Cienie historii XIX i XX wieku

Cienie historii XIX i XX wieku

Strona poświęcona historii, ludziom i burzliwym czasom XIX i XX wieku

19/11/2023

Hans Langseth wyhodował najdłuższą brodę na świecie. Mężczyzna miał zarost o długości 5,33 m. Zmarł w wieku 81 lat w 1927 r., a po 40 latach włosy znalazły się w muzeum Smithsonian Institution w Waszyngtonie.

Photos from Cienie historii XIX i XX wieku 's post 18/11/2023

Katastrofa kolejowa na Gare Montparnasse w Paryżu.

We wtorek 22 października 1895 r. pociąg ekspresowy nr 56 relacji Granville - Paryż jechał do stolicy na dworzec Montparnasse. Z Granville wyjechał o godzinie 8:45, na paryski dworzec wjechał o 15:55 z kilkuminutowym opóźnieniem. Lokomotywę prowadził maszynista z 19-letnim stażem, Guillaume Marie Pellerin. Skład tworzyła lokomotywa z tendrem wraz z wagonem pocztowym, następnie 2 wagony bagażowe i 8 wagonów pasażerskich, a całość zamykał wagon bagażowy, razem 14 wagonów. W pociągu znajdowało się 131 pasażerów.

Maszynista, chcąc nadrobić 9-minutowe opóźnienie wjechał na dworzec ze zbyt dużą prędkością, ok. 40-60 km/h. Nie wiadomo czemu nie zadziałały hamulce zespolone, za to hamulce samej lokomotywy wystarczyły do wyhamowania składu. Pociąg przetoczył się przez peron, przełamał kozioł oporowy, następnie przebił ścianę dzielącą perony od hali dworcowej i zewnętrzną ścianę dworca o grubości 60 cm. Maszynista i palacz zdążyli wyskoczyć z lokomotywy nim ta uderzyła w kozioł na końcu peronu. Chwilę potem lokomotywa wypadła (wagony zostały na dworcu) na przystanek tramwajowy oraz kiosk znajdujący się przed dworcem. Pięć osób zostało ciężko rannych, dwójka pasażerów, strażak i dwóch pracowników kolejowych. Śmierć na miejscu poniosła Marie-Augustine Aguilard prowadząca kiosk z powodu odniesionych obrażeń spowodowanych przez spadające fragmenty kamiennej ściany.

Śledztwo wykazało, że hamulce powinny były zadziałać, winny był maszynista, że nie zaczął hamować w odpowiednim momencie. Maszynista otrzymał karę 2 miesięcy więzienia i grzywnę 50 franków. Albert Mariette, konduktor pociągu, dostał grzywnę 25 franków. Towarzystwo Chemins de Fer de l'Ouest wypłaciło odszkodowanie mężowi kioskarki i zobowiązało się dofinansowywać edukację dwójki ich dzieci, a później pomóc im w znalezieniu pracy w swoich zawodach. Czy ze zobowiązania się wywiązali? Nie wiadomo.

Sama lokomotywa w wyniku zdarzenia nie poniosła zbyt dużych uszkodzeń. Została zabezpieczona drewnianym stemplowaniem, po czym przewieziono ją do zakładów remontowych gdzie po dokonaniu napraw, ponownie wcielono ją do służby.

17/11/2023

Kapitan Jack Bonita - jednoręki pogromca lwów.
Fotografia wykonana około 1900 r.

16/11/2023

Maria Skłodowska-Curie, odważna, uparta kobieta, która jako pierwsza kobieta dostała się na wydział fizyki Sorbony i była pierwszą wykładowczynią tej uczelni. Została pierwszą laureatką Nagrody Nobla, w dodatku otrzymała to wyróżnienie dwukrotnie. Nawet prawo jazdy zrobiła jako jedna z pierwszych kobiet i to mając wówczas 49 lat, tylko po to, by zorganizować pierwsze mobilne pracownie RTG. I wiele wskazuje na to, że właśnie praca na froncie sprawiła, że zapadła na białaczkę, która zakończyła jej życie.

16/11/2023

"Pierwsza dama wyścigów NASCAR" Louise Smith, 29 października 1950 r.

Brała udział w wyścigach NASCAR od 1949 do 1956 r. W swojej karierze wygrała 38 zawodów. Została pierwszą kobietą wprowadzoną do International Motorsports Hall of Fame w 1999 r.

15/11/2023

Francuzka wita amerykańskiego żołnierza dwa dni po wyzwoleniu. Strasburg, Francja, 22 listopada 1944 r.

14/11/2023

Niemieccy więźniowie i belgijscy kolaboranci przetrzymywani w klatce dla zwierząt w zoo. Antwerpia, Belgia, 1944 r.

13/11/2023

Niemiecki sterowiec Zeppelin LZ 49 przejęty przez Francuzów pod Paryżem.. 1916 r.

13/11/2023

Arcyksiążę Franciszek Ferdynand pozuje przed martwym słoniem podczas wyprawy myśliwskiej na Cejlonie (Sri Lanka), 1893 r.

12/11/2023

USS Wasp (CV 18) gotowy do wodowania w stoczni Bethlehem Steel Company w Quincy w stanie Massachusetts. 1943 r.

11/11/2023

Ruandyjscy robotnicy w kopalni miedzi w Kongu Belgijskim pod koniec lat dwudziestych XX wieku.

10/11/2023

Zamarznięty wodospad Niagara w 1883 r.

09/11/2023

Mieszkańcy Berlina Zachodniego pokazują swoje dzieci dziadkom mieszkającym w Berlinie Wschodnim, 1961 r.

09/11/2023

Maria Kwaśniewska, brązowa medalistka w rzucie oszczepem na igrzyskach olimpijskich w Berlinie w 1936 r. Medal otrzymała od Adolfa Hitlera, ale jako jedyna ze stojących na podium nie pozdrowiła charakterystycznym gestem kanclerza III Rzeszy.

08/11/2023

Wyzwolony więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau, bije strażnika. 1945 r.

07/11/2023

Na początku XX wieku w Stanach Zjednoczonych można było pocztą wysyłać własne dzieci do bliskich krewnych lub przyjaciół. Pierwszym znanym przypadkiem przesłania dziecka pocztą był niezidentyfikowany chłopiec z Ohio, który w styczniu 1913 roku został wysłany przez rodziców do babci. Najdłuższa odległość, na jaką wysłano dziecko pocztą, wynosiła około 120 km. Jednak dzieci nigdy nie zostały umieszczone w paczce. Zamiast tego były dostarczane bezpośrednio na pocztę i tam powierzane pracownikowi poczty, który następnie towarzyszył im w podróży.

06/11/2023

"Nawet Bóg odwrócił wzrok"

Zdjęcie z czasów I wojny światowej, którą wykonał niemiecki nastolatek Walter Kleinfeldt, wysłany na front. Walter zgłosił się na ochotnika w wieku 15 lat, a rok później w 1916 r. brał udział w bitwie nad Sommą. Zabrał ze sobą podręczny aparat, którym wykonał jedne z najlepszych zdjęć tamtego okresu. Na jego fotografiach jest głównie życie codzienne żołnierzy, ale towarzysząca im wszędzie śmierć.

Najbardziej znanym z jego ujęć jest to, które przedstawia poległych żołnierzy z ukrzyżowanym Jezusem w tle.

Walter przeżył I wojnę, lecz nie dane mu było przetrwać II wojny, gdyż zginął w 1945 r.
Jego syn stwierdził wiele lat później, że ta fotografia jest jak oskarżenie, oskarżenie wobec wojny. Dodał także, że z czasem obrazy stawały się coraz bardziej poważne, mroczne. Głęboko dotknęło ojca to, co wtedy przeżył. Nie można zapominać, że był wtedy tylko chłopcem.

źródło; http://historiajednejfotografii.blogspot.com

06/11/2023

Franz Reichelt, krawiec-wynalazca tuż przed jego fatalnym skokiem z wieży Eiffla. Reichelt zginął testując płaszczo-spadochron własnego projektu, 4 lutego 1912 r.

05/11/2023

Roger Godfrin, jedyny ocalały z masakry, podczas której wojska niemieckie zamknęły 643 obywateli (w tym 500 kobiet i dzieci) w kościele i podpalili go. Oradour sur Glane, 1944 r.

05/11/2023

Polskie dzieci, które dotarły do Uzbekistanu do formującej się armii gen. Andersa. 1942 r.

04/11/2023

17-letnia Lepa Radić podczas egzekucji.

Lepa Radzić miała zaledwie 15 lat, gdy w 1941 r. siły Osi najechały na Jugosławię. Mimo tak młodego wieku dołączyła do jugosłowiańskich partyzantów w walce z Niemcami.

Lepa urodziła się w 1925 r. we wsi Gasnica koło Bosanskiej Gradiski (w dzisiejszej północno-zachodniej Bośni i Hercegowinie). Pochodziła z ciężko pracującej rodziny o komunistycznych korzeniach. Jej ojciec i wujkowie należeli do ruchu partyzanckiego.

Z powodu tej działalności cała rodzina Lepy została aresztowana w listopadzie 1941 r. przez ustaszów (faszystowski nazistowski rząd marionetkowy działający w Niezależnym Państwie Chorwackim w Jugosławii). Po kilku tygodniach Lepa i jej najbliżsi zostali uwolnieni i odbici przez partyzantów. Wtedy dziewczyna postanowiła zasilić szeregi tej grupy i wstąpiła do 7. kompanii partyzanckiej 2. Oddziału Krajiskiego. Zgłosiła się na ochotnika do służby na linii frontu, transportując rannych na pole bitwy i pomagając bezbronnym uciec z Osi. To właśnie ta odważna praca doprowadziła do jej śmierci.

W lutym 1943 r. Lepa Radić została schwytana podczas organizowania akcji ratunkowej dla grupy 150 kobiet i dzieci szukających schronienia przed Osią. Próbowała chronić podopiecznych, strzelając do atakujących niemieckich sił SS z zaporą z pozostałej amunicji.

Kiedy Niemcy ja złapali, skazali dziewczynę na śmierć przez powieszenie. Najpierw przez 3 dni trzymali ją w izolacji i torturowali, próbując wydobyć informacje. Jednak Lepa odmówiła wydania swoich towarzyszy.

8 lutego 1943 r. Lepa Radić została zabrana na pospiesznie zbudowaną szubienicę, pod którą zebrała się publiczność. Chwilę przed powieszeniem nastolatce ponownie zaoferowano ułaskawienie, jeśli ujawni imiona swoich towarzyszy partyzanckich. Odmówiła.

"Nie jestem zdrajcą moich ludzi. Ci, o których prosisz, ujawnią się, gdy uda im się zgładzić wszystkich złoczyńców, aż do ostatniego człowieka".

Chwilę po tych słowach wyrok wykonano. Dziewczynę powieszono na oczach tłumu gapiów. Jej śmierć nie została jednak zapomniana - moment przed jej śmiercią został uwieczniony na serii fotografii, a 20 grudnia 1951 r. Radić została pośmiertnie odznaczona przez rząd Jugosławii Orderem Bohatera Narodowego.

03/11/2023

Fontanna Barmalej, rozsławiona dzięki zdjęciom korespondenta wojennego Emmanuiła Jewzierichina, wykonanym w sierpniu 1942 r., po wielkim niemieckim nalocie na miasto. Budowla stała się potem jednym z symboli bitwy stalingradzkiej.

Była jedną z kilku podobnych fontann zbudowanych w latach 30. XX wieku w dużych miastach ZSRR (niemal identyczna znajdowała się m.in. w Woroneżu). Została ustawiona na placu przed dworcem kolejowym, naprzeciwko Muzeum Obrony Czerwonego Carycyna. Przedstawiała sześcioosobową grupkę rozbawionych dzieci tańczących wokół krokodyla. Przez mieszkańców zwana była Fontanną Barmalej, od tytułu popularnej baśni Kornieja Czukowskiego.

Po wojnie została odrestaurowana, zdemontowano ją jednak w latach 50. Powracające głosy o potrzebie odtworzenia symbolu historii miasta, doprowadziły do jej zrekonstruowania i ponownego uruchomienia 23 sierpnia 2013 r. w 71. rocznicę wykonania słynnych fotografii. Replika stoi w nieco innym miejscu, a dzieci są o 20 cm wyższe i wykonane z żywicy, a nie z betonu jak w oryginale.

Inna replika fontanny, dokładniej oddająca wygląd pierwowzoru, została w 2013 r. ustawiona przed zachowanymi ruinami Młyna Gerharda, w pobliżu Muzeum Panorama Bitwy Stalingradzkiej i Domu Pawłowa.

Fontannę można zobaczyć m.in. w filmach Wróg u bram, V jak vendetta oraz Stalingrad

03/11/2023

Koń nad grobem plutonowego Jerzego Bąkowskiego z 2 Pułku Ułanów Grochowskich. Korosteń, Ukraina, 1920 r.

02/11/2023

Zamknij oczy, synku... Nie patrz...

Rosłem bez mamy. Nigdy nie pamiętam siebie małego. Mama umarła, kiedy miałem siedem lat. Mieszkałem u cioci. Pasłem krowy, rąbałem drwa, wyganiałem konie na nocny wypas. Dosyć pracy miałem też w ogródku. Za to zimą jeździliśmy na drewnianych sankach i łyżwach własnego wyrobu - też drewnianych, podbitych kawałkami żelaza i przywiązanych sznurkiem do łapci. Biegaliśmy na nartach wystruganych z desek albo klepek z rozwalonej beczki. Wszystko robiłem sam. Do dzisiaj pamiętam, jak włożyłem swoje pierwsze buty, kupione przez ojca. I swoją rozpacz, kiedy zawadziłem w lesie o konar i zadrapałem skórę na bucie. Tak mi było szkoda, że pomyślałem: "Lepiej, żebym rozciął sobie nogę, to by się zagoiła".

W tych samych butach uciekałem z ojcem z Orszy, kiedy miasto bombardowały niemieckie samoloty. Strzelali prosto do nas. Ludzie padali na ziemię... W piasek, w trawę... "Zamknij oczy, synku. Nie patrz" - prosił ojciec. Bałem się patrzeć i w niebo, gdzie było czarno od samolotów, i w ziemię, bo wszędzie leżeli zabici. Samolot przeleciał blisko nas. Ojciec też upadł i już nie wstał. Siedziałem nad nim i prosiłem: "Tato, otwórz oczy Tato, otwórz oczy ". Jacyś ludzie krzyczeli: "Niemcy!" i ciągnęli mnie ze sobą. A do mnie nie docierało, że ojciec już nie wstanie i muszę go zostawić tak leżącego na drodze, w kurzu. Nie było widać na nim krwi, po prostu leżał i nic nie mówił. Odciągnięto mnie od niego siłą, ale przez wiele dni szedłem i oglądałem się, czekałem, aż ojciec mnie dogoni. Budziłem się w nocy Budziłem się, bo słyszałem jego głos... Nie mogłem uwierzyć, że już nie mam ojca. Zostałem sam, w jednym sukiennym ubraniu.

Po długiej tułaczkę. Jechałem pociągiem, szedłem pieszo... Zabrano mnie do domu dziecka w mieście Melekes w obwodzie kujbyszewskim. Kilka razy próbowałem uciec do wojska, ale ani razu mi się to nie udało; łapali mnie i przywozili z powrotem. A potem miałem, jak to się mówi, szczęście w nieszczęściu. W lesie, kiedy rąbaliśmy drwa, nie utrzymałem siekiery, ostrze odleciało od drzewa i uderzyło mnie w palec prawej ręki. Wychowawczyni przewiązała mi ranę swoją chustką i wysłała mnie do przychodni miejskiej.

W drodze powrotnej do domu dziecka z Saszą Lapinem, którego wysłano razem ze mną, zobaczyliśmy marynarza w czapce ze wstążkami. W pobliżu komitetu miejskiego Komsomołu marynarz przyklejał ogłoszenie. Kiedy podeszliśmy bliżej, zobaczyliśmy, że podane są tam zasady przyjęć do szkoły jungów marynarki wojennej na Wyspach Sołowieckich. Przyjmowano tylko ochotników. Pierwszeństwo mieli synowie marynarzy i wychowankowie domów dziecka. Jak dzisiaj słyszę głos tego marynarza:

- No co, chcecie być marynarzami?

Odpowiedzieliśmy:

- Jesteśmy z domu dziecka.

- To idźcie do komitetu i złóżcie podanie.

Nie sposób oddać zachwytu, jaki nas ogarnął w owej chwili. Przecież to była najprostsza droga, żeby pomścić ojca. A już przestałem w to wierzyć! "Zdążę na wojnę" - pomyślałem. Weszliśmy do siedziby Komsomołu i napisaliśmy podanie. Już po kilku dniach stanęliśmy przed komisją lekarską. Jeden z członków komisji popatrzył na mnie.

- Bardzo chudy i niski.

A drugi, w mundurze oficera, westchnął:

- Nie szkodzi, podrośnie.

Przebrano nas, z trudem znalazłszy odpowiednie rozmiary. Kiedy zobaczyłem się w lustrze w mundurze i czapce marynarskiej, byłem uszczęśliwiony. Już następnego dnia płynęliśmy statkiem na Wyspy Sołowieckie. Wszystko było dla mnie nowe. Niezwykłe. Głęboka noc... Stoimy na pokładzie... Marynarze nas wyganiają, każą iść spać. - Poszlibyście, chłopcy, do kubryku. Tam jest ciepło.

Wczesnym rankiem zobaczyliśmy klasztor, błyszczący w słońcu, i złocący się las. To właśnie były Wyspy Sołowieckie, gdzie powstała pierwsza w kraju szkoła chłopców okrętowych marynarki wojennej. Zanim jednak przystąpiliśmy do zajęć, musieliśmy zbudować szkołę, ściśle mówiąc, wykopać ziemianki. Ziemia na Sołówkach to istny kamień. Brakowało pił, siekier, łopat. Nauczyliśmy się robić wszystko rękami: kopać twardy grunt, piłować wiekowe drzewa, karczować pnie, nauczyliśmy się też ciesiołki. Po pracy szliśmy odpoczywać do zimnych namiotów, do spania mieliśmy materace i powłoczki wypchane trawą, pod nimi leżały gałązki świerkowe. Przykrywaliśmy się szynelami. Praliśmy je sami wodą z lodem i płakaliśmy, tak nas ręce bolały.

W czterdziestym drugim roku złożyliśmy przysięgę wojskową. Wydano nam czapki z napisem "Szkoła jungów MW", ale niestety, czapki nie miały długich wstążek spadających na kark, lecz kokardę z prawej strony. Wręczono nam karabiny. Na początku czterdziestego trzeciego Przydzielono mnie do służby na gwardyjskim stawiaczu min Soobrazitielnyj. Wszystko widziałem po raz pierwszy: dziób okrętu rozcinający grzebienie fal, "ścieżkę", którą zostawiały śruby, pracowicie mieszające słoną morską wodę. Zapierało mi dech.

- Strach bierze, synku, co? - pytał dowódca.

- Nie - odpowiedziałem bez namysłu. - Jest pięknie!

- Byłoby pięknie, gdyby nie wojna - powiedział dowódca i nie wiem dlaczego się odwrócił.

Miałem czternaście lat.

Wspomnienia Wołodi Parabkowicza - 12 lat, zawarte w książce Swietłany Aleksijewicz "Ostatni świadkowie".

02/11/2023

Nina Marchenko "Powrót dzieciństwa" 1965 г.
Radziecki żołnierz uwalniający dzieci z niemieckiego obozu koncentracyjnego.

01/11/2023

Kobiety sprzątające na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. 1925 r.

31/10/2023

Niechciane dzieci na sprzedaż.
Francja, 1940 r.

30/10/2023

Ota Benga był „wystawiany” w ZOO na Bronxie w Nowym Yorku w 1906 r.
Był zmuszony do opiekowania się orangutanami i innymi małpami, a jednocześnie był wystawiany obok nich.

„Wiek 23. Wzrost 148 cm, waga 47 kg. Przywieziony z Kasai River, Kongo przez Doktora Samuela O. Vernera. Wystawiany każdego popołudnia we wrześniu”.

Taki opis można było przeczytać na zewnątrz zagrody, w której trzymało Ota Benga. Był wystawiony w Domu Małp (Moneky House) w ZOO na Bronxie. Musiał zabawiać widzów strzelając z łuku oraz robiąc „zabawne” miny. Do jego zadań należało również robienie tricków z orangutanami. Odbiorcami była duża grupa ludzi, która uważała go za najbardziej ciekawy gatunek w ZOO. Przyciągnęło to również uwagę innych środowisk, które w oburzeniu i krytyce doprowadziły w końcu do wycofania „wystawy”.

30/10/2023

Mężczyźni uwięzieni za poligamię na mocy ustawy Edmunds-Tucker. USA, 1887 r.

Photos from Cienie historii XIX i XX wieku 's post 29/10/2023

Joseph Schleifstein (Józef Janek), który przeżył pobyt w niemieckim obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Uwolniony 12 kwietnia 1945 r.

W 1943 r. rodzina Janka Szlajfsztajna została deportowana do niemieckiego obozu koncentracyjnego Buchenwald. Po przybyciu rodzice Janka zostali skierowani "na prawo" do pracy przymusowej, a on "na lewo", do grupy małych dzieci, starców i innych osób, niezdolnych do pracy fizycznej. Grupa ta, jak nietrudno się domyślić, miała być zgładzona w pierwszej kolejności.
W ogólnym zamieszaniu związanym z ustawianiem się w kolejce, ojciec Josepha znalazł duży worek i, dając surowe przykazanie, aby zachował absolutną ciszę, umieścił w nim swojego 2,5 letniego syna. Worek oprócz malucha zawierał także skórzane narzędzia ojca i trochę odzieży. Mały Janek szczęśliwie został przemycony do obozu, niezauważony przez strażników. Matkę Schleifsteina wysłano do obozu niemieckiego koncentracyjnego Bergen-Belsen.
Przez pewien czas Schleifstein był ukrywany przez ojca z pomocą dwóch jeńców niemieckich, ale został jednak odkryty. Esesmani polubili Janka i zaczęli traktować go jak „maskotkę obozową”. Zrobili dla niego mały mundurek obozowy i maluch brał udział w porannych apelach, gdzie salutował strażnikom i meldował: „Wszyscy więźniowie policzeni!”. Niemniej , kiedy odbywały się formalne inspekcje dokonywane przez niemieckich urzędników, Schleifstein musiał być ukryty.

Schleifstein nigdy nie rozmawiał o swoich doświadczeniach z obozu, nawet z własnymi dziećmi, aż do końca XX w. Po emisji filmu Roberto Benigniego "Życie jest piękne o dziecku w obozie koncentracyjnym", archiwista JDC (American Jewish Joint Distribution Committee) natknął się na zapiski dotyczące Schleifsteina. Odnalazł chłopca także na jednym ze zdjęć, które miały trafić na przygotowywaną przez niego wystawę.
Poszukiwania przeprowadzone przez JDC i The Jewish Week nie miały zbyt wielu punktów zaczepienia, ale po miesiącu znaleziono Schleifsteina mieszkającego w Nowym Jorku. Po koszmarze wojny jego rodzina osiedliła się na Brooklynie. Ojciec Janka, Israel Schleifstein zmarł w 1956 r., a jego żona Esther w 1997 r. Joseph Schleifstein pracował w AT&T przez 25 lat, przechodząc na emeryturę w 1997

28/10/2023

Lodowa fontanna, USA, 1904 r.

27/10/2023

Włoski Alpino pozuje z karabinem Carcano Mod.91. I wojna światowa

Photos from Cienie historii XIX i XX wieku 's post 26/10/2023

Iwan Maksymowicz Poddubny, ps "Ivan the Terrible", zapaśnik i wrestler.

Urodził się w październiku 1871 r. w rodzinie Kozaków Zaporoskich w Guberni Połtawskiej. Pochodził z wielodzietnej rodziny, która ciągle borykała się z problemami finansowymi. Iwan opuścił dom jeszcze przed ukończeniem 20 roku życia. Pracował w Sewastopolu i Teodozji, będąc 7 lat monterem w porcie. Tam nazywano go Iwanem Wielkim. Kiedy zamieszkał w Teodozji zaczął ćwiczyć z ciężarkami i uprawiać boks. W latach 1897 - 98 jeździł z cyrkiem i występował w Sewastopolu i Kijowie. W 1903 r. wstąpił do klubu atletycznego w Petersburgu i dzięki temu mógł brać udział w Mistrzostwach Świata w Moskwie i Paryżu.

W 1905 r. został mistrzem świata wrestlingu w Paryżu, wygrał zawody w Nicei we Włoszech, a w 1906 r. wygrał mistrzostwa w Paryżu, Milanie, Wiedniu i Frankfurcie. W 1910 r. wrócił do rodzinnej miejscowości, Kraseniwki i za zarobione pieniądze kupił 200 ha ziemi, 2 domy w sąsiedniej wsi, mały sklep i młyn. Ożenił się też po raz pierwszy, ale małżeństwo się rozpadło kiedy odkrył, że żona ukradła jego złote medale i uciekła z innym. W 1913 r. brał udział w zawodach w Moskwie, gdzie został wicemistrzem. Druga żonę spotkał w Rostowie i poślubił ją w 1923 r.

W 1920 r. wyjechał w trasę po Stanach Zjednoczonych, gdzie zmuszony był do walki wręcz z rywalami. Mając 56 lat wygrał konkurs piękności w USA ale Amerykanie nie chcieli mu wydać pół miliona dolarów, które mu się należały, gdyż nie miał amerykańskiego obywatelstwa. Zrezygnowany wrócił do domu. Dowiedział się, że jego rodzina miała poważny problem z dużą ilością ziemi, zostając nazwana kułakami.

W 1937 r. został aresztowany przez NKWD w Rostowie. Przebywając rok w więzieniu był wielokrotnie torturowany. Powodem był zagraniczny paszport i także pieniądze, które rzekomo miał przechowywać w bankach za granicą. Przed II wojną światową jego sytuacja się polepszyła i w 1939 r. nadano mu tytuł Honorowego Artysty ZSRR.

W trakcie niemieckiej okupacji odmówił wejścia do pociągu z niemieckimi zapaśnikami, za co trafił do więzienia. Po zwolnieniu występował w cyrkach, ostatni występ dał w Tule w 1941 r. Przeszedł na emeryturę mając 70 lat. Zamieszkał w Kubaniu, kupił dom z ogrodem w Jejsku. W 1945 r. dostał tytuł Mistrza Sportów.

Zmarł niepokonany 8 sierpnia 1949 r. w Jejsku na zawał serca, tam też został pochowany. Na miejscu jego pochówku jest obelisk mówiący "Tu leży rosyjski bohater".

Iwan miał 180 cm wzrostu, ważył 118 kg, jego biceps mierzył 44 cm, a szyja 60 cm. W Kijowie jest Olimpijski Collage jego imienia, gdzie uczy się ok. 500 uczniów. Uczelnia szkoli rezerwy dla drużyny narodowej Ukrainy. Od początku jej funkcjonowania wyszkolono: 23 mistrzów olimpijskich, 192 mistrzów świata i Europy, 185 zasłużonych mistrzów sportu, oraz ponad 2000 mistrzów sportu.

25/10/2023

Brytyjscy żołnierze z protezami.
I wojna światowa

24/10/2023

Wojna zabiera wszystko!
Najbardziej cierpią dzieci, którym wojna zabiera miłość, zwłaszcza kiedy tracą rodziców ☹️

24/10/2023

Żołnierz żegna się ze swym śmiertelnie rannym koniem.
I wojna światowa

Photos from Cienie historii XIX i XX wieku 's post 23/10/2023

"Mały Auschwitz"

Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt (Prewencyjny Obóz Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi).

Został powołany przez Heinricha Himmlera zarządzeniem z 28 listopada 1942 r. 11 grudnia 1942 r. przybył do obozu pierwszy transport.

"Na naszych Wschodnich terenach Niemiec, szczególnie w" Okręgu Warty", zaniedbanie młodzieży polskiej rozwinęło się poważnie i stanowi groźne niebezpieczeństwo dla młodzieży niemieckiej. Przyczyny tego zaniedbania leżą przede wszystkim w nieprawdopodobnie prymitywnym standardzie życia Polaków. Wojna rozbiła wiele rodzin, a uprawnieni do wychowywania nie są w stanie spełniać swych obowiązków, polskie zaś szkoły zamknięto. Stąd też dzieci polskie, wałęsające się bez jakiegokolwiek nadzoru i zajęcia, handlują, żebrzą, kradną, stając się źródłem moralnego zagrożenia dla młodzieży niemieckiej". Heinrich Himmler w uzasadnieniu koncepcji utworzenia obozów prewencyjno-izolacyjnych dla polskich dzieci

Pojemnosc obozu była duża, gdyż nowe miejsca uzyskiwano głównie w skutek dużej śmiertelności. Przez obóz przewinęło się kilkanaście tysięcy dzieci w wieku od 2 do 16 lat. Dokładna liczba nie jest znana, ponieważ władze obozowe celowo fałszowały ewidencję, zaniżały liczby i przyczyny zgonów. Śmiertelność w obozie była ogromna, mimo braku komór gazowych i pieców krematoryjnych. Obóz nazywany jest "Małym Oświęcimiem" ze względu na dzieciobójczy charakter. .

O tym jak często przychodziły transporty, mogą świadczyć numery nadawane małym więźniom np: 12-letni Tadeusz Młynarczykowski z Dębicy przywieziony 21 kwietnia 1943 r. otrzymał numer obozowy 1416, a przywieziona z Mosiny 10 września 1943 r. 5-letnia Maria Giersztol została oznaczona numerem 5899. Dzieci trafiały do obozu z różnych, często błahych powodów np. gdy przyłapano je na drobnych przestępstwach, ale przywożono także dzieci, których rodziców aresztowano bądź stracono.

W obozie każdy dzień zaczynał i kończył apelem, po którym małych więźniów kierowano do pracy. Dzieci wykonywały różne zadania - szyły, prostowały igły, najczęściej pracowały na potrzeby wojska.

Najgorsze wspomnienia są zwiazane z tak zwaną "kranksztubą", która była w istocie "umieralnią", gdzie trafiały dzieci najciężej chore, nie będące w stanie poruszać się o własnych siłach. Nad barakiem kuratelę sprawowała lagerführerin Sydomia Bayer, którą do roli pielęgniarki predestynował fakt ukończenia przed wojną kursu pierwszej pomocy. Kijem "badała", czy dzieci są już zdrowe, bo nie mogła znieść, że leżą i nic nie robią. Maria Jaworska (nr obozowy 501) wspomina, że w lutym 1944 r. Bayerowa wypędziła na dziedziniec bosą 10-letnią dziewczynkę - Teresę Jakubowską, za to, że się zmoczyła, biła ją i polewała zimną wodą. Kilka dni po tym zajściu Teresa zmarła. W odnalezionych dokumentach z obozu jako przyczynę śmierci podano gruźlicę płuc.

Dzieci były również królikami doświadczalnymi - wszczepiano im różne choroby i wypróbowywano nowe metody leczenia. Sól była popularnym lekarstwem (na żółtaczkę) i lizol - odkażano nim rany.

Osobna grupa więźniów to były dzieci przeznaczone do germanizacji i wywozu do Niemiec. Wstępną ocenę kandydatów przeprowadzano już w szkółce dla najmłodszych, która istniała na terenie obozu i w której uczono dyscypliny i języka niemieckiego. Dalsze selekcje rasowe przeprowadzano na specjalnych apelach z udziałem komendanta obozu Ehrlicha i przedstawicieli RuSHA [Rasse -und Siedlungshauptamt - Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa]. Głównym kryterium wyboru był aryjski wygląd: niebieskie oczy, jasna cera, blond włosy. Następnie potencjalnych "Niemców" umieszczano w budynku poklasztornym przy ul. Spornej 73 w Łodzi (w tzw. Rassenamcie), w którym stosowano system kar i nagród. Nagrody dostawały dzieci, które wyróżniały się w nauce języka niemieckiego bądź przestrzegały zasad życia obozowego. Przydzielano im dodatkowe racje żywności: bułki z margaryną, dżemem, kiełbasą, a nawet słodycze. Tworzono atmosferę wzajemnej nieufności i przekonanie, że przed władzami obozowymi nic się nie ukryje. Pobyt trwał kilka tygodni, a w tym czasie dokonywano obserwacji i badań, decydowano o dalszym losie dzieci: uznawano je za "rasowo wartościowe" lub "rasowo bezwartościowe".

Większość dzieci w obozie poniosła śmierć w wyniku chorób, fizycznych urazów lub wycieńczenia. Losy pewnej liczby małych więźniów jest nieznana, gdyż przez obóz przejeżdżały transporty z dziećmi, które wywożono gdzieś dalej.

Uciekający Niemcy opuścili obóz 18 stycznia 1945 r. Część więźniów rozpierzchła się po mieście i znajdowano ich w opuszczonych domach, sklepach, piwnicach czy bramach - głodnych i przemarzniętych. Niektórymi zaopiekowali się mieszkańcy Łodzi, inni ruszyli w dalszą drogę, w poszukiwaniu swojego domu. Około 230 błąkających się dzieci po łódzkich ulicach trafiło do Miejskiego Pogotowia Opiekuńczego, które zorganizowały pośpiesznie władze miasta.

W 1946 r. ukazał się artykuł Marii Niemyskiej-Hessenowej „Dzieci z »Lagru« w Łodzi”, który opisywał stan psychofizyczny 233 małych więźniów, które trafiły po zakończeniu okupacji niemieckiej w Łodzi (19 stycznia 1945 roku) do Pogotowia Opiekuńczego w tym mieście:

"Zdaniem wychowawców różniły się one od innych dzieci. Przywarła do nich nazwa »te z lagru«. Dla nich i dla wychowawców najtrudniejszy był pierwszy okres, w którym nasycały swój tak długo niezaspokajany głód. Dzieci podobne były wtedy do zwierzątek, rzucały się na wychowawców, traktując ich jak dozorców niemieckich, odbierały jedzenie innym towarzyszom. Kradły z magazynu. Dłużej niż tydzień nikt z opiekunów nie był w stanie z nimi wytrzymać. W miarę upływu czasu następowała z wolna poprawa na lepsze. Dzieci cieszyły się ciepłem i jaką taką odzieżą. Nie znosiły jednak w dalszym ciągu zbiórek, chodzenia parami, gwizdków - to wszystko przypominało im obóz. Z trudem też przychodziło im wierzyć w życzliwą postawę opiekunów-wychowawców. Ciągle widziały w nich dozorców niemieckich".

źródła:Józef Witkowski "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi", Wrocław 1975,
"Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich 1939-1945". Informator historyczny. Warszawa 1979

23/10/2023

Niewidomy żołnierz i jego wybranka w trakcie ślubu. Francja, 1915 r.

22/10/2023

Dzieci na sprzedaż

Zdjęcie ukazało sie po raz pierwszy 5 sierpnia 1948 r. w gazecie Vidette Messenger i opowiada tragiczną historię państwa Chalifoux, którym grozi eksmisja z mieszkania. Nie widząc innego wyjścia, bezrobotny kierowca ciężarówki i jego żona postanawiają sprzedać czworo swoich dzieci. Pani Lucille Chalifoux odwraca głowę od aparatu, a jej dzieci są nieco zdziwione. Na najwyższym stopniu siedzą 6-letnia Lana i 5-letnia Rae, poniżej 4-letni Milton i 2-letnia Sue Ellen.

Fotografia była zapewne pozowana, jednak historia - niestety - prawdziwa. Wszystkie dzieci zostały sprzedane w przeciągu 2 lat - włącznie z tym, które w czasie, gdy robiono zdjęcie, pani Chalifoux nosiła pod sercem.

Rae i Milton w 1950 r. trafili do rodziny Zoeteman. Ich kolejny dom okazał się prawdziwym piekłem. Nowi "właściciele" nigdy oficjalnie nie adoptowali rodzeństwa. Dzieci zostały kupione - za 2 dolary - niczym rzeczy i tak też były traktowane. Zoetemanowie często wiązali je sznurem w stodole i codziennie zmuszali do ciężkiej pracy w polu. Po latach Milton opowiadał, że przybrany ojciec nazywał go niewolnikiem. Chłopiec zaakceptował takie "imię", bo nie rozumiał, co to słowo oznacza.

Znacznie więcej szczęścia miał najmłodszy David (nieobecny na zdjęciu). Jego "nabywcy", państwo McDaniel, legalnie go zaadoptowali. Byli surowymi, ale kochającymi rodzicami, którzy okazywali dziecku dużo wsparcia. Rodzina mieszkała zaledwie kilka kilometrów od domu Zoetemanów. Jako dorosły człowiek David wspominał, jak jeździł na rowerze, aby zobaczyć się z rodzeństwem i... rozwiązać je ze sznurów.

Zarówno Rae jak i Milton opuścili dom Zoetemanów w tragicznych okolicznościach. Dziewczyna w wieku kilkunastu lat została porwana i zgwałcona, w wyniku czego zaszła w ciążę i odesłano ją do domu opieki dla ciężarnych kobiet. Milton z kolei nie mógł już znieść takiego życia - traumatyczne dzieciństwo odbiło piętno na jego psychice. Gdy wszedł w wiek dojrzewania, reagował na nadużycia przybranych rodziców (choć trudno w tym przypadku używać tego słowa) napadami agresji. Sąd uznał go za zagrożenie dla społeczeństwa i pozostawił mu wybór: szpital psychiatryczny albo poprawczak. Chłopak zdecydował się na pierwszą opcję.

Po wielu latach Rae i Milton postanowili odszukać swoje siostry, gdyż nie mieli pojęcia, co się z nimi stało. Do spotkania doszło w 2013 r. dzięki mediom społecznościowym. Niestety rodzeństwu nie było dane zobaczyć się w komplecie - Lana zmarła na raka kilkanaście lat wcześniej. Jej papierów adopcyjnych nie odnaleziono - prawdopodobnie spłonęły w pożarze. Sue Ellen dorastała w Chicago, całkiem blisko swojego rodzinnego domu.

Co do pani Chalifoux to po tym, jak już pozbyła się wszystkich swoich dzieci, ponownie wyszła za mąż, urodziła jeszcze 4 córki i żyło jej się całkiem dobrze. Co ciekawe, jako dorośli już ludzie, sprzedane dzieci postanowiły ją odwiedzić. Po spotkaniu opisali ją jako kobietę całkowicie pozbawioną uczuć, która nie wykazała nawet odrobiny żalu z powodu swoich decyzji z przeszłości. David bronił ją tłumacząc, że to były, trudne czasy: chodziło o przetrwanie. Milton był wstrząśnięty tym, że matka nawet ich nie przeprosiła. Z kolei Sue Ellen powiedziała o niej krótko: "Powinna spłonąć w piekle"

Website