Ekonomia dobrobytu

Pokazujemy inne perspektywy na kwestie społeczno-gospodarcze, niż te, które dominują w świadomości przeciętnego odbiorcy mediów, pracownika i przedsiębiorcy.

Cel:
Pokazanie innych perspektyw na kwestie społeczno-gospodarcze, niż te, które dominują w świadomości przeciętnego odbiorcy mediów, pracownika i przedsiębiorcy. O nas:
Jesteśmy grupą osób, która chciałaby pokazać, że sposób prowadzenia polityki gospodarczej proponowany przez obecne władze, media i pracowników instytucji finansowych, nie jest jedynym z możliwych. Chcemy przedstawić ekonomię jako

29/10/2021

Pamiętacie naszą serię wpisów na temat wskaźników alternatywnych do PKB? Chcemy polecić wam rozmowę z Janem Chudzyńskim. Chociaż tytuł na to jednoznacznie nie wskazuje, to wątek PKB wraca przez cały czas trwania wywiadu. Wspomniany został również kolejny wskaźnik — Indeks Odpowiedzialnego Rozwoju, przygotowany przez Polski Instytut Ekonomiczny.

Podkast przygotowała Fundacja Kaleckiego. Link znajdziecie w komentarzu pod postem. Dajcie znać, co sądzicie.

22/10/2021

Dzisiaj komentarz od współadministratora do tekstu „Why Everything is Suddenly Getting More Expensive — And Why It Won’t Stop”. Link do tekstu znajdziecie w komentarzach. Zapraszamy do dyskusji.

Tanio już było
(Dlaczego tak wielu nie rozumie związku globalnego ocieplenia z ich życiem)

Od paru już lat żyję w przytłaczającym przekonaniu, że styl życia naszego pokolenia: rozpasana konsumpcja bogatych (społeczeństw i jednostek), a w istocie cały system i polityka gospodarcza z nim związana, czyli imperatyw nieustannego, wiecznego wzrostu, uzależnienie kapitalizmu od rosnącej konsumpcji i związanej z tym nieokiełznanej eksploatacji zasobów naszej Planety i dewastacji jej środowiska naturalnego – wszystko to jest nie do utrzymania i wymaga pilnej, głębokiej zmiany. Odbywa się bowiem kosztem upadku planetarnych ekosystemów, klimatycznej katastrofy i olbrzymich kosztów społecznych – a więc czynników zupełnie nie uwzględnianych (lub uwzględnianych niedostatecznie) w polityce gospodarczej czy rachunkach ekonomicznych przedsiębiorców, a w modelach ekonomicznych z zasady pomijanych jako tak zwane czynniki zewnętrzne (externalities).

Wiemy dziś ponad wszelką wątpliwość kilka rzeczy związanych z powyżej zarysowanym problemem. Wiemy, że katastrofalne efekty środowiskowo-klimatyczne są wynikiem działalności człowieka, jego sposobu gospodarowania, stosunku do środowiska i nieuwzględniania dostępnej wiedzy naukowej. Wiemy też, że tych ekologicznych aspektów funkcjonowania w ramach dominującego od co najmniej kilku dekad systemu zglobalizowanego i zderegulowanego kapitalizmu, nie da się oddzielić od bardzo złożonych i negatywnych w istocie skutków społecznych i międzynarodowych, takich jak wykluczenie energetyczne i zdrowotne, rosnące nierówności materialne i rozwarstwienie społeczne, wojny o dostęp do kurczących się zasobów naturalnych, w tym do wody, czy też tak zwany neokolonializm. Są to problemy, których znaczna część nie tylko klasy najbogatszej i rządzącej, ale i klasy średniej, nie dostrzega. A właściwie, należałoby powiedzieć, że nie chce dostrzec, unika otwartej rozmowy na ten temat, odwraca wzrok od przekazu naukowego i obywatelskiego. Najlepszym przykładem takiej postawy są chyba ogromne trudności w dotarciu do nich z przekazem na temat stanu środowiska i klimatu. Zwłaszcza politycy i ekonomiści głównego nurtu mają skłonność do lekceważenia tej wiedzy, zwykle zasłaniając się swoiście pojętym racjonalizmem i odpowiedzialnością. Tak, jakby podcinanie gałęzi, na której się siedzi, było rozsądnym działaniem…

Tak więc, mając jako taką, wciąż dalece niepełną wiedzę na temat stanu naszego świata oraz kierunku i tempa jego zmian, musiałem dojść do wniosku, że oto nasza generacja, zwłaszcza moje pokolenie – pokolenie, które ochoczo wskoczyło na pokład okrętu zwanego „Koniec historii – bogaćcie się”, żyje, produkuje i konsumuje kosztem środowiska, a w konsekwencji kosztem przyszłych pokoleń.

I oto wpada mi w ręce artykuł Umaira Haque’a pt. „Dlaczego nagle wszystko drożeje, i dlaczego nie przestanie”, a w podtytule: „Witajcie w krainie Wielkiej Inflacji, czyli dlaczego przychodzi nam płacić za ukryte koszty epoki przemysłowej” (Eudaimonia, 7 pażdziernika 2021, tłumaczenie – moje). Autor mówi mi: nie, przyjacielu. Myślałeś, że tobie się upiecze, a koszty spadną na twoje dzieci i ich dzieci? No, nie: właśnie zaczynamy płacić… Więc to nie jest tak prosto, że ja należę do pokolenia burzącego równowagę, a następne pokolenia, pokolenia przyszłości, będą ponosić tego antropogenicznego zaburzenia konsekwencje. Przyszłość jest już tutaj, dziś spotyka się z przeszłością, a ja należę do obydwu stron: do winnych i do ofiar zarazem. To mi uświadomił Umair Haque, amerykański publicysta społeczny.

Haque dostrzega nie tylko wyżej zarysowane zjawiska, ale też wskazuje na konsekwencje dotychczasowego ich lekceważenia przez rządzących – konsekwencje znaczące dla naszych portfeli i jakości życia. Krótko mówiąc, ostrzega: ta fala inflacji nie da się zdusić standardowymi narzędziami polityki monetarnej i gospodarczej. To jest początek Wielkiej Inflacji, mówi, z którą będziemy żyć przez co najmniej kilka dekad. Dlaczego? Bo zaczynamy uwzględniać pomijane dotąd koszty – w formie podatków emisyjnych czy klimatycznych, zgodnie z zasadą zanieczyszczający płaci. Bo kurczące się zasoby, czasem znikające niczym owady-zapylacze z naszej przestrzeni, oczywiście drożeją. Bo kolejne pandemie, na które jesteśmy skazani w tym rozhuśtanym świecie, dodatkowo osłabiają nas gospodarczo…

Czemu więc tak niewielu jest naprawdę zaniepokojonych? Czemu większość wciąż odwraca głowę od złych wiadomości o zmianach w naszym środowisku, o 6. Wielkim Wymieraniu, o dramatycznie zwiększającej się częstotliwości bardzo groźnych ekstremalnych wydarzeń praktycznie już na całym świecie? Czy to lęk przed uznaniem, że trzeba zmienić swój styl życia, zrezygnować z tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, coś poświęcić nie wiadomo po co i dlaczego? Może właśnie z tego powodu chętnie słucha się przekazów, które my, uświadomieni klimatycznie, określamy jako greenwashing czy denializm – to są przekazy uspokajające, można powiedzieć - usypiające. Bo przecież racjonalnym jest przeciwdziałać zagrożeniu. A z całą pewnością nie jest racjonalnym chować głowę w piasek, a zwłaszcza – podcinać gałąź, na której się siedzi. Niestety, ludzkość wciąż, z uporem godnym lepszej sprawy, zajmuje się tym ostatnim.

We wstępie do swojej już sławnej książki „Mniej znaczy lepiej. O tym jak odejście od wzrostu ocali świat” (wyd. polskie – Karakter 2021), Jason Hickel pisze:
„Trudno nam pojąć, jak to działa, gdyż zwykliśmy myśleć o świecie w kategoriach odrębnych części, a nie złożonej całości. Tak zresztą nauczono nas myśleć nawet o nas samych – jako o oddzielnych jednostkach. Oduczyliśmy się zwracać uwagę na zależności między poszczególnymi elementami. Owady niezbędne do zapylania, ptaki kontrolujące populacje szkodników, larw i owadów, a przez to istotne dla żyzności gleby, namorzyny oczyszczające wodę morską w tropikach, koralowce, od których są zależne populacje ryb – te systemy żywe nie są wcale „gdzieś tam”, oddzielone od człowieka. Przeciwnie: nasz los jest spleciony z ich losem. One to także my, całkiem realnie.
Dzisiejszego kryzysu ekologicznego nie można w pełni zrozumieć, trwając przy tym samym redukcjonistycznym sposobie myślenia, który go wywołał.”

Widzimy więc, jak brak elementarnej wiedzy przyrodniczej (nie uczą nas tego dobrze), ale i skoncentrowanie uwagi na wąsko pojętym osobistym interesie (tego uczą nas dobrze) – te niezdrowe elementy naszego społecznego bytu, powodują, że nasi rządzący, a także ekonomiści wpływający na kształt polityki gospodarczej i społecznej (o kapitalistycznych rekinach nie wspominając), nie są poddani społecznej presji tak silnej, na jaką sytuacja egzystencjalnego kryzysu zasługuje.

Czy zatem jesteśmy skazani na kolejne pokolenie, którego członkowie jedną nogą będą wciąż taplać się w przeszłości, pozostając po części po stronie sprawców? Bo, że druga ich część będzie cierpieć los ofiar – to nie ulega wątpliwości. Jesteśmy wciąż na kursie ku katastrofie.

17 października 2021

14/10/2021

Okazuje się, że ekonomia nie jest zbiorem zasad wyrytych w kamieniu. Jeśli do tej pory słyszeliście, że podniesienie płacy minimalnej na pewno przełoży się na wzrost bezrobocia, to koniecznie sprawdźcie za co została przyznana ostatnia nagroda Banku Szwecji im. Alfreda Nobla. Link w komentarzu.

08/10/2021

Dzisiaj polecenie tekstu ze wstępem od współadministratora.

Profesor Julia Nelson twierdzi, że dzisiejsza ekonomia akademicka to „w znacznej swej części pseudo-nauka. Podważamy szanse na nasze przetrwanie, wciąż wyobrażając sobie ekonomię jako sferę wolną od etyki i troski”. Autorka przytacza wypowiedź guru wciąż dominującego nurtu w ekonomii, tzw. ekonomii neoklasycznej, zwanej również „neoliberalną”, noblisty prof. Miltona Friedmana: „Niewiele trendów może tak dogłębnie podważyć fundamenty naszego wolnego społeczeństwa, jak akceptacja przez korporacyjnych urzędników odpowiedzialności społecznej, innej niż zarabianie jak największej ilości pieniędzy dla swoich akcjonariuszy”. Takie myślenie, i zbudowany na nim dogmat absolutnego prymatu interesu korporacyjnego i, w konsekwencji — wzrostu PKB za wszelką cenę, odcisnęło się głębokim piętnem na jakości życia społeczeństw, milionów ludzi, również dużej części klasy średniej w krajach rozwiniętych. Co gorsza, w dużej mierze zagościło w głowach klasy politycznej, czego konsekwencją było stopniowe odejście od „kapitalizmu z ludzką twarzą” ku polityce zdominowanej przez neoliberalne dogmaty, zwłaszcza te o konieczności redukcji roli państwa oraz deregulacji i prywatyzacji wszystkiego, co się da. W czasach stawiania wzrostu PKB na ołtarzach, wprowadzono jednocześnie dogmat oszczędności, zwany polityką „austerity” — chodziło o oszczędności w wydatkach publicznych, takich, jak finansowanie oświaty, służby zdrowia, opieki społecznej. Zwykle jednocześnie wprowadzano obniżki podatków dla przedsiębiorstw i ulgi dla najzamożniejszych. Stąd mieliśmy niebywały wzrost nierówności społecznych. Efekty kilku dekad tej polityki widzieliśmy szczególnie wyraźnie w czasie kolejnych fal pandemii koronawirusa, gdy okazało się, że współczesne gospodarki nie radzą sobie, a najbardziej narażeni na jej skutki są ich najsłabsi i najubożsi obywatele. Gdy ci ostatni walczyli o przetrwanie, tracąc źródła utrzymania, garstka najbogatszych pomnażała swoje bogactwo o kolejne miliardy dolarów. A wzrost PKB, chwilowo zachwiany z powodu pandemii, nie przestał być bożkiem, nawet w sytuacji, gdy widać jak na dłoni, że jego wzrost nijak się ma do sytuacji zwykłych ludzi.

Zainteresowani mogą odnaleźć w komentarzach link do tekstu w języku angielskim.

02/10/2021

Kończymy serię postów na temat PKB i alternatyw dla tego wskaźnika. Mamy nadzieję, że pokazaliśmy, że PKB opisuje jedynie fragment naszej rzeczywistości gospodarczej i nie wystarcza do pełnego określenia jakości życia obywateli danego państwa. Warto pamiętać, że PKB odzwierciedla poziom aktywności gospodarczej, a niekoniecznie dobrobyt społeczeństwa (chociaż często z nim koreluje).

Ocenianie jakości życia na tej podstawie jest jak wydawanie opinii na temat moralności drugiego człowieka w oparciu o liczbę kalorii, które zużywa w ciągu dnia. W takim abstrakcyjnym przypadku im więcej zużytych kalorii i aktywności przez 24 godziny, tym lepsza opinia o człowieku. Oczywiście każdy rozsądny człowiek zwraca uwagę na to, jakie efekty przynoszą spalone kalorie i aktywności. Podobnie w ekonomii — warto zwracać uwagę na rezultaty jakie przynosi wzrost PKB. Do takich ocen mogą posłużyć wskaźniki i rankingi które zaprezentowaliśmy w pozostałych postach.

29/09/2021

Ekonomiści skupieni wyłącznie na PKB mogą nie dostrzegać wyników badań z innych dziedzin nauki. W efekcie wskaźnik przestanie opisywać faktyczny dobrobyt i ograniczy się wyłącznie do aktywności gospodarczej — stanie się przeszkodą, a nie przydatnym narzędziem. Modele ekonomiczne i wskaźniki są uproszczonymi obrazami świata, dlatego warto łączyć je z wiedzą z innych dziedzin. O tym do czego może prowadzić nadmierne przywiązywanie się do PKB i paradygmatu wzrostu możecie dowiedzieć się z postu poniżej.

📢 Wczoraj na całym świecie, w tym w 21 polskich miastach, odbywał się Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Ogromna liczba osób - zwłaszcza młodych - zaniepokojonych wizją swojej przyszłości, domaga się podjęcia radykalnych działań, aby zapobiec kryzysowi klimatycznemu. Organizatorzy strajku przekonują, że kryzys klimatyczny pociągnie za sobą kryzys praw człowieka i katastrofę gospodarczą. 🔥

Ale przecież nie musimy się nadmiernie martwić wpływem globalnego ocieplenia na gospodarkę. Słyszeliście Extinction Rebellion Polska, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, Jakub Wiech pisze - mikroblog? Możecie się rozejść... Tak przynajmniej twierdzą neoklasyczni ekonomiści (wśród nich zdobywca Nagrody Banku Szwecji z dziedziny Ekonomii). Ich przewidywania są zastanawiająco optymistyczne, w porównaniu do ostrzeżeń naukowców o niszczycielskim wpływie globalnego ocieplenia na biosferę.

⚙️ ŻAŁOSNE ZAŁOŻENIA 🔬

Zdaniem Williama D. Nordhausa, zwiększenie średniej globalnej temperatury o 4°C spowoduje spadek globalnego PKB zaledwie o 3.6%. Dlaczego interesuje go akurat zmiana o cztery stopnie? To poziom, który Nordhaus określa mianem “optymalnego” jeśli patrzeć pod kątem zrównoważenia szkód wywołanych przez zmianę klimatu i kosztów powstrzymania globalnego ocieplenia. Tylko, jak się za chwilę dowiemy, szkody wywołane zwiększeniem temperatury zostały oszacowane w sposób - delikatnie mówiąc - niedorzeczny.

Heterodoksyjny ekonomista Steve Keen odpowiada, że neoklasyczna ekonomia “zatrważająco kiepsko” analizuje skutki zmian klimatu. Jak tłumaczy, mainstreamowi ekonomiści stworzyli własne prognozy szkód, opierając się o trzy założenia o wątpliwej jakości:
a) zakładają, że 87% amerykańskiej działalności gospodarczej nie będzie dotknięte zmianami klimatu, bo… produkcja odbywa się w budynkach;
b) wykorzystują istniejące relacje pomiędzy różnicami temperatur w różnych miejscach świata a PKB jako przybliżenie wpływu globalnego ocieplenia na światowe PKB;
c) wykorzystują optymistyczne oczekiwania innych ekonomistów, którymi “rozcieńczają” ekstremalne ostrzeżenia klimatologów.

Pozbywając się tych wątpliwych założeń otrzymujemy znacznie mniej optymistyczne prognozy. Szkody wynikające ze zmian klimatu mogą być nawet tak duże, że zagrożą przetrwaniu ludzkiej cywilizacji.

William Nordhaus nie jest byle kim. W 2018 roku Otrzymał Nagrodę Banku Szwecji w dziedzinie nauk ekonomicznych dla uczczenia pamięci Alfreda Nobla (tzw. Nagroda Nobla z Ekonomii) za swoje badania dotyczące właśnie… zmian klimatu.
Opinie ekonomistów mają kluczowe znaczenie dla tego w jaki sposób nasze rządy i organizacje międzynarodowe zajmą się nadchodzącą katastrofą klimatyczną. A ekonomiści głównego nurtu bagatelizują problem, zasłaniając się kuriozalnymi założeniami i uznają, że w najgorszym wypadku, po prostu będziemy “siedzieć w domach jak w Arabii Saudyjskiej”.

🏜 “INTERESUJĄCE” INTERPRETACJE 🗻

W jaki sposób Nordhaus obliczył powiązanie między wzrostem temperatur a spadkiem PKB?

Ano, porównał wyniki gospodarcze w najgorętszych miastach w USA, w najchłodniejszych i w tych pośrodku. Przy okazji zauważył, że występują inne czynniki, które silniej wpływają na różnice w PKB niż temperatura. A skoro miasta mają tak podobną produktywność pomimo różnic w średniej temperaturze (sięgających powyżej 10 stopni celsjusza), to wystarczy tylko przełożyć tę słabą relację na cały świat. Voilà!

Powtórzmy: Neoklasyczni ekonomiści założyli, że nie ma znaczenia w jaki sposób zmienia się temperatura. Ze względu na szerokość geograficzną czy ze względu na zwiększenie stężenia CO2 w atmosferze Ziemi - dla nich to bez różnicy. Nie kwestionujemy ogólnego sensu dokonywania analizy statystycznej tego rodzaju. Pozyskane dane mogłyby w innych okolicznościach okazać się całkiem użyteczne. Co jest kuriozalne, to to, że Nordhaus stworzył całkowicie fałszywą analogię pomiędzy efektami lokalnych różnic temperatury a skutkami globalnej zmiany klimatu.

Cytując klimatologa Daniela Swaina: “Globalny klimat cieplejszy o 10 stopni od obecnego to nie to samo, co dodanie wszędzie 10 stopni przy obecnym klimacie. Jest to wprawdzie powszechny błąd, ale można rzec, że całkiem niebezpieczny.”

Przeprowadzona przez Nordhausa analiza statystyczna pokazała, że produkt stanowy brutto (per capita) [dalej: “GSP”] rośnie zaczynając od najniższych temperatur, osiąga maksimum przy średnich temperaturach a potem zaczyna spadać. Ekonomiści głównego nurtu założyli, że taka sama relacja będzie występowała na całym świecie w przypadku globalnego ocieplenia. Równanie, które Nordhaus opracował na podstawie swoich analiz wygląda tak:

ΔPKB = −0.318% × ΔT²

Zgodnie z tym równaniem, PKB spadnie o iloczyn współczynnika (0,318%) i zmiany w temperaturze podniesionej do kwadratu. Wynika z tego, że zmiana średniej temperatury w kraju o 4 stopnie celsjusza spowoduje spadek PKB na osobę zaledwie o 5%. W międzyczasie Nordhaus zdążył jeszcze skorygować wyżej wymieniony współczynnik do wartości 0,227%, utwierdzając negacjonistów klimatycznych w przekonaniu, że globalne ocieplenie to w sumie nic strasznego. Przynajmniej według obliczeń ekonomistów głównego nurtu.

👩‍🔬 OLANE OPINIE 👨‍💼

Jakby tego było mało, “noblista” zignorował również opinie ekspertów. Nordhaus rozpoczął swoje badanie kierując listy do 10 ekonomistów, 4 “innych naukowców społecznych” i 5 “naukowców-przyrodników i inżynierów”. Jeden z konsultowanych ekonomistów, Larry Summers, tak podszedł do sprawy: “Moja odpowiedź jest taka, że wartość z istnienia [gatunków flory i fauny] jest bez znaczenia - nie obchodzą mnie mrówki, chyba że do stosowania leczniczego”.

Z przeciętnych szacunków ekonomistów miało wynikać, że zwiększenie temperatury o 3 stopnie do 2090 r. spowoduje stratę 0,4% PKB. Za to szacunki naukowców-przyrodników dotyczące rozmiarów szkód spowodowanych zmianą klimatu były 20-30 razy wyższe od obliczeń mainstreamowych ekonomistów (klimatolodzy przewidywali spadek PKB o 12,3%). Nordhaus zamiast ustalić przyczyny rozbieżności w szacunkach… wykluczył w całości opinie nie-ekonomistów.

📈 FELERNE FUNKCJE 📉

“Funkcja szkody” wyprowadzona przez Nordhausa ma postać paraboli podobnej do znanej i lubianej “krzywej Laffera”. Podobieństwo nie jest przypadkowe. Dobry neoklasyczny ekonomista jest w stanie przedstawić każdy skomplikowany element prawdziwego świata w postaci równania wielomianowego drugiego stopnia. A jeśli problemu nie da się opisać jako funkcji gładkiej, to najprawdopodobniej problem w ogóle nie istnieje.

Tymczasem, nawet średnio zorientowana osoba zauważy, że skutków zmiany klimatu nie da się zobrazować za pomocą gładko opadającej linii - zmiany mogą mieć przecież charakter nagły lub skokowy. Więc jak noblista dotarł do wniosku, że da się uzasadnić zastosowanie funkcji kwadratowej do zjawiska tak skomplikowanego jak zmiana klimatu? Nordhaus najzwyczajniej wykorzystał niepoprawnie zinterpretowaną literaturę naukową.

Klimatolodzy przyznają na przykład, że pokrywy lodowe NIE ZDĄŻĄ stopnieć w całości w ciągu kilku następnych wieków, pomimo wzrostu temperatury. Nordhaus idąc tym tropem zupełnie zignorował fakt, że to ludzkie decyzje podejmowane już w tym stuleciu będą W CAŁOŚCI ODPOWIEDZIALNE za to, że lodowce stopnieją.

Ponadto Nordhaus błędnie uznał, że zdaniem klimatologów „nie ma żadnych punktów krytycznych na horyzoncie czasowym krótszym niż 300 lat, pod warunkiem, że globalne temperatury nie wzrosną o co najmniej 3 stopnie”. W rzeczywistości badacz klimatu Tim Lenton i inni naukowcy zidentyfikowali już samo zaniknięcie letniego lodu morskiego w Arktyce jako punkt krytyczny, który może nastąpić do 2035 roku. Do zniknięcia letniego lodu morskiego wystarczy wzrost między 0,5°C a 2°C. To o od 2 do 3,5 stopni mniej niż wynosi “optymalny” wzrost temperatury według Nordhausa.

Mówiąc tak dosadnie jak się da: Nordhaus zwyczajnie manipulował literaturą naukową, żeby usprawiedliwić użycie ładnie wyglądającej ciągłej funkcji do opisu strat PKB wywołanych przez zmianę klimatu.

Pracę Nordhausa można określić jako “zmyślanie liczb, dla poparcia swoich przekonań”. Wyniki badań podobnych do tych przeprowadzonych przez “noblistę” są całkowicie niemiarodajne, a mimo to używa się ich do kalibrowania Zintegrowanych Modeli Oceny (Integrated Assessment Models - IAM), stosowanych przez rządy państw do wyznaczania kierunku politycznych reakcji na zmianę klimatu. Ale wpływ ekonomistów wykracza poza zwykłe doradzanie rządom. Uczestniczą oni w tworzeniu oficjalnych raportów IPCC („Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu”), głównego organu koordynującego reakcję ludzkości na zmiany klimatu.

🍩 PODSUMOWANIE 🍩

Świat, w którym średnia temperatura wzrośnie o 4°C powyżej poziomów preindustrialnych, zostanie dotknięty przez bezprecedensowe fale upałów, dotkliwe susze i powodzie. Efekty katastrofy klimatycznej będą miały poważny wpływ na całe systemy społeczne oraz ekosystemy, a nie tylko na te, których “działalność odbywa się poza budynkami”.

Produkty, których używamy na co dzień pochodzą z miejsc najbardziej zagrożonych skutkami zmian klimatycznych (Azja Południowo-Wschodnia). I nawet zakładając, że globalne ocieplenie początkowo łagodnie obejdzie się z Polską, to drastycznie wpłynie na ceny importowanej żywności czy elektroniki. Oczywiście, mainstreamowi ekonomiści będą przez dłuższy czas ukrywać wzrost cen za historiami o “drukowaniu zbyt dużej ilości pieniędzy”, żeby odwrócić uwagę, od faktu, że ekonomicznych skutków katastrofy klimatycznej doświadczamy tu i teraz.

Z analizy prac Williama D. Nordhausa nasuwa się jeden kluczowy wniosek: neoklasyczni ekonomiści usilnie próbują pokazać, że koszt skutecznej walki z globalnym ociepleniem będzie większy niż same skutki katastrofy klimatycznej. Nieprzypadkowo jest to wniosek bardzo korzystny dla kapitalizmu - “biznes jak zwykle” dalej będzie mógł się kręcić.

Prawda jest inna. Neoklasyczne modele zupełnie nie radzą sobie w ukazaniu całościowych skutków katastrofy klimatycznej, a neoklasyczni ekonomiści tworzą analizy pod tezę (ich teza brzmi: “skutki globalnego ocieplenia nie są takie straszne, a kapitalizm sobie ze wszystkim poradzi”). Ekonomiści głównego nurtu lubią bronić się argumentami, że “teoretyczne modele nie muszą odwzorowywać rzeczywistości, żeby były przydatne”, albo jak to ujął nasz ulubieniec neoliberał Milton Friedman: “Im bardziej znacząca teoria, tym bardziej nierealistyczne założenia”. Ale wzięcie tego powiedzonka ekonomistów na serio grozi poważnymi konsekwencjami. Całkowicie oderwane od rzeczywistości obliczenia (nawet jeśli są zaledwie “modelem dydaktycznym”) przedostają się do prawdziwego świata jako naukowa podstawa do podejmowania długofalowych decyzji politycznych. Neoklasyczni ekonomiści, puszczając w świat bajkę o wszechstronności abstrakcyjnych modeli matematycznych, dają milczące przyzwolenie na wykorzystywanie ich prac, tam gdzie nie mają one zastosowania. Na przykład przy opracowywaniu planów zapobiegnięcia katastrofie klimatycznej.

Potrzebne jest zatem alternatywne spojrzenie na całokształt ekologicznych i społeczno-gospodarczych wyzwań, przed którymi stoi ludzkość. Na szczęście, modele patrzące na ekonomię w sposób nieortodoksyjny i holistyczny już istnieją. Warto przywołać chociażby tzw. “model obwarzanka”, stworzony przez angielską ekonomistkę Kate Raworth. Doughnut economy zakłada, że rozwój gospodarczy musi mieć dwie granice: zewnętrzną - limit ekologiczny (np. Zanieczyszczenie powietrza, pobór słodkiej wody, utrata bioróżnorodności), i wewnętrzną - fundament społeczny (na który składają się m.in.: dostęp do edukacji, wody pitnej i dachu nad głową, równość społeczna, stabilność polityczna i demokratyczny pluralizm). Taki model gospodarki nie mierzy rozwoju społeczeństwa miarą wzrostu PKB, integruje działalność ludzką i środowisko naturalne w całościowy, spójny system oraz pielęgnuje najlepsze z ludzkich cech (zdolność współpracy, empatię), zamiast traktować człowieka jako egoistycznego homo oeconomicus nastawionego wyłącznie na maksymalizację własnych korzyści.

24/09/2021

Publikacja Organizacji Narodów Zjednoczonych – World Happiness Report – to badanie stanu globalnego szczęścia. Raport klasyfikuje 156 krajów według ocen respondentów, którzy są pytani o zadowolenie ze swojego życia. W raporcie wykorzystywane są przede wszystkim dane z Gallup World Poll. Ostatni raport był liczony nieco inaczej ze względu na pandemię coronavirusa. Co ciekawe, zmiana metodologii nie wpłynęła znacząco na wyniki rankingu. Od lat na pierwszym miejscu znajduje się Finlandia. W kolejnych latach pozostałe miejsca na podium dzieliły między siebie Dania, Norwegia, Islandia i Szwajcaria. Natomiast Polska znalazła się na 44. miejscu w ostatnim raporcie. Jak widać, ranking w niektórych przypadkach mocno różni się od rankingu PKB per capita, co może oznaczać, że nie tylko siła wytwórcza, ale również racjonalna i prospołeczna polityka państwa ma ogromne znaczenie w jakości życia jej mieszkańców.

Po więcej informacji zapraszamy na strony WHR. Link podamy w komentarzu.

04/09/2021

Kontynuujemy cykl postów o wskaźnikach opisujących gospodarkę, a raczej dobrobyt obywateli. Kolejnym będzie szczęście narodowe brutto (Gross National Happiness). Co to takiego?

To wskaźnik stworzony i wykorzystywany w Królestwie Bhutanu. Służy mierzeniu jakości życia. Buduje się go na podstawie ankiet, które zawierają pytania dotyczące m.in. czasu poświęcanego na medytację, spotkań ze znajomymi, bezpieczeństwa finansowego lub stanu zdrowia.

Na razie wskaźnik szczęścia narodowego brutto należy traktować jako ciekawostkę. Nie jest on powszechnie przyjęty, więc nie możemy stosować go do porównywania poziomu życia w Bhutanie z innymi państwami. Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się więcej na ten temat, to zapraszamy do wysłuchania odcinka podkastu Dział Zagraniczny na temat Bhutanu. Link w zamieścimy w sekcji komentarzy.

01/09/2021

Martwicie się rosnącą inflacją? Zastanawiacie się dlaczego NBP nie wykonuje żadnych konkretnych działań, żeby zaradzić temu zjawisku?

Polecamy wpis doktora Macieja Grodzickiego, który wyjaśnia dlaczego podwyżka stóp procentowych niekoniecznie jest pożądanym rozwiązaniem i przy okazji podaje alternatywne sposoby radzenia sobie ze wzrostem cen.

27/08/2021

GPI (Genuine Progress Indicator, wskaźnik rzeczywistego rozwoju) to wskaźnik wykorzystywany przez ekonomistów ekologicznych (ekonomia ekologiczna koncentruje się na zrównoważonym rozwoju, który pozwoli kolejnym pokoleniom korzystać ze środowiska naturalnego oraz poradzić sobie z kryzysem klimatycznym). Podobnie jak HDI, GPI poszerza zakres mierzonych danych i precyzyjniej niż PKB opisuje rzeczywistość. Zawiera m.in.:
☑ wartość konsumpcji indywidualnej,
☑ wartość pracy w gospodarstwach domowych i opieki nad dziećmi,
☑ wartość wyższego wykształcenia,
☑ wartość pracy wolontariuszy,
☑ koszty wynikające z przestępczości,
☑ koszty niepełnego zatrudnienia,
☑ koszty środowiskowe wynikając z zanieczyszczenia wód i atmosfery, hałasu, utraty terenów bagiennych, utraty terenów rolniczych, utraty lasów pierwotnych itd.
(Pełną listę zmiennych wykorzystywanych do stworzenia wskaźnika znajdziecie pod linkiem, który podamy w komentarzu pod postem).

Łatwo dostrzec, że GPI zwraca uwagę na środowisko naturalne oraz działania, które wpływają na jakość naszego życia, ale — w odróżnieniu od konsumpcji i inwestycji — nie zawsze są mierzone. Jednocześnie jest to wskaźnik o wiele bardziej złożony, a jego przygotowanie wymaga zdecydowanie większego wysiłku.

30/07/2021

Po krótkiej przerwie wracamy do postów na temat PKB. Czy dla tego wskaźnika jest jakaś alternatywa? Tak. Jednym z pomysłów na pomiar wzrostu dobrobytu było stworzenie wskaźnika Human Development Index.

Wskaźnik HDI składa się z kilku elementów:
☑️ przewidywanej długości życia mieszkańców kraju,
☑️ wskaźnika mierzącego analfabetyzm oraz przeciętną liczbę lat edukacji,
☑️ produktu krajowego brutto per capita ujętego według parytetu siły nabywczej.

Wskaźnik HDI opisuje rzeczywistość społeczno-ekonomiczną w szerszy sposób niż PKB, PKB per capita lub PKB per capita PPP. Pozwala lepiej ocenić dobrobyt kraju, ponieważ uwzględnia na co wypracowanych dochód został przeznaczony. Rankingi krajów ułożone według wskaźnika HDI są często różne od tych przygotowywanych na podstawie produktu krajowego brutto. Niestety, w debacie publicznej współczynnik HDI jest używany rzadziej niż PKB.

Grzegorz W. Kołodko: Dokąd zmierza ekonomia? 16/07/2021

Robimy krótką przerwę od kampanii na temat PKB, żeby podzielić się ciekawym tekstem Grzegorz W. Kolodko z komentarzem współadministratora strony.

⬇⬇⬇

Już myśleliśmy, że jeśli nie Europa cała, to przynajmniej nasz kraj jest pozbawiony ekonomistów akademickich o zdolności do reagowania na zmieniający się świat. Ba! Do próby zrozumienia tych zmian i podjęcia próby dania odpowiedzi na pytanie o taką politykę gospodarczą, która by była adekwatna do charakteru i skali wyzwań, przed jakimi stajemy. I oto profesor Kołodko podejmuje wyzwanie i... sam się zdumiewa tym, jak słabo ekonomia jest nań przygotowana:

„O jaką ekonomię zatem nam chodzi? Co ona ma analizować i interpretować? Czy, a jeśli tak, to co i jak ma proponować zmieniać na lepsze? To zdumiewające, bo gdy wydawać by się mogło, że nagromadzona przez wieki wiedza ekonomiczna powinna dostarczać łatwych i zgodnych odpowiedzi na te pytania, częstokroć staje bezradna wobec gromadzących się wyzwań”.

Lecz, co ważne i godne szacunku, profesor próbuje przynajmniej zarysować kierunek zmian, i czyni to naprawdę odważnie. Choć nie można oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy na poziomie ogólników, że wciąż brak upragnionych konkretów. Konkretów, których w końcu mamy, jako społeczeństwo, prawo oczekiwać. Bo przecież kto, jak nie ekonomiści, powinien zaproponować podstawy i ramy polityki gospodarczej na miarę kryzysu egzystencjalnego, społeczno-gospodarczego i środowiskowo-klimatycznego. Oto, co pisze prof. Kołodko:

„Kluczowy element koniecznej zmiany paradygmatu ekonomii to odejście od dyktatu maksymalizacji zysku i ilościowego wzrostu produkcji jako celu gospodarowania oraz sformułowanie go na nowo, z uwzględnieniem imperatywu podporządkowania krótkookresowych interesów prywatnego kapitału długookresowym interesom publicznym. Ważną zasadą rządzącą gospodarką przyszłości powinno być umiarkowanie, czyli świadome dostosowywanie rozmiarów ludzkich, rzeczowych i finansowych strumieni i zasobów do wymogu zachowania długookresowej harmonii”.

Czego więc brakuje w tym tekście, który jest ważny i pomyślny, jak mało co w tych czasach? Chyba brakuje dowodu na to, że profesor, w przeciwieństwie do 99% polskich ekonomistów (akademickich!), zdążył zapoznać się z jednym chociażby raportem IPCC (lub innej naukowej instytucji) na temat tego, co dzieje się z klimatem i środowiskiem naturalnym naszej planety. Bo dowodem na to byłoby nazwanie rzeczy po imieniu: tak, mamy konsensus naukowy, że z powodu działań człowieka nasza cywilizacja staje przed wielkim, egzystencjalnym kryzysem, którego nie przetrwa, jeśli natychmiast nie zmieni naszego sposobu funkcjonowania i nie wprowadzi zupełnie nowej polityki gospodarczej — prawdziwie zrównoważonej i sprawiedliwej transformacji.

Grzegorz W. Kołodko: Dokąd zmierza ekonomia? Trzonem ekonomii pozostaje badanie sprzeczności interesów ekonomicznych i proponowanie sposobów ich rozwiązywania. Tam, gdzie nie ma sprzeczności interesów, tam nie ma ekonomii – pisze Grzegorz W. Kołodko, były wicepremier i minister finansów.

Chcesz aby twoja firma była na górze listy Organizacja Non-profit w Srodmiescie?
Kliknij tutaj, aby odebrać Sponsorowane Ogłoszenie.

Strona Internetowa

Adres


Srodmiescie

Inne Srodmiescie organizacje non-profit (pokaż wszystkie)
Stowarzyszenie Twoja Sprawa Stowarzyszenie Twoja Sprawa
Ulica Marszałkowska 126/134
Srodmiescie, 00-008

www.twojasprawa.org.pl

Vu’traat Clan - MMCC Poland Vu’traat Clan - MMCC Poland
Srodmiescie

Vu'traat Clan -Polski Klan Mandalorian, będący częścią Mando Mercs Costume Club.

Pogoń Ruska Pogoń Ruska
Srodmiescie

Strona stowarzyszenia "Pogoń Ruska"

Polskie Towarzystwo Farmaceutyczne/ Polish Pharmaceutical Society Polskie Towarzystwo Farmaceutyczne/ Polish Pharmaceutical Society
Srodmiescie, 00-238

Zasadnicze kierunki działalności Towarzystwa to wspomaganie ruchu naukowego oraz wspieranie rozwoju zawodowego farmaceutów w obszarze ochrony zdrowia.

S.S. LAZIO Supporters S.S. LAZIO Supporters
Srodmiescie

S.S. Lazio Supporters

Obszary ekopoetyki Obszary ekopoetyki
Krakowskie Przedmieście 26/28
Srodmiescie, 00-927

Międzynarodowa konferencja naukowa „Obszary ekopoetyki”. Odbędzie się 24-25 października 2022 roku

Polskie Towarzystwo Biologii Medycznej Polskie Towarzystwo Biologii Medycznej
Srodmiescie

Celem stowarzyszenia jest działalność publiczna na rzecz promocji oraz popieranie rozwoju w obszarze dyscypliny wiedzy – biologii medycznej

Z LIŚCIA Z LIŚCIA
Warszawa
Srodmiescie

Uderzamy z liścia w lico zmian klimatycznych! Zapraszamy już niedługo na nasz pokaz pt. "SZEW - Szybko Zobacz! Eko Wybieg" online. Promujemy ubrania z drugiej ręki i zagłębiamy si...

Atypika Atypika
Srodmiescie

Misją naszej fundacji jest sprzyjanie rozwojowi neurokultury poprzez pogłębianie świadomości społeczn

Turystyczna Organizacja Otwarta Turystyczna Organizacja Otwarta
Tyniecka 12 Lok. 11
Srodmiescie, 02-630

TOO jest dla wszystkich po to by uświadamiać, że każda firma działające w obszarze turystyki, branży MICE i HoReCa jest równie ważna, a cały rynek tworzony przez te gałęzie gospoda...

Obywatelska Polska - twój głos jest ważny Obywatelska Polska - twój głos jest ważny
Srodmiescie

Więcej informacji już wkrótce...

Forum Aktywizacji Obszarów Wiejskich Forum Aktywizacji Obszarów Wiejskich
Nowy Świat 34 Lok. 6
Srodmiescie, 00-363

Celem FAOW jest działalność na rzecz rozwoju obszarów wiejskich i ich mieszkańców, wspieranie