Perły greenwashingu

Perły greenwashingu

Opisujemy i poddajemy obiektywnej krytyce komunikaty i działania marketingowe o cechach greenwashingu Zapraszamy do nadsyłania nam przykładów greenwashingu.

"Greenwashing, zwany też ekologią fasadową, oznacza niezgodne ze stanem rzeczywistym promowanie ekologicznych zalet danego produktu lub usługi. Praktykują go firmy, stowarzyszenia, lokalna administracja publiczna czy politycy. Walkę przeciwko temu zjawisku od lat toczy wiele organizacji promujących ochronę środowiska lub chroniących prawa konsumentów. Greenwashing jest niebezpieczny dla środowiska

11/02/2024

👉Grenwashing nie zawsze ma postać zielonego logo i mętnych sformułowań w reklamach. Dużo poważniejsze są mity na temat rzeczywistości. Cykl ” kontynuujemy rozmową z dr. hab. inż. z Katedry Ochrony Środowiska i Dendrologii SGGW w Warszawie, ekspertem Koalicji Klimatycznej. 👈
***

🍀🍀 Panie Profesorze, przejrzyjmy się mitom dotyczącym sektora rolno-spożywczego

🥕🥕 Zbigniew Karaczun: Zacznijmy od mocno pokutującego w Polsce , , a dieta bezmięsna zdrowiu szkodziła. Wybrzmiał on w badaniu agencji Zymetria „Talerz Polaka” [link pod postem]. Również ankietowani rodzice uważali, że nie da się zapewnić bezpiecznego rozwoju dzieci bez mięsa.

🍀🍀 A da się?

🥕🥕 Z.K.: Tak uważa np. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która rekomenduje znaczące zmniejszenie ilości mięsa w diecie, do 40-70 g/dzień. Oznacza to, że zdrowa jest dieta, w której produkty zwierzęce stanowią niewielki dodatek do warzyw, produktów zbożowych i owoców, a nie zasadniczą część posiłku. A teraz . Większość konsumentów nie ma pojęcia, że rolnictwo to jeden z sektorów o największym destrukcyjnym wpływie na przyrodę i klimat. Z badań wynika, że ten aspekt polscy konsumenci rzadko biorą pod uwagę przy wyborze produktów.

🍀🍀 Powiedzmy o tym wpływie.

🥕🥕 Z.K.: Zacznijmy od tego, że istnieje podstawowa sprzeczność między rolnictwem a bioróżnorodnością. Natura „dąży” do dużej różnorodności, bo na gęstości połączeń troficznych buduje odporność. Ideałem rolnictwa jest zaś monokultura, czyli uprawa lub hodowla jednego gatunku. W rolnictwie przemysłowym monokultura schodzi do poziomu genetycznego. W Brazylii mamy po 250 tys. hektarów upraw jednorodnych genetycznie odmian roślin (GMO). Z punktu widzenia producentów (bo to nie rolnicy, a korporacje zajmują się produkcją soi GMO), monokultury są najwygodniejsze. Rośliny razem kiełkują i dają plon, więc można zsynchronizować zabiegi, stosować mechanizację. Korporacje bez problemu kupują ziemię, więc jak ją zanieczyszczą pestycydami i wyjałowią, to wycinają kolejny kawałek lasów tropikalnych i zaczynają od nowa. Wydaje nam się, że to nas nie dotyczy, a przecież Polska importuje mnóstwo soi na paszę dla zwierząt. Co prawda rozwijamy produkcję kukurydzy na kiszonkę, ale i tak jesteśmy dużym importerem soi GMO. Taniej, więc prawdopodobnie z wylesiania.

🍀🍀 Czyli im bardziej intensywne rolnictwo, tym większa eksploatacja gleby, tym większa uniformizacja gatunków uprawnych, a do tego wylesianie…

🥕🥕 Z.K.: Dzisiaj rolnictwo jest największym konsumentem wody na świecie - pochłania ok. 70% jej światowego zużycia. I zanieczyszcza ją. Stosowanie nawozów powoduje eutrofizację, czyli zanieczyszczenie wód substancjami biogennymi (azot, fosfor). Skutkiem są zakwity sinic, glonów, a w dłuższej perspektywie zarastanie zbiorników i śmierć życia biologicznego. Masowo używane w rolnictwie pestycydy zabijają organizmy żywe na lądzie i w wodach. Do tego dochodzą podawane zwierzętom antybiotyki, których przenikanie do środowiska powoduje zagrożenie sanitarne (antybiotykoodporność). Rolnictwo jest też potężnym emitentem gazów cieplarnianych: metanu pochodzącego głównie z hodowli bydła i podtlenku azotu wynikającego ze stosowania nawozów sztucznych. Według raportów klimatycznych ONZ (IPCC), sektor rolno-spożywczy odpowiada za 25-37% całkowitych przypisywanych człowiekowi emisji gazów cieplarnianych! Rolnictwo zanieczyszcza też powietrze emisjami amoniaku (75-80% całkowitych emisji gazu ze źródeł antropogennych) i pyłami. Wyjałowiona gleba jest tak lekka, że wiatr ją porywa i po prostu zabiera z pola.

🍀🍀 Bez nawozów sztucznych podobno się nie wyżywimy.

🥕🥕 Z.K.: To . Unijna „Strategia od pola do stołu” mówi, że musimy ograniczyć nawozy i pestycydy. Część rolników odpowiada, że w dzisiejszym świecie to niemożliwe. Rzeczywiście przy obecnym modelu rolnictwa wielkoprzemysłowego, które jest bardzo intensywne i wyspecjalizowane, to się nie uda. Ale zrównoważony model rolnictwa zakłada, że nawozy otrzymujemy łącząc produkcję roślinną i zwierzęcą. , że rolnictwo przyjazne przyrodzie nie uwzględnia hodowli. Dzięki zwierzętom możemy zamknąć obieg materii w obrębie jednego gospodarstwa. Przyjmuje się, że na hektar powinny przypadać dwa duże zwierzęta, np. krowy, których odchody po skompostowaniu będą wykorzystane do wzbogacania gleby w humus, węgiel organiczny, azot roślinny. Substytut nawozów azotowych oferują też rośliny bobowate. Glebę możemy też nawozić resztkami pożniwnymi, np. słomą, o ile zostawimy ją na polu. Zamiast słomę palić, lepiej ją przyorać. Chodzi o to, żeby zabierać glebie jak najmniej składników odżywczych i nie zmniejszać zawartości materii organicznej. My i tak zabieramy dużo w postaci plonu konsumpcyjnego, więc to, co możemy, zostawmy.


🍀🍀 Tylko czy Polska może utrzymać obecną skalę hodowli bez taniej paszy z GMO?

🥕🥕Z.K.: Pytanie, czy chcemy w ogóle mieć taką hodowlę. I tu mamy , jakoby rolnictwo zrównoważone nie było w stanie wyżywić obecnej populacji. Jeżeli Polacy będą mieli taki apetyt na mięso jak dziś (75kg na osobę na rok), to pewnie nie wyżywi. Ale mięso musimy ograniczyć. Z uwagi na nasze zdrowie i przetrwanie życia na planecie. 80% energii, którą wkładamy w rolnictwo idzie na produkcję mięsa, które w zamian dostarcza tylko 40% białka i 20% kalorii. A 32% żywności marnujemy. Jeśli przejdziemy na dietę planetarną (a więc maks. 0,5 kg mięsa na osobę na tydzień) i ograniczymy marnotrawstwo, to zrównoważone rolnictwo spokojnie nas wyżywi, a nawet będziemy nasze produkty eksportować. I tu dochodzimy do , że niby tylko wielkotowarowa przemysłowa produkcja gwarantuje Polsce przewagę konkurencyjną. Tylko, że za rogiem mamy Ukrainę, która za chwilę wejdzie na rynek europejski, a która może wyżywić 600 mln ludzi. Nie mamy szans z nią konkurować wielkością produkcji. Jeśli chcemy utrzymać strukturę gospodarstw rodzinnych 50-100 hektarów, musimy postawić na jakość.

🍀🍀 Tylko czy rolnicy tego chcą?

🥕🥕Z.K.: Myślimy, że rolnicy dążą do intensyfikacji rolnictwa, a to . Postulaty dotyczące kierunków rozwoju polityki rolnej i rzekomej niezgody sektora na działania proekologiczne to nie jest głos rolników. To jest głos lobbystów. Z perspektywy rolnika, to jego nawet dobrze funkcjonujące gospodarstwo rodzinne, gdzie ma 100 czy 150 ha upraw i setkę krów, zawsze przegra w konkurencji z fermą, gdzie jest 1.000-5.000 krów albo 10.000 ha upraw jednej rośliny. Bo przy takiej skali koszty jednostkowe produkcji maleją. Moim zdaniem często jest tak, że w imieniu rolników mówią lobbyści, a rolnicy ich wspierają, świadomie bądź nie. Rozwiązania wprowadzane zgodnie z propozycjami lobbystów są zaś dla rolników tragiczne. W ciągu ostatnich dziesięciu lat Polska straciła 190 tys. gospodarstw, przeznaczając w tym czasie 40% środków w ramach wspólnej polityki rolnej na dopłaty dla 7% największych gospodarstw. Nie mówiąc o kosztach, jakie ponosi całe społeczeństwo z powodu działania w Polsce ferm przemysłowych, w dodatku reprezentujących obcy kapitał.

🍀🍀 Może to uprzemysłowione rolnictwo to wcale nie rolnictwo ( ), tylko przemysł?

🥕🥕Z.K.: Tak powinniśmy je nazywać. Sprowadza się ono do uprzedmiotowienia natury i próby zamknięcia jej w techniczno-ekonomicznych ramach. Rolnik nie traktowałby swoich zwierząt tak, jak są one traktowane w fermach przemysłowych! Dla mnie greenwashingiem w najgorszym wydaniu jest reklama pokazująca uśmiechnięte krówki albo „szynkę od szczęśliwych świnek”. Ok, człowiek jest istotą wszystkożerną. Ludzie będą jedli mięso, część zwierząt będzie zabijana. Ale chodzi o to, w jaki sposób umrą i jak wygląda ich chów. Nie mówmy o szczęśliwych krówkach, jeśli one przez całe życie nie widzą światła słonecznego. to taki, że niby zwierzęta nie czują. Na przykład ryby.

🍀🍀 Wróćmy do GMO, wokół którego też krążą i do którego często mamy stosunek zerojedynkowy.

🥕🥕 Z.K.: W GMO widzę dwa zagrożenia. Pierwsze na poziomie społecznym. W systemie GMO rolnik nie posiada nasion na własność, co uzależnia go od wielkich korporacji. Rolnicy muszą co roku kupować nasiona niezależnie od tego, jakie mieli plony. Nie wolno im zebrać nasion i zostawić sobie na kolejny rok. Kiedy w Indiach część rolników tak robiła, przedstawiciele koncernów w asyście policji niszczyli im plony. Po drugie, GMO nie jest niczym nowym. Człowiek od zawsze stosował manipulację genetyczną. Selekcjonował odmiany, rasy o pożądanych dla siebie cechach. Jeśli manipulacja genetyczna odbywa się w obrębie jednego gatunku, nie widzę problemu. Obawy mam, gdy zaczynamy przenosić geny z jednego gatunku na drugi. To może spowodować przełamanie bariery gatunkowej i udostępnienie naszego organizmu dla wirusów, które wcześniej nie mogły nas zaatakować. Nie mówię, że tak musi się stać, ale takie ryzyko istnieje.

🍀🍀 Czy to się już dzieje?

🥕🥕Z.K.: Próby przenoszenia genów między gatunkami roślin i zwierząt mają miejsce, ale skali nie znam.

🍀🍀 W sklepach mamy setki produktów spożywczych. Czy jednak przekonanie, że nasza żywność jest różnorodna nie jest ?

🥕🥕 Z.K.: Ależ tak. To jest o tym, że los człowieka się polepszył, odkąd z gospodarki zbieracko-łowieckiej przeszliśmy do rolnictwa. Badania prowadzone od lat 60-tych wśród społeczności buszmeńskich przez amerykańskich przyrodników Irvina DeVore i Richarda Lee pokazują coś odwrotnego. Ci ludzie mieli dietę bogatszą niż nasza! Liczyła aż 500 składników. Było tam mięso, rośliny, głównie znalezione w naturze, a do tego uprawiane w małej skali. Nasi przodkowie mieli więcej czasu, dłużej spali, więcej się ruszali, byli zdrowsi, cieszyli się niższą przestępczością. To odwrotność narracji, w której rolnictwo jest synonimem postępu, który poprawił nasz dobrostan. Spośród 7 tysięcy roślin jadalnych, które ludzie wykorzystują jako źródło pożywienia, zaledwie 9 gatunków odpowiada za ponad 60 proc. masy żywności uzyskiwanej z upraw. 90% kalorii w diecie ludzi pochodzi z upraw zaledwie 15 roślin. Większość naszej diety to osiem podstawowych zbóż. Z mięsa jemy głównie kurczaki, świnie i wołowinę.

🍀🍀 Słychać głosy, że rolnictwo ekologiczne oznacza rezygnację z rozwoju

🥕🥕Z.K.: . Nie chodzi o to, żeby się cofnąć w rozwoju, tylko żeby oprzeć nasze działania na wiedzy naukowej. A ona mówi np., że gdyby wszyscy ludzie na Ziemi mieli dietę taką, jak Polacy, to w 2050 roku pola i pastwiska zajęłyby 95% ziemskich lądów. To taka skala! Musimy zrozumieć, że jesteśmy częścią przyrody i że nasze przetrwanie zależy od tego, czy ją zachowamy w dobrym stanie. Funkcjonujemy dzięki dwóm wielkim procesom ekologicznym: przepływowi energii (przetwarzanie energii słonecznej przez rośliny w procesie fotosyntezy) i obiegowi materii. Jeśli naruszymy te procesy, a robimy wszystko, żeby je skutecznie naruszyć, to system się zawali.

, czy raczej brak świadomości, dotyczy tego, jak zmienia się przyroda pod wpływem naszej działalności. Otóż nie zmienia się ona liniowo, ale skokowo. Można to wytłumaczyć na przykładzie zmian klimatu. Jeśli średnia temperatura Ziemi wzrośnie nie o 2°C, ale o 2,5°C, to nie znaczy, że będzie „trochę gorzej” czy „nieco inaczej. To znaczy, że będzie zupełnie inaczej. Jak przekroczymy punkt krytyczny, to dotychczasowy system się zawali i zbuduje równowagę na innym poziomie. Czy w tym nowym systemie będzie dla nas miejsce? Czy tę zmianę przetrwamy?

I . Ochrona środowiska jest krytycznie ważna nie dlatego, że ekolodzy lubią ptaszki i motylki bardziej niż ludzi, tylko dlatego, że jak zniszczymy system, nadwyrężymy sieć zależności, do której należą również te ptaszki i te motylki, to przestaniemy istnieć jako gatunek i cywilizacja. Strasznie trudno z tym przekazem dotrzeć... Mieszkam w Milanówku. Dużo tu starych drzew liściastych. Ludzie kupują działki, bo tu zielono, po czym wycinają wszystkie drzewa liściaste, no, bo te liście. A potem przychodzą do żony, która jest architektem krajobrazu i mówią, że chcą powiesić hamak. Ale na czym, skoro teraz trzeba czekać 30 lat, żeby nowe drzewo wyrosło? Trzeba zreformować edukację ekologiczną. Bo uczymy o układzie Krebsa, a dzieci nie znają popularnych gatunków ptaków, owadów. Boimy się przyrody i izolujemy się od niej.

🍀🍀 A jak uprawiać w mieście, gdy nie ma obornika?

🥕🥕Z.K.: Rolnictwo miejskie to jest modny kierunek, ale trzeba zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Wprowadzając rośliny uprawne do miasta, ograniczamy bioróżnorodność. Na przykład pszczelarstwa miejskiego w ogóle nie należy promować, bo pszczoły hodowane przez człowiek ograniczają możliwość występowania dzikich zapylaczy. W mieście uprawy mogą też ulec zanieczyszczeniu. Tam, gdzie można, warto prowadzić miejskie rolnictwo ekstensywne, wolne od pestycydów. Można uprawiać rośliny w zamknięciu. Przykładem jest francuska firma Les Champignons de Marseille czy polski Listny Cud, który oferuje mini-fermy (od wielkości szafy do wielkości hali dla 1 osiedla) z uprawą warzyw liściastych, z zamkniętym obiegiem wody. Oczywiście energia do ich utrzymania nie powinna pochodzić z paliw kopalnych.

🍀🍀 Patrząc szerzej, z energią ze źródeł odnawialnych też trzeba uważać, bo jak zużyjemy tu, to nie zużyjemy jej gdzie indziej…

🥕🥕Z.K.: No tak, ale ja też trochę się boję, żeby wszystkiego nie zabraniać. Bo na końcu się okaże, że każda działalność ludzka jest zła dla środowiska. Co jest zgodne z prawdą. Ale musimy dokonywać wyborów, wybierać mniejsze zło. Coś ma mniejszy ślad węglowy, mniejszy wpływ na przyrodę niż coś innego, itd.

🍀🍀 Jak wszystkiego zabraniamy, to rodzą się teorie spiskowe…

🥕🥕 Z.K.: I pojawiają się reakcje „To nie róbmy nic”, albo szukanie prostych odpowiedzi.

🍀🍀Dziękuję.

Photos from Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu's post 16/01/2024

Nominacja dla Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu za przedszkolny ogródek, który skutecznie chroni dzieci przed przyrodą.🎉 ⚪️

Greenland startup begins shipping glacier ice to cocktail bars in the UAE 10/01/2024

https://www.theguardian.com/world/2024/jan/09/greenland-startup-shipping-glacier-ice-cocktail-bars-uae-arctic-ice

Greenland startup begins shipping glacier ice to cocktail bars in the UAE Arctic Ice argues its rare, pure product can be part of Greenland’s green transition and greater independence

17/12/2023

Nie dajmy sobie wmówić, że w historii z odpadami najważniejsza jest segregacja. Nie wierzmy w bajki o skutecznym recyklingu. Przedmioty, które wrzucamy do pojemników na plastik, metal, szkło i papier to przede wszystkim opakowania. Cała reszta rzeczy, którymi się otaczamy w ogóle nie ma szans na przetworzenie- zasila wysypiska albo idzie z dymem w spalarniach potęgując emisje CO2.
Najlepszy odpad to ten, który nie powstał.

02/12/2023

Szef linii lotniczych Lufthansa Carsten Spohr mimowolnie pokazał limity „zielonego wzrostu" w sektorze lotniczym.

Spohr stwierdził, że do zasilania samolotów Lufthansy „zrównoważonym paliwem” będzie potrzebował... 50% całej niemieckiej produkcji energii elektrycznej.

Prezes Lufthansy wypowiedział się we wrześniu br. w reakcji na decyzję Unii Europejskiej, która zakłada, że do 2025 roku 2% paliw udostępnianych w portach lotniczych mają stanowić „SAF" (Sustainable Aviation Fuels).

Paliwa syntetyczne, znane jako e-fuels, powstają z wodoru i CO2 wychwyconego z powietrza lub kominów fabryk. Ale, by mogły pretendować do miana „zielonych", wodór musi być wyprodukowany przy pomocy energii "zielonej", czyli nie pozyskanej z paliw kopalnych.

Takich ilości „energii nie da mi rząd federalny", zauważył trzeźwo Carsten Spohr, bo wiele można zarzucić szefom wielkich korporacji, ale nie to nie, że nie potrafią liczyć. Niestety prezes ma inny „dobry” pomysł dla lotniczego biznesu. Realistycznym rozwiązaniem" jest według niego zakup paliwa za granicą, gdzie energia z wiatru i słońca jest dostępna "w ilościach praktycznie nieskończonych".
Carsten nie sprecyzowął, jaki kraj ma na myśli.

„Fakty się zgadzają, wniosek jest błędny", skomentował te słowa francuski inżynier Maxence Cordiez. Według niego, "zamiast zużywać prąd ze źródeł odnawialnych na paliwa lotnicze, powinniśmy priorytetowo wykorzystać go do zmniejszania emisyjności tam, gdzie energia elektryczna ma dziś zastosowanie".

W dodatku większość krajów, które planują eksportować zielony wodór, ma miks energetyczny mocno oparty na węglu albo cierpi na brak dostępu do energii elektrycznej, zauważył Cordiez. To są kraje, które powinny swoją zieloną energię przeznaczyć na własne potrzeby i zmniejszanie zależności od paliw kopalnych, a nie na zapewnianie bogatym mieszkańcom globu możliwości latania bez wyrzutów sumienia. Dwutlenek węgla nie jest niemiecki czy marokański i niezależnie od tego, gdzie został wyemitowany, przyczynia się do globalnych zmian klimatu.

"Niełatwy do zaakceptowania wniosek, jaki powinien wyciągnąć prezes Lufthansy, jest taki, że dekarbonizacja lotnictwa powinna również, a nawet przede wszystkim, polegać na znacznym ograniczeniu liczby lotów", stwierdził Cordiez.

Ograniczenie ruchu lotniczego nie przyjdzie pewnie łatwo szefom linii lotniczych. Pomóżmy im w tym zadaniu. 😉

30/09/2023

Ok, jeśli mówisz, że zakładasz pasiekę, bo:

- chcesz mieć własny miód,
- od dziecka lubiłeś Pszczółkę Maję,
- chcesz edukować o ulach i pszczole miodnej.

Ale jeśli promujesz stawianie pasieki jako sposób na ochronę bioróżnorodności, to otrzymujesz Perłę greenwashingu.

Ochrona bioróżnorodności za pomocą uli to jak ochrona ptaków za pomocą kurników.

Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu, chcesz chronić bioróżnorodność wśród zapylaczy?
👉dbaj o ochronę różnorodności rodzimej flory, której zagraża ekspansja rolnictwa, monokultury i pestycydy,
👉 wspieraj rolników, którzy dbają o naturalne ekosystemy,
👉 promuj dietę roślinną, która zmniejsza wpływ rolnictwa na przyrodę (mniej terenów, mniej zużytej wody, energii, nawozów),
👉nie zachęcaj do stawiania uli miejskich, których duże zagęszczenie może powodować spadek populacji dzikich zapylaczy w miastach
👉 edukuj na powyższe tematy.

Bibliografia:

Stawianie uli nie pomaga pszczołom - list naukowców, 19.06.2021 https://naukadlaprzyrody.pl/.../stawianie-uli-nie-pomaga.../

La ville un désert pour les abeilles sauvages ? Lise Ropars 1), 2) Isabelle Dajoz 2) Benoit Geslin 1)
1) IMBE - Institut méditerranéen de biodiversité et d'écologie marine et continentale 2) iEES - Institut d'écologie et des sciences de l'environnement de Paris
https://hal.archives-ouvertes.fr/hal-01685682
Lise Ropars i inni, Wild pollinator activity negatively related to honey bee colony densities in urban context, Wolfgang Blenau (red.), „PLOS ONE”, 14 (9), 2019, e0222316, DOI: 10.1371/journal.pone.0222316, PMID: 31513663, PMCID: PMC6742366 [dostęp 2020-12-22] (ang.)

Robyn Manley i inni, Knock‐on community impacts of a novel vector: spillover of emerging DWV‐B from Varroa ‐infested honeybees to wild bumblebees, Hillary Young (red.), „Ecology Letters”, 2019, ele.13323, DOI: 10.1111/ele.13323, PMID: 31190366, PMCID: PMC6852581 [dostęp 2020-12-22] (ang.).
Santiago Plischuk i inni, South American native bumblebees (Hymenoptera: Apidae) infected by Nosema ceranae (Microsporidia), an emerging pathogen of honeybees (Apis mellifera), „Environmental Microbiology Reports”, 1 (2), 2009, s. 131–135, DOI: 10.1111/j.1758-2229.2009.00018

Anna Szaciłło, Mateusz Skłodowski, „Kryzys zapyleń a pszczoła miodna. Lek na całe zło czy niekoniecznie?”, Kosmos, 68 (4), 2019, s. 591–597, DOI: 10.36921/kos.2019_2531
Jonas Geldmann, Juan P. González-Varo, Conserving honey bees does not help wildlife, „Science”, 359 (6374), 2018, s. 392–393, DOI: 10.1126/science.aar2269, PMID: 29371456 [dostęp 2020-12-22] (ang.).

Victoria A Wojcik i inni, Floral Resource Competition Between Honey Bees and Wild Bees: Is There Clear Evidence and Can We Guide Management and Conservation?, „Environmental Entomology”, 47 (4), 2018, s. 822–833, DOI: 10.1093/ee/nvy077 [dostęp 2020-12-22] (ang.)

Rachel E. Mallinger, Hannah R. Gaines-Day, Claudio Gratton, Do managed bees have negative effects on wild bees?: A systematic review of the literature, „PLOS ONE”, 12 (12), 2017, e0189268, DOI: 10.1371/journal.pone.0189268, PMID: 29220412, PMCID: PMC5722319.

01/04/2023

...w nawiązaniu do naszego ostatniego posta o greenwashingu w architekturze krajobrazu, zapraszamy do lektury "Wytycznych i standardów projektowania w dobie zmian klimatu" autorstwa Wojciecha Januszczyka (Wojciech Januszczyk).

"Wytyczne" ukazały się w ostatnim numerze magazynu i biznes, który można pobrać ZA DARMO tutaj: https://www.architekturaibiznes.pl/twoje-magazyny

👉👉Ze względu na uniwersalność Wytycznych,polecamy je gorąco nie tylko projektantom zieleni.

Photos from Perły greenwashingu's post 16/03/2023

👉 Nowy cykl pt. (przegląd greenwashingowych praktyk stosowanych w różnych branżach) inaugurujemy materiałem o .

O łąkach disco-polo, syndromie czarnej szmaty, badylkach deweloperów i o tym, co ma wspólnego drzewo z sałatą, opowiedział nam Wojciech Januszczyk, architekt krajobrazu, pracownik Instytutu Architektury Krajobrazu KUL, Inspektor Nadzoru Terenów Zieleni, który na co dzień pracuje z polskimi samorządami....

***

☘️☘️Greenwashing to deklaracje lub działania, które pozornie pomagają przyrodzie. Na czym polega greenwashing w architekturze krajobrazu?

🌺🦋Wojciech Januszczyk : Na złych praktykach, które są finansowane i promowane przez samorządy, realizowane przez projektantów, czasem wspierane przez niektóre organizacje pozarządowe i aktywistów. Jedni uprawiają greenwashing świadomie, inni z niewiedzy, kierowani dobrymi intencjami.

☘️☘️ Samorządy, ale też prywatni inwestorzy realizują coraz więcej projektów, które wydają się dobre dla środowiska i mieszkańców w dobie zmian klimatu. Zakładają "eko-skwery", dla łagodzenia zjawiska „miejskiej wyspy ciepła”, budują ogródki deszczowe, które mają ograniczać odpływ wody czy zielone dachy, które mają pochłaniać CO2 i zanieczyszczenia... Gdzie tkwi błąd?

🌺🦋 W.J.: Powiem tak: „nie wszystko eko co się zieleni”. Sadzenie roślin również może szkodzić środowisku. Weźmy eko-skwery czy parki kieszonkowe. Niby nic takiego: drzewa, krzewy, rabaty kwietne, ławki, trochę ścieżek. Ale, żeby stworzyć taki obiekt, trzeba uruchomić ciężki sprzęt budowlany, wykonać prace ziemne, zbudować sieć podziemnej infrastruktury, nieraz imponujących rozmiarów (kable, przewody, rury). Budowa parku to , jak każda inna! A im bardziej efektowny park na zewnątrz, tym większa ingerencja w środowisko. Do tego dochodzą elementy małej architektury: drewniany taras z drewna egzotycznego, plastikowe meble importowane z Chin, gumowane nawierzchnie z opon, metry agrowłókniny z tworzywa sztucznego [popularność tej ostatniej Wojciech nazywa "syndromem czarnej szmaty"- przyp. red. ]. Wszystko to razem składa się na potężny ślad węglowy (emisje gazów cieplarnianych), ślad wodny i ekologiczny.

☘️☘️Miasta generują ponad 60% światowych emisji gazów cieplarnianych, m.in. w wyniku procesów budowlanych.

🌺🦋W.J.: Otóż to. Więc jeśli ktoś myśli, że zamiana jezdni na park jest zawsze dobra dla przyrody, to się myli.

☘️☘️A gdybyśmy tylko zdjęli asfalt i pozwolili przyrodzie samej się odrodzić?

🌺🦋W.J.: Wtedy to co innego. Najlepsza roślina to taka, która rośnie sama na danym terenie i świadczy maksymalną liczbę „usług ekologicznych” (nawilżanie powietrza, zatrzymywanie wody, itd.) przy jak najmniejszej ilości włożonej energii, paliw, nawozów i wody, czyli to, co zazwyczaj określamy mianem „chwasta”. Oczywiście z różnych powodów w mieście nie zawsze możemy polegać na samosiejkach, ale musimy zmniejszać wpływ inwestycji na przyrodę. Idealny projekt to taki, który powstał przy minimalnym śladzie węglowym i wodnym, przy którym wykorzystano biodegradowalne lokalne komponenty i którego eksploatacja opiera się na zamkniętych cyklach obiegu zasobów. W dodatku będzie taniej.

☘️☘️A ? Co z nimi nie tak?

🌺🦋W.J.: Ogródek deszczowy o powierzchni nędznych 4 metrów kw. to projekt „na pokaz”, który nic nie wnosi w skali miasta. W skali lokalnej też zresztą niewiele. Dużo większy efekt osiągniemy, jeśli obniżymy trawniki, a krawężniki przerwiemy tak, żeby woda przepływała z chodników i jezdni. Będzie prościej i taniej. Dodajmy, że trawnik, który jest koszony, z roku na rok się podnosi. Resztki skoszonej trawy, które obumierają, opadają na podłoże i tworzą nową warstwę, która unosi murawę.

Inny przykład: modne ostatnio - z zielonymi dachami. W założeniu mają zwiększać powierzchnię biologicznie czynną w mieście i oddawać usługi typowe dla roślinności. Koszt ekonomiczny i środowiskowy montażu 7m2 dachu porośniętego rozchodnikiem jest wysoki. A co widzimy wokół przystanku? Setki metrów kw. regularnie strzyżonego trawnika, który wystarczyłoby zastąpić łąką, żeby osiągnąć dużo lepszy efekt środowiskowy. Ale na to mało kto się decyduje, bo to nie ma efektu WOW! Gdzie tu logika? Problem polega na tym, że taki „eko-przystanek” „ekologizuje” włodarzy w oczach ludzi, stwarza wokół nich aurę osób dbających o przyrodę i niejako uprawnia do dalszej destrukcji. To zasłona dymna samorządów, na którą, co smutne, nabierają się czasem aktywiści.

☘️☘️Czyli greenwashing pojawia się tam, gdzie głośno mówi się o ekologii, a nie zadbano o spojrzenie całościowe na wpływ przedsięwzięcia na przyrodę. Nie przeanalizowano efektów ubocznych, skupiono się na efekcie wizualnym, a nie na realnych korzyściach dla środowiska i ludzi...

🌺🦋W.J.: Ilustruje to inny przykład. Wiele osób wie już, że jest lepsza niż trawnik: tańsza w eksploatacji, mniej uciążliwa dla środowiska, służy za siedlisko dla wielu organizmów. Niestety często zamiast prawdziwej łąki kwietnej obserwujemy „łąki disco-polo”. To te kolorowe, ładne, z nasion sprowadzanych z zagranicy. To taka bambinizacja zieleni, sielanka z obrazów landszaftowych. Nigdy nie występuje naturalnie. Jest jak akwarium, do którego wpuściliśmy dużą ilość egzotycznych rybek. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że „łąka disco-polo” ma rację bytu tylko jako forma przejściowa, służącazmianie myślenia mieszkańców o nie koszeniu. Jeśli następnym krokiem będzie „roślinność spontaniczna ”, czyli taka która wyrośnie w tym miejscu samoistnie, to ok. Jeśli nie, to mamy tu do czynienia z greenwashingiem.

☘️☘️ Greenwashing pojawia się też w sferze komunikacji....

🌺🦋W.J.: Kto śledzi profile internetowe gmin i miast ten wie, że w ostatnim czasie zielenieją na potęgę. PR-owcy zalecają samorządom, żeby co trzecie czy piąte zdjęcie pokazywało roślinność. Taki „zielony woal” skutecznie przykrywa te działania włodarzy, które szkodzą przyrodzie: bezrefleksyjne strzyżenie trawników, nadgorliwe usuwanie drzew, wygrabianie liści do gołej ziemi, betonozę.

Inny znamienny przykład greenwashingu: . Na ulotce reklamowej inwestora widzimy osiedle z dorodnymi drzewami i przechadzających się w ich cieniu mieszkańców. Te drzewa będą tak wyglądać dopiero za kilkadziesiąt lat! I to jak dobrze pójdzie i za jakiś czas nie pójdą pod topór, bo parkingów przecież za mało, bo każdy student wynajmujący pokój w pięcioosobowym mieszkaniu, musi mieć samochód pod blokiem. Ciągle zapominamy, że my i drzewa funkcjonujemy w zupełnie innej skali czasowej. Te badylki sadzone przez patodewoloperów, tylko po to, żeby coś wystawało z ziemi, usługi środowiskowe i nie tylko będą one świadczyły za 30-40 lat, a jest szansa, że część z tych patobloków do tego czasu się zawali. To oczywiście żart! Ale to naprawdę potężny problem. Zwłaszcza że na takich „ekoosiedlach” dzieci nie mają możliwości wyjść na dwór czy na pole, przez co rośnie nam kolejne pokolenie oderwanych od przyrody ludzi.

☘️☘️Co myślisz o ? Dla mnie samo sformułowanie „zastępcze” jest językowym nadużyciem. W przyrodzie nie ma dwóch identycznych ekosystemów, nie ma dwóch takich samych drzew.

🌺🦋W.J.: Założenie, że dojrzałe drzewo, które daje cień td., zastąpimy drugim młodym to zaklinanie rzeczywistości. Badania pokazują, że do odtworzenia korzyści, jakie przynosi jedno duże drzewo w mieście potrzeba 1500 półtorametrowych sadzonek. Śmiertelność drzew w mieście jest bardzo wysoka, a w dobie zmian klimatu będzie rosnąć. Logicznie powinno się posadzić chociaż kilka małych drzew w miejsce tego wyciętego, ale nie ma na nie miejsca, bo pojawia się beton i asfalt. Powinniśmy też sadzić od razu duże drzewa, ale ostatnio nastała nowa moda: rosnących na terenach przeznaczonych pod inwestycję poprzez ich przesiedlanie. Zamiast wycinać drzewo, inwestor organizuje jego „przeprowadzkę”. Wydarzenie jest nagłaśniane, fotografowane, internauci lajkują, aktywiści się cieszą. Wszystko niby jest ok. Ale może tu zaskoczę! Jak się spojrzy na drzewo i na przykład na sałatę, to ja osobiście nie widzę różnicy, to roślina i to roślina. To zielone i to zielone. Nikt jednak nie ratuje biednych sałat i ich nie przesadza w momencie, kiedy mają zostać usunięte! Dlaczego? Drzewo, jak już wspomniałem, uduchowiliśmy, to też element bambinizacji przyrody. My chcemy ratować jego „ciało i duszę”, a ono świadczy usługi środowiskowe dokładnie w tym miejscu np. w centrum miasta i zabranie go z tego miejsca niczym nie różni się od wycinki. Często bywa i tak, że wszyscy się cieszą i przyklaskują, a drzewo potem zdycha w nowym miejscu, i tym już nikt się nie interesuje.

☘️☘️ To trochę, jak z budkami dla ptaków. Budki są potrzebne, bo stare, dziuplaste drzewa znikają z miast, ale to naturalne dziuple oferują optymalne warunki do wychowu piskląt. Naukowcy z południa Europy donoszą, że pisklęta umierają w budkach z gorąca. To kolejny argument za tym, żeby chronić dojrzałe drzewa.

🌺🦋W.J.: Tak. Decydenci jedną ręką niszczą przyrodę, drugą próbują ją „naprawiać”, a wystarczyłoby odstąpić od pewnych szkodliwych działań. Wystarczy umiar i refleksja.

☘️☘️Na co jeszcze zwrócić uwagę?

🌺🦋W.J.: Na to, że każdy nowy obiekt pociąga za sobą konieczność jego utrzymania w kolejnych latach. Pozornie „ekologiczne” projekty mogą na dłuższą metę powodować duże zużycie wody. Na przykład ogrody wertykalne, czyli tzw. , wymagają uruchomienia automatycznych systemów nawadniania, nawozów, zamawiania zwyżek do pielęgnacji i kupy plastiku do robienia konstrukcji itd. To takie utrzymywanie nasadzeń na siłę. A wystarczy rozszczelnienie powierzchni przy budynku i posadzenie pnączy. Zwiększamy powierzchnię czynną biologicznie i nie martwimy się niczym. . Moje ulubione pojęcie. Patrzenie, jak to się samo dzieje. To jest naprawdę piękne i pozbawione mitów. Pnącza to naprawdę wielka przyszłość betonu. Ważne jest jedynie, aby obalić legendy miejskie, że pnącza niszczą elewacje, że wilgoć, że szczury i robale…

☘️☘️Jak walczyć z greenwashingowymi praktykami?

🌺🦋W.J.: Przede wszystkim musi pojawić się refleksja, potem myślenie umiarem i patrzenie na mechanizmy natury. My żyjemy na Ziemi kilkadziesiąt tysięcy lat i się mądrzymy. Natura, ekosystemy i prawa, którymi się rządzą, istnieją od milionów lat. Wniosek jest prosty. Natura jest zdecydowanie lepszym inżynierem niż człowiek. Więc może warto ją podglądać i z niej korzystać, a nie stawać w opozycji i coś sobie udowadniać. Konieczność edukacji ekologicznej wciąż jest aktualna. Jeśli spojrzymy na fazy procesu inwestycyjnego, to głos buntowników i aktywistów uruchamia się za późno. Wszyscy musimy sobie zdawać sprawę z tego, że to nie dźwięk piły przykładanej do pnia decyduje o wycince. Decyzje o życiu drzew zapadają w fazie przedprojektowej i projektowej. Wszystkie nasze działania powinny zatem skupiać się na edukacji projektantów i samorządowców mających wpływ na to, co będzie zawierał projekt i Specyfikacja Techniczna Wykonania i Odbioru Robót. To można przełożyć na wszystkie dziedziny procesów inwestycyjnych i świadomość tego jest kluczowa. Tu powinniśmy skupić się na edukacji wszystkich zainteresowanych, od projektantów, samorządowców po aktywistów. Tym zajmujemy się w Fundacji Krajobrazy, po to została stworzona. By obalać mity i rozbijać nasze „bańki myślowe”.

☘️☘️ Czy widzisz światło w tunelu?

🌺🦋W.J.: Widzę rosnącą świadomość projektantów. Projekty spełniające funkcję adaptacji do zmian klimatu. Mniej trawników dywanowych, a więcej łąk kwietnych i instalacji roślinnych, które są w stanie same się rozrastać i nie potrzebują intensywnej pielęgnacji. Coraz większe zainteresowanie , czyli tym, co potocznie nazywamy „nieużytkami”. Mam tu na myśli zbiorowiska roślinne rozwijające się samoistnie, bez ingerencji człowieka na siedliskach opuszczonych czy zdegradowanych. Nieużytki są przeciwieństwem tego, co postrzega się jako zaaranżowaną i zadbaną zieleń miejską, ale to one są przyszłością miasta… Takie ekosystemy są najbardziej bogate w organizmy, których obecność jest dla nas ważna, najbardziej odporne na perturbacje, np. w postaci ulew czy suszy, jakich doświadczać będziemy w najbliższych latach.

Tworząc park czy projektując przestrzeń publiczną wcale nie musimy zaczynać od niszczenia. Wręcz przeciwnie. Nie dominujmy a gospodarujmy. To naprawdę nie jest trudne. W odpowiedzi na tę potrzebę stworzyliśmy raczkujący jeszcze festiwal In Garden - wydarzenie, które ma przybliżać szerokiemu gronu odbiorców tematy, które dziś poruszaliśmy. Do tej pory odbyły się trzy edycje: „Dojrzałość”, „Enklawa”, „Powroty”. Zapraszam bardzo serdecznie na tegoroczną edycję o gospodarce o obiegu zamkniętym w przestrzeni i w architekturze krajobrazu. Jej tytuł to „Cyrkularność”.

☘️☘️ Dzięki za rozmowę!

Website