jeśli się kogoś kocha to daje mu się WOLNOŚĆ. Wolność doświadczania tego, czego pragnie jego serce, nawet wtedy kiedy będzie to dla Ciebie niewygodne. Słuchałam tego i myślałam, co ona pierniczy … jednak z drugiej strony czułam, ze coś jest na rzeczy.

W moim odczuciu nasz partner nie jest naszą własnością. Każdy człowiek potrzebuje swojej przestrzeni życiowej, na swoje pasje, zainteresowania, na zwyczajne pobycie samemu ze sobą. Dlaczego sobie tego nie dajemy ?

Mylimy kontrolę z zaangażowaniem. Kontrola to nie jest miłość. MIŁOŚĆ to wolność. I zgoda na to, że drugi człowiek nie należy do nas, on należy sam do siebie. Często będąc z kimś zakładamy, że to już będzie na całe życie. To założenie okazuję się być przyczyną naszego ogromnego cierpienia, kiedy ktoś od nas odejdzie lub kiedy sami odejdziemy. Przywiązanie do przekonania, że coś jest stałe powoduje ból. Kiedy uświadomimy sobie, że nic nie jest stałe, że życie to ZMIANA, że bywa nieoczekiwane poczujemy większą lekkość.

Czy jej doświadczam ? Tak, coraz częściej. To uczucie nieporównywalne do żadnego innego. Lekkość zgody na to, że ludzie przychodzą i odchodzą. Zgoda na to, że kiedy jedne drzwi się zamykają inne czekają tylko, by je otworzyć. Zgoda na to, że nie zawsze jest tak jakbym chciała, żeby było.

Zgoda na to, by pozwolić komuś iść własną drogą i życzyć mu tego, co najlepsze. Bez obwiniania. Bez wchodzenia w rolę ofiary. To jest dla mnie wolność. Wolność to akceptacja rzeczy takimi jakimi są. I bycie przy sobie zawsze, nawet wtedy kiedy wchodzimy w stare schematy manipulacji, w zabawy w obwinianie. Dość lekko się o tym pisze, jednak zrobienie tego wymaga obserwacji siebie. Nie każdy chce to robić. Bo to niewygodne. Niewygodne jest zobaczenie siebie taki jakim się jest, ze swoimi słabymi i mocnymi stronami. Nie chcemy tego widzieć. W moim odczuciu integracja jest tylko wtedy możliwa, kiedy PRZYJMIEMY SIEBIE W PEŁNI, tacy jacy naprawdę jesteśmy.
Kiedy oboje ludzi wchodzi w relację z pełni, a nie braku możliwe jest prawdziwe partnerstwo. Nie szukamy w takiej relacji łagodzenia naszych ran i tego, by partner zapełniał naszą wewnętrzną pustkę. Po prostu jesteśmy razem i to płynie samoistnie. Jest flow.

Głęboko wierzę, że doświadczę kiedyś takiego partnerstwa.

15/10/2022

GOTOWOŚĆ

Miałam tworzyć opowiadania o Idzie, miałam. Taki był zamiar. Zamiar ukrycia się pod pseudonimem, bo tak wygodniej. Łatwiej. Nie trzeba się odkrywać. Łatwiej się schować, tak bardziej komfortowo.
No to co, odkrywam się. Czuje pełną gotowość. Ida to ja. Ida chciała inaczej. Myślała, że owo inaczej odbędzie się pod jej kontrolą....a odbyło się to w zupełnie innej przestrzeni, w przestrzeni pełnego odpuszczenia. Życie skierowało ją ku doświadczeniu, które rozpoczęło proces wychodzenia z jej własnej wewnętrznej jaskini.
Nie ma zmiany bez gotowości. Gotowość oznacza poddanie się. Poddanie się temu, co płynie. Temu, co przynosi nam życie. Gotowość jest zgodą na niewygodę. Nikt nie lubi niewygody. Ona uwiera. Kłuje. Drapie. Swędzi. Tak wewnętrznie. Poczułam ogromną potrzebę powrotu do pisania. To moja swoista forma autoterapii. Siedząc dziś przed komputerem czyli teraz nie czuję mega flow, jak mam to zawsze pisząc. Czuję strach. Ogromny. Przed czym ? Przed zrobieniem pierwszego kroku. Pierwszego kroku KU SOBIE. Ku prawdziwej mnie, której potrzeby zamiatałam przez lata pod dywan. Która zawsze była NIE DOŚĆ DOBRA, NIEWYSTARCZAJĄCA, NIE DOCENIAJĄCA samej siebie. Jestem przy sobie w tym procesie. To tak cholernie trudne ale czuję, że warte. Wszystko co tu napiszę na tej stronie jest cześcią mojego doświadczenia, mojego coraz głębszego zrozumiena samej siebie. Czuję wewnętrzną gotowość do dzielenia się z Wami tym, co przyjemne, ale też tym, co trudne. Boję sie jak cholera, ale jestem tu i stawiam się. Stawiam się do życia w swojej prawdzie.

13/03/2022

Niesiona flow po rozmowie z whatsupową przyjaciółką postanowiłam popełnić ten wpis. Zauważam ostatni ogromną presją społeczną do bycia kimś. Stań się lepszą wersją samej siebie. Musisz osiągnąć coś, by być KIMŚ. Zdobywamy, walczymy, biegniemy, nie zauważamy, tracimy oddech. Umysły niespokojne niczym halny, serca pełne żalu i smutku. Oceniamy. Porównujemy się. Ciśniemy na przód. Szukamy na zewnątrz. O tak !Tam...TAM jest coś, co spowoduje, że poczuję się lepiej, TAM jest ktoś, kto uzdrowi moje życie, TAM jest mężczyzna, przy którym choć na chwilę zapomnę o ogromnym oceanie samotności, który mam w sobie....TAM jest kolejna rzecz, której zakup zapełni wewnętrzną pustkę, WSZYSTKO jest TAM nie TU. Tak było z Idą.
Pewnego dnia obudziła się i poczuła, że już tak nie chce, nie może, że jej wnętrze jest całkowicie wypalone. Że ma dość ubierania masek, udawania przed innymi kogoś, kim nie jest. Że jest tym wszystkim najzwyczajniej na świecie zmęczona. Jej ciało zaczęło chorować. Walka wyczerpała ją z sił życiowych. Czuła, że traci grunt pod nogami. Brakowało jej tchu. Nie mogła spać. Pojawiły się ataki paniki a jej głowa była jak balon, który ma zaraz pęknąć. Dotychczasowe życie Idy okazało się totalną iluzją i utopią. Żyła jakby we mgle, która oddzielała ją od otaczającej rzeczywistości. Wszystko rozsypało się na małe kawałeczki. Wszystko, w co tak usilnie wierzył jej umysł rozprysnęło się niczym szkło na kuchennych kafelkach.
Był wtorkowy słoneczny poranek. Ida obudziła się, tym razem wcześniej niż zwykle. Otworzyła oczy. Coś się tego dnia zmieniło. Ida poczuła, że chce zacząć wszystko od nowa.

Website