Ścieżką obok kraftu
Contact information, map and directions, contact form, opening hours, services, ratings, photos, videos and announcements from Ścieżką obok kraftu, Wine/Spirits, .
Znajdziesz tu nieprofesjonalne uwagi na temat wypitych przez admina piw rzemieślniczych wraz z powierzchowną informacją o tychże, a także udostępniane cudze posty dotyczące zjawiska znanego jako "piwna rewolucja", które admina zaciekawiły.
Wygląda na to, że mi się trochę znudziło. Ale o Targach nie zapominajcie!!!!
Może mnie też się uda...
Nie trzymamy Was już dłużej w niepewności❕🖤🍻
7. edycja 🍻Lubelskich Targów Piw Rzemieślniczych 🍻 odbędzie się 13-14 października 2023 roku❕🔥🫡
Mamy nadzieję, że piątek 13 - tego Wam nie straszny 👀. Jeżeli macie jakiekolwiek obawy, to jesteśmy pewni, że tego dnia w Targi Lublin S.A. znajdziecie coś na odwagę 🤫🍻
Nie możemy się doczekać spotkania z Wami❕🔥 Do zobaczenia❕🍺
🍻 Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych 2023 🍻
👉 13 października (piątek) 16:00-00:00 👈
👉 14 października (sobota) 14:00-00:00 👈
W TYM ROKU WCZEŚNIEJ!!!! NIE PRZEGAPCIE!!!!
Nie trzymamy Was już dłużej w niepewności❕🖤🍻
7. edycja 🍻Lubelskich Targów Piw Rzemieślniczych 🍻 odbędzie się 13-14 października 2023 roku❕🔥🫡
Mamy nadzieję, że piątek 13 - tego Wam nie straszny 👀. Jeżeli macie jakiekolwiek obawy, to jesteśmy pewni, że tego dnia w Targi Lublin S.A. znajdziecie coś na odwagę 🤫🍻
Nie możemy się doczekać spotkania z Wami❕🔥 Do zobaczenia❕🍺
🍻 Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych 2023 🍻
👉 13 października (piątek) 16:00-00:00 👈
👉 14 października (sobota) 14:00-00:00 👈
Znowu Browar Waszczukowe, stale dostępny w pobliskiej Stokrotce, tym razem w wydaniu marcowym. Pamiętacie - w 2020 bodaj, jesienią, prezentowałem z zachwytem butlę piwa marcowego z Oktoberfest, było to pierwsze piwo dolnej fermentacji na moim profilu.
Tym razem z piwem marcowym wyszło na tyle dziwnie, że musiałem podejść dwa razy, bo pierwsza recenzja tak mi nie szła, że postanowiłem wypić drugi raz.
Wrażenia za pierwszym razem były takie, że było ciemniejsze od normalnego, takie rubinowe (czerwone, znaczy) z ładną pianą, która mogłaby być trochę większa, ale i tak ok. Trochę mi się wtedy spieszyło, więc zapomniałem powąchać od razu rzucając się do picia. W pierwszej chwili wydało się zwykłym, dobrym piwem, które można polecić każdemu, kto nie przepada za wynalazkami. Kiedy jednak zastanowiłem się przy kolejnych łykach trochę spokojniej, to okazało się mniej goryczkowe, a takie bardzie słodowe. Ale nie słodkie, typu jakieś truskawki czy inna czekolada, tylko takie słodowe właśnie. Dobrze się piło, w każdym razie.
Ale coś jednak było niejasne, więc kupiłem drugie.
Za drugim razem piana była raczej spora i dość trwała, a przy próbie powąchania zaleciało koncerniakiem. Delikatnie, ale jednak.
W smaku było za to tak, jak za pierwszym razem - normalne, tradycyjne piwo, tylko z taką jakąś słodową nutą, która czyni je nieco ciekawszym.
Takoż: piwo mnie nie zachwyciło. Jeżeli jednak pijacie na co dzień koncerniaki i chcielibyście spróbować czegoś innego, ale IPA bądź AIPA to dla Was perfumowane, lewackie wynalazki, to marcowego ambera z Browaru Waszczukowe możecie spokojnie spróbować. Wstąpicie w ten sposób na nową drogę bez ryzyka podejrzeń o zmianę orientacji. (Browar Waszczukowe sp. z o.o. Sp. K. z Czarnej Białostockiej, piwo Marcowy Amber, 6,1% alk, 14 blg, SŁÓD: jęczmienny (pono monachijski), CHMIEL: jest (się wysilili), DROŻDŻE: są).
Pamiętacie udostępniony niedawno przeze mnie post o ślepej próbie polskich koźlaków? Przeprowadzonej przez znakomitego THE BEER VAULT? Tak niedawno, że znaleźć go nie mogłem, a w końcu znalazłem przez wyszukiwarkę 22 kwietnia zeszłego roku, czyli prawie rok temu? Test ten wygrał nieoczekiwanie dla testującego Browar Amber z Kaszub swoim dubeltowym koźlakiem.
Wiem, wiem - browar regionalny to w zasadzie zło, ale jakoś ostatnio mnie przekonują, więc szukałem okazji zwłaszcza, że i koźlaki jakoś zaczęły do mnie ostatnimi czasy trafiać. W końcu w Lidlu natrafiłem na dubeltowego koźlaka z czeremchą z Browar Amber. Czeremcha...? no niby brzmi lepiej niż ananas czy nektarynka, ale jakoś tak nie miałem pewności. No w każdym razie nalałem - baaaardzo bardzo ciemne, choć oczywiście bordowe, a nie czarne, z przyciemnioną piękną pianą. Bardzo dużą i wolno opadającą. Trochę za wolno, jak na mój gust, ale to w końcu nie jest jakaś istotna wada. W zapachu nic szczególnego nie wyłapałem, co mnie trochę zdziwiło, ale i ucieszyło - w końcu chciałem piwa, a nie czeremchy. Wszelkie nadzieje jednak szlag trafił, kiedy zacząłem pić. Najpierw gładka, aksamitna konsystencja, jak w dobrym stoucie, potem słodycz, słodycz, słodycz, niczym czekolada w tanim porterze bałtyckim, a końcu jakiś nachalny aromat. Pewnie czeremcha... No jakoś zmogłem, ale kompletnie nie o to mi chodzi, jak kupuję piwo w ogólności, a koźlaka w szczególności... (Browar Amber sp. z o.o. Sp. K. w Bielkówku, piwo Koźlak Dubeltowy z Czeremchą, 7% alk., 18,1 blg, SŁODY: jasny pilzneński, karmelowy CHMIELE: aromatyczny i goryczkowy [ale wylewni!] DROŻDŻE: z własnej hodowli, do tego przecier z czeremchy).
Podobno wspólny znajomy większości z nas już ostatecznie zwariował i zamęcza Was skanami starych nieczytelnych slajdów, które opatruje kilometrowymi opowieściami o niczym? Czyli potrzebujecie solidnej dawki zdrowego rozsądku w postaci czegoś interesującego, czyli mojego wpisu o jakimś piwie.
Tak się szczęśliwie składa, że sięgnąłem ostatnio po Polish Pale Ale z Browar Waszczukowe z Czarnej Białostockiej. Omawiałem już piwo z polskimi chmielami z tego browaru, czyniąc wówczas nawiązania do niegdysiejszego PPA Banku, a dzięki polityce hasztagów możecie tamten wpis łatwo odnaleźć, ale piwo wypite teraz jest jakieś inne. Nie jest z serii Klasyka Beerbrownika, jak tamto, tylko z głównego nurtu, opatrzonego na etykietach uroczo brzydacznymi postaciami.
Piwo zawiera trawę żubrową, stąd nazwa Super Żuber, co stanowi oczywiste nawiązanie do jakże polskiej i powszechnie lubianej Żubrówki. Ja akurat nie jestem jej fanem, nigdy mi specjalnie nie podchodziła, ale piwo to jednak co innego, tu różne nieprzekonujące mnie smaki czasem wypadają dużo lepiej.
Po nalaniu okazało się, że piwo wygląda pięknie - złociste, lekko wpadające w jasny bursztyn, z idealnych rozmiarów pianą. Bardzo oryginalnie też pachniało - wydawało mi się że miodem, ale mnie się trochę za często tak wydaje. Kiedy zacząłem pić, poczułem dokładnie to samo, co wynikało z zapachu. Zastanawiałem się, czy to słód taki wyraźny, czy co, aż w końcu, mając dość domysłów, przeczytałem interesującą etykietę. Dużo pisali tam o trawie żubrowej sugerując, że smak przypomina cynamon. No nie skojarzyło mi się, ale efekt bardzo fajny, choć nie wykluczam, że wynikał z tego, że piwo było od września przeterminowane. Wolałbym jednak wierzyć, że to efekt chmielu Oktawia, o którego zadziwiających aromatach czytałem w sieci.
Goryczka też jest, ale jak na polskie chmiele nienachalna, pewnie dlatego, że nie użyli chmielu lubelskiego, czyli żelaznej pozycji naszych rodzimych chmieli, tylko sięgnęli po inne, co mogłoby sprawiać wrażenie, że Podlasiacy nie gęsi, lecz swoje chmiele mają. Mogłoby, ale chyba i tak wszystko, co jest polskim chmielem pochodzi z Puław ;-)
W KRS doczytałem, że wbrew sugestiom na stronie, Waszczuk wśród wspólników jest już tylko jeden, a pozostali nie ograniczają się do dwóch nowych kolegów - połowę kapitału spółki Waszczukowe stojącej za producentem mają jakieś dwa rekiny dystrybucji w postaci spółek handlowych. Ale drążyć głębiej już mi się nie chciało.
Przeglądając stronę tegoż browaru zauważyłem jednak jeszcze jedno: TO PIWO NIE DOSTAŁO ŻADNEJ NAGRODY!!!! czyż może być lepsza reklama? Ja w każdym razie też polecam.
(Browar Waszczukowe sp. z o.o. Sp. K. w Czarnej Białostockiej, piwo Super Żuber Polish Pale Ale z trawą żubrową, 12,5 blg, 4,9% alk, SŁODY: jęczmienny, pszeniczny, CHMIELE: Żywka, Oktawia, Marynka, DROŻDŻE: są).
Dzień Porteru Bałtyckiego na gościnnej austriackiej ziemi.
W ramach eksplorowania darkkraftu, nie mając pod ręką żadnego portera bałtyckiego, przystąpiłem do degustacji zalegającego u mnie od jakiegoś czasu skomplikowanego stouta z Browar Dziki Wschód. Orła Cień kojarzy nam się głównie z Kasią Stankiewicz i komisarzem Rybą, a nie z Dzikim Zachodem, ale żeby nie było wątpliwości na etykiecie nawiązano do amerykańskiego orła łysogłowego (bald eagle, oficjalnie po polsku Bielik amerykański, szczerze mówiąc nie wiem, czy różni się istotnie od naszego Bielika).
Jak wiecie lubię piwa z Browar Dziki Wschód, niemal zawsze je chwaliłem, a nieco mniejszy entuzjazm - jak zwykle - wykazałem przy pszeniczniaku i pilsie, ale też bez większych zastrzeżeń. Nadszedł zatem czas spróbowania czegoś, co według fachowych blogerów świadczy o jakości browaru, czyli stouta/portera, najlepiej z "I", czyli "Imperial" w nazwie. Dotychczas omawiane stouty z reguły miały w nazwie "milk", a zatem były z laktozą, cieszyły pijącego, ale wiadomo było, że za wiele po mleczku spodziewać się nie należy. Tutaj w sumie też, tylko bardziej - oprócz tego, że stout, mamy jeszcze w nazwie "nitro"(?) "choco" "hazelnut" "brownie", a w składzie... laktozę. Tak to jest, jak w moim wieku idzie się na zakupy bez okularów. Musiałem jeszcze doczytać (na szczęście już po wypiciu) co to jest "maltodekstryna" i okazało się, że jakiś przemielony produkt, który się dodaje do piwa dla treściwości, a dodaje kalorii mimo że nie jest słodki. Stąd chyba wysokie blg, mimo niskiego alkoholu. Dziki Wschód akurat się przyznaje, choć podobno wcale nie musi.
Nalałem w każdym razie do kieliszka - bardzo ładna piana, jak na stouta przystało, aż było mi wstyd, że nie nalałem piwa do odpowiedniej, rozszerzającej się ku górze szklanki. Zapach bardzo fajny - może i delikatnie czekoladowy, ale zasadniczo bogaty w sposób dla mnie nieogarnialny. Jak się już nawąchałem, przystąpiłem do picia. I tu też bardzo przyjemnie, bo dało się wyczuć te orzechy laskowe, o których w nazwie piszą. Dość wyraźna była też goryczka, ale w jakiś taki sposób nieprzegryzający się się ze słodkościami, co dawało w miarę picia coraz mniej przyjemny efekt. W końcu zacząłem dochodzić do wniosku, że w drugą stronę by to wszystko smakowało podobnie, i - co praktycznie mi się nie zdarza nawet z dużo bardziej traumatycznymi płynami - wylałem resztkę do zlewu. No może to niesprawiedliwe, ale zdecydowanie mnie to piwo nie przekonało, ale pewnie trzeba będzie jeszcze spróbować jakiegoś zwykłego stouta z Browar Dziki Wschód (o ile takiego znajdę), bez pokracznych udziwnień.
(Ktoś, Kto Wstydził się Przedstawić wyprodukował dla Wild East sp. z o.o. w Lublinie (czyli już nie działają osobiście) piwo Orła Cień Nitro Choco Hazelnut Brownie Stout, 5% alk., 18 ekstr., SŁODY: jęczmienny, owsiany, CHIELE: są DROŻDŻE: też, do tego laktoza, maltodekstryna, kakao, aromaty naturalne).
Skoro już spędzam Sylwestra w kapciach przed telewizorem oglądając 100 polskich przebojów wszechczasów na Kino Polska Muzyka, będąc co chwila zmuszanym przez Gady do przełączania na Sylwestra Dwójki, z którego jednak mogę czasem uciec do Polsatu, bo szczęśliwie do Zenka Martyniuka Gady mają taki sam stosunek, jak ja do piwa Wojak, choć muszę przyznać, że występ Black Eyed Pease, który dzięki temu obejrzałem to ciekawostka była rzeczywiście, no to skoro już tak spędzam Sylwestra, to przynajmniej wypić powinienem coś wystrzałowego. A że miałem przeprowadzić Was do strefy mroku, przygotowując się mentalnie na Dzień Porteru Bałtyckiego, to sięgnąłem do zakupionego prawie rok temu w Lidlu portera bałtyckiego Imperium Prunum z suską sechlońską z Browar Kormoran.
Browar ten nie gościł jeszcze na moim znakomitym fanpejdżu, choć był kiedyś - w bardzo dawnych początkach, jeszcze na profilu Browariusza - anonimowo wzmiankowany jako nieprzekonujący w zakresie mieszania kawy z piwem. Pisząc o takich browarach - regionalnych, czyli w sumie złej stronie mocy - mam coraz mniej mieszane uczucia, bo coraz częściej się przekonuję, że akurat w zakresie porteru bałtyckiego to właśnie te większe browary mają więcej sensownego do powiedzenia, niż klasyczne małe rzemiosło. Przynajmniej to, na które ja trafiam.
W każdym razie Browar Kormoran sp. z o.o. mieści się w Olsztynie, który - pamiętajmy - nie leży na Mazurach, tylko na od wieków polskiej i katolickiej Warmii, która w ramach państwa krzyżackiego stanowiła posiadłość biskupów, a w czasie piętnastowiecznej Wojny Trzynastoletniej została z krwawych łap krzyżackich bohatersko przez naszych przodków wydarta i przyłączona do Polski, dzięki czemu sprawiedliwości dziejowej (po części przynajmniej) stało się zadość.
Skoro spółka z o.o., to dużo możemy wyczytać z KRS, gdzie z satysfakcją odnotowujemy rzadką w polskim biznesie stabilność prawną i osobową omawianego browaru, co zapewne sprzyja jakości jego produktów. A tak w ogóle, to kto był nad morzem - w Lubiatowie na ten przykład - ten mógł zaobserwować półkę zastawioną rzędem kormoranowych wynalazków, które z jednej strony musiały budzić podziw bogactwem wyboru, z drugiej rodzić wątpliwości, czy przy tak szeroko rozwiniętej produkcji można zachować jakość i oryginalność. No i to ptaszydło w nazwie... Kto wymyślił, żeby piwo reklamować kraczącym rybojadem, srającym tak potężnie, że jedno stado potrafi wykończyć cały las??? Ale oni tam w Olsztynie - "czy Państwo wiedzą, że w granicach administracyjnych Olsztyna jest jedenaście jezior?" - mają jakiegoś hopla na punkcie kormoranów i chyba co drugi biznes się tak nazywa, więc trudno. Niech im będzie.
Przejdźmy jednak do samego piwa. Pozycjonuje się wysoko i elegancko, sprzedawane było w gustownej tubie, butelka czarna, matowa, nieprzejrzysta, tłoczona, wygląda jak bez etykiety, wszystko jest na niej jakoś tak specjalnie naniesione, albo w ogóle wytłoczone, wokół szyjki i kapsla takie coś, jak na szampanie robią, tylko bez drutu.
Generalnie w przybliżeniu wiemy już, co to jest porter bałtycki (kto nie pamięta, cofnie się na stronie o rok i o dwa lata), a przymiotnik "imperialny" z reguły oznacza, że coś jest mocniejsze, a może i bardziej nachmielone od standardu.
Przy nalewaniu - tak jak powinno być: ciemnorubinowe, nieprzejrzyste, w kieliszku czarne. Oczywiście bez piany, jak wszystkie dotychczas tu omawiane portery bałtyckie, za chlubnym wyjątkiem Żywca, który - choć smakował tak sobie - pianę miał idealną.
Od razu po nalaniu rzuca się w nozdrza intensywny, owocowy zapach. Ale oczywiście nie jakieś tam mandarynki, pomarańcze czy inne melony, tylko coś takiego swojskiego i solidnego (sami sobie nazwiecie). Może i śliwka, jak wynika z opisu, ale taka nieoczywista, co zapisuję na plus, bo lubię to co nieoczywiste. Jak powąchamy już bardziej konkretnie, to czujemy takie trochę wędzone aromaty, ale bez nachalności. W końcu mamy pić piwo, a nie opychać się kiełbachą jałowcową.
Samo picie to też głównie przyjemność. Bardzo fajna konsystencja, gładkie takie, ale bez przesady, nie jakby się roztopione masło piło, w smaku nie przewalone w żadną stronę, nie wali nachalną czekoladą, jak prawie wszystkie dotychczasowe bałtyki, ale to już sobie sami ocenicie, bo na pewno wypijecie, skoro zdecydowanie polecam. Porządna goryczka w każdym razie też jest na swoim miejscu i cieszy. (Browar Kormoran sp. z o.o. z Olsztyna, Imperium Prunum z suską sechlońską Imperial Baltic Porter, 10,5% alk., 26% ekstr, SŁODY: jęczmienne, ekstrakt słodowy jęczmienny, CHMIELE: są, suska sechlońska - śliwka suszona tradycyjnie). A propos tej śliwki (suski sechlońskiej) to okazuje się, że to śliwka suszona tradycyjnie, objęta ochroną oznaczenia geograficznego obejmującego kilka gmin w pobliżu Nowego Sącza. Obiecywałem kiedyś - przy okazji piwa grodziskiego - dłuższy wykład na temat chronionego oznaczenia geograficznego, ale jakoś się nie poskładało...
Miałem to piwo wypić oglądając finał Mundialu, ale cóż - było dla mnie tak oczywiste, że finał musi się zaczynać o 20.00, że nawet nie sprawdziłem. Kiedy przypadkiem zobaczyłem, że jednak o 16, to właśnie zaczynała się druga połowa i było 2-0 dla Argentyny. Nie otwarłem więc oczekującego od dawna bocka uznając, że nie ma sensu otwierać nowego, efektownego piwa, gdy jest już po wszystkim, a konkretnie po ptokach. Niby pamiętałem sprzed 36 lat, że Argentyna to frajerzy, którzy pozwolili wtedy Niemcom wyrównać ze stanu 2-0, ale uznałem, że Niemcy z Brehme, Briegelem, Matthausem i Rummenige to jednak coś więcej niż jakaś tam dzisiejsza Francja, która ledwie Maroko zmęczyła. W każdym razie odpaliłem zwyczajnie lubianą przeze mnie Tępą Dzidę z Browar Dziki Wschód, która potwierdziła swoją pozycję, choć wolę Tańczącego z Chmielami, a potem przecierałem ze zdumienia oczy patrząc, jak historia sprzed 36 lat się powtarza i to z jeszcze większą dramaturgią. W każdym razie do Bourbon Bocka z Recraft przystąpiłem nieco później.
Zacznijmy zatem od przedstawienia samego Browar Recraft, bo jeszcze tu w zasadzie nie gościł, poza ekskluzywną - tylko dla znajomych Browariusza - relacją z ostatnich Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych, a i wtedy został chyba nieco przyćmiony zdjęciem pani, która piwo nalewała. Piszę "W ZASADZIE nie gościł", bo wzmiankowany już był - mianowicie przy relacji z któregoś z piw Piwne Podziemie okazało się, że tenże produkuje swoje piwa właśnie w świętochłowickim Browar Recraft. A jeden Kolega wysłany z kilkoma butelkami Dzikiego Wschodu w delegację na Babią Górę, gdzie miał zaprezentować swoim starym znajomym Skarby Lubelszczyzny, został na miejscu wyśmiany przez Ślązoków, że to przeca w Świntuchłowicach rubione, a ni żodno usmolono Lubelszczyzna. Musiał dopiero wysilić cały swój dar przekonywania, żeby wyjaśnić istotę browaru wirtualnego, co ostatecznie spotkało się ze zrozumieniem.
Górnoślązakom nie trzeba przedstawiać Świętochłowic - Piaski, żużel, tramwaj nr 7, Naprzód Lipiny - a ludzie z zewnątrz i tak nie zrozumieją, więc przedstawianie miasta sobie darujemy. Sam browar prezentuje się na swoje stronie internetowej dumnie jako istniejący od 2013 r., jakość piwa najważniejsza i tym podobne du****le, ale... no właśnie. Kiedy wpisujemy w google stosowną frazę z nazwą browaru, to chytre roboty podpowiadają nam od razu "sprzedaż". No i jak poszedłem tym tropem, to okazało się, że jak ktoś chce, to browar może sobie kupić za jedyne 10 mln zeta - tylko poważne oferty. Całość, albo 50% udziałów, no w każdym razie ktoś ma już dość. Z KRS wynika, że to firma rodzinna, a sama spółka jako z o.o. istnieje od 2016 r., czyli pewnie wcześniej wszystko szło na własny rachunek. Istnieje od 2016, ale już zdążyła zmienić nazwę, bo wcześniej nazywała się "Śląski Browar Rzemieślniczy", a sprzedaż uzasadniają zmęczeniem po 30 latach biznesu, przy czym datę powstania sprzedawanego browaru podają na 1993 r. Od tych wersji czasowych zatem może się w głowie zakręcić. No czas jest względny, jak co najmniej od czasów Einsteina wiadomo.
Przejdźmy jednak do piwa, bo skoro browar tak znakomicie sprawdził się w produkcji piw na zlecenie, to kiedy w którymś sklepie (Lewiatan? Leclerc? Lidl? - chyba Lidl) napotkałem takie dziwo w ciemnej butelce, to natychmiast kupiłem. Bock, zwany u nas koźlakiem, jak już wiemy, to piwo dolnej fermentacji, nieco jednak ciemniejsze, mocniejsze i bardziej słodowe niż jego lagerowi i pilsowi koledzy, a na dodatek chmielony jak Najwyższy przykazał porządnymi, goryczkowymi chmielami, a nie jakimiś tam amerykańskimi aromatami (z których się nabijam, ale które - jak wiadomo - tak naprawdę lubię).
W kieliszku piwo prezentowało się pięknie: ciemne, ale nie czarne, z ładną, w sam raz wielkościowo, pianą. Aromat fantastyczny (szczegóły sami sobie sprawdzicie), w smaku też bardzo dobre - lekko wyczuwalne whisky, mocna goryczka, sama radość po prostu. Piszą, że to weizenbock, że niby pszeniczne, i rzeczywiście w składzie jest też słód pszeniczny, ale absolutnie żadnej rozmytej mdłości nie wyczułem. Pić, zdecydowanie. Na stronie browaru tego piwa jednak nie znalazłem, więc nie wiem, czy jeszcze produkują... (Browar ReCraft sp. z o.o. w Świętochłowicach, Bourbon Bock, styl Weizenbock, 19blg, 7,3% alk., SŁODY: jęczmienne, pszeniczny, jęczmienny wędzony, karmelowy, CHMIELE: Marynka, Lubelski, płatki dębowe, drożdże).
Aha - od następnego posta wchodzimy w krainę mroku i przygotowujemy się do Dnia Porteru Bałtyckiego!!!
Z cyklu: Mówisz - masz. Zasadniczo nie prowadzę tu koncertu życzeń, ale oczywiście wśród licznych głosów, komentarzy i uwag znajdują się czasem również prośby o omówienie konkretnego piwa. Zasadniczo nie mam oporów, żeby je ignorować, ale czasem, żeby nie zrazić aktywnych Czytelników, mogę je oczywiście uwzględnić. Zwłaszcza, jeżeli dostałem piwo właśnie od zgłaszającego. Który nie jest browarem, co - ze względu na wymagania UOKiK - podkreślę. Aha - pisałem poprzednio, że nie otrzymuję od browarów żadnych gratyfikacji, przy czym zaasekurowałem się, że "w związku z prowadzeniem tej strony". Od tego czasu myślałem intensywnie, czy nie dostałem takowych z jakichś innych okazji, i w końcu - mam! Otóż ok. 20 lat temu, w moim ulubionym Pubie Camelot w Katowicach przy ul. Batorego Stefana (choć już wtedy wyprowadzałem się do Lublina) zamówiwszy piwo, którego nazwy nie podam, otrzymałem od obsługi takie cuś na szyję - trochę jak szalik, z takiego mniej więcej materiału, ale w formie chustki zapinanej na rzep, z napisem "Żywiec na śniegu", którego to czegoś używam do dziś i służy mi bardzo dobrze. Otrzymawszy, w pierwszej chwili myślałem, że to za zasługi dla pubu, ale potem przypomniałem sobie, że za zasługi to już tam kiedyś dostaliśmy z kolegą flaszkę ginu, a potem jakichś wielkich zasług nie było. Więc pewnie tak zwyczajnie, w ramach zwykłej promocji. A teraz mi się czkawką odbije, że jedyny koncerniak życzliwie wspomniany przy okazji dnia porteru bałtyckiego to był właśnie za tę szmatkę i się okaże, ze nie zaznaczyłem, że to płatna promocja, abo coś... No dobra, trochę się rozpisałem, ale nie oszukujmy się - wielokrotnie już tu wspominałem, że o pilsie rzemieślniczym - a tym to rodzajem jest wypite niedawno piwo z palikotowego Browar Tenczynek - nie jestem w stanie za wiele napisać, bo mam wrażenie, że po pozbawieniu go koncerniakowych mydlin i odoru niewiele już zostaje. Tym razem nie do końca tak jednak było. Otóż zaczęło się od całkiem ładnej piany, chyba aż nadto trwałej, jak na mój gust (mam - tradycyjny wprawdzie, całkiem niehipsterski, ale jednak - zarost na twarzy, w połączeniu z którym piana daje nierewelacyjny efekt estetyczny) i ładnego, klasycznie piwnego koloru. Odoru nie było, co zrodziło obawy, że znowu trafię na coś mdłego, ale nie - z wypitych dotychczas rzemieślniczych pilsów to chyba najlepiej znajdowało balans między koncerniakową rdzą i mokrą szmatą a rzemieślniczą nijakością, uderzając przy tym dość mocną, na granicy efektu ściągania, goryczką. Fanom klasycznego pilsa, obawiającym się aipowskich aromatów, jak najbardziej polecam. A czy rzeczywiście opłaca się wydać na to więcej, niż na zwykłego koncerniaka - Czytelnicy sami sobie ocenią. (Manufaktura Piwa Wina i Wódki SA w Tenczynku, piwo Tenczynek Pils, 5,4% alk., ?blg [drugi raz widzę, żeby ktoś nie podał, ale pewnie ok. 11], SŁODY jęczmienne: pilzneński Pilsner Malt, karmelowy jasny Cristal Maple, CHMIELE: Marynka, Hallertauer Multifrueh; DROŻDŻE: są).
P.S. Dzisiaj miał miejsce Wielki Mecz, zakończony naszym nieprawdopodobnym moralnym zwycięstwem, Lewandowski w trzecim na tych mistrzostwach podejściu do karnego wreszcie pokonał bramkarza, a ja tu wstawiam durnego posta o piwie wypitym dwa tygodnie temu??? Znak czasu, jak to mówią...
Skoro w temacie milkstoutów jesteśmy, to akurat jak znalazł głos fachowca. Browar za Miastem jakoś mnie dotychczas nie przekonywał, trochę nijaki się wydawał, ale widać najwyższy czas znowu czegoś od nich spróbować. Tylko co za pomysł, żeby prezentować to piwo w kieliszku od Ambera...?
Trochę się tego spodziewałem, ale nie w aż w takim stopniu. Pyszne jest to piwo, nie zapomnę go nigdy. Głównie przez to, że nie jest przesadnie słodkie, a i kawa fajnie się wybija.
Będzie wpis, to tam się więcej dowiecie 😉 Ja sobie chyba polecę do Lidlacza po parę dodatkowych butelek. W sumie spieszyć się nie muszę, bo z tego co widziałem ludziska dalej rzucają się głównie na hejzi-srejzi 😬
Tym razem piwo, które zalegało mi w szafce już od blisko roku. Pamiętacie jeszcze owsianego Misia Wojtka milk stout z cascarą z Browar Wrężel? który mi się bardzo spodobał na IV Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych w 2018? a w opisującym go poście użyłem frazy: "Niech pierwszy rzuci nożem do sprawiania niedźwiedziego mięsa, kto nie lubi czekolady"? z której jestem bardzo dumny, a lepsza mi do teraz nie wyszła? No właśnie. Jak wynika z nazwy był to milk stout, czyli piwo z laktozą (podobno w Anglii zakazano nazwy sugerującej wspólne cechy piwa z mlekiem) z przyprawą o nazwie cascara. Tym razem w podobnym stylu, choć bez owsa i cascary mamy piwo ze wspominanego tu już kilkakrotnie browaru Piwne Podziemie, z którego w tym samym czasie co milk stout z Wrężela zachwycił mnie pozornie zbliżony gatunkowo Russian Imperial Stout w postaci słynnego Kosiarza Umysłów. No ale wracając do czasów obecnych - efekt piwnopodziemnego milk stouta chyba jeszcze lepszy niż w przypadku Misia Wojtka - wygląd, zapach, smak - wszystko bardzo fajnie, harmonijnie poukładane, choć od wzorca piwa siłą rzeczy trochę jednak odbiega. Ale jak kupuje się dobrowolnie coś, co ma w nazwie "milk", czyli w sobie laktozę, to trudno zgrywać fundamentalistę. Ale goryczka obok kawy i czekolady też się znajdzie, wanilia szczęśliwie nie jest zbyt nachalna, więc nie marudzić, tylko PIIIIĆ!!! (Dla Piwne Podziemie sp. z o.o. z Chełma wyprodukował Browar ReCraft sp. z o.o. ze Świętochłowic [ten sam, który czasem warzy dla Dzikiego Wschodu], piwo Coffeeliciuous Special chocolate vanilla coffee milk stout, 6,3% alk, 18% ekst., SŁODY: jęczmienny, żytni karmelowy, CHMIEL: jest, DROŻDŻE: są, laktoza, płatki jęczmienne, prażona pszenica, ziarna kakaowca, kawa, wanilia).
To chyba rekordowa przerwa, prawda? Dobre cztery miesiące, nieźle, dumny z siebie jestem. No niby piłem w wakacje, ale jakoś ciągle zajęty byłem, albo coś mnie drapało w gardle, albo strzykało w kolanie, albo dzieci mnie wnerwiały, albo coś tam jeszcze, a do pisania o piwie potrzebuję komfortu. Potem zaczął się wrzesień, a wraz z nim chyba covid i wszelkie możliwe i niemożliwe dokuczliwe następstwa, więc tak zeszło. Całych zaległości nie odrobię, ale przynajmniej tę jedną. Otóż pod koniec sierpnia, kiedy udało mi się wysłać Gady w świat, zameldował się u mnie Stary Dobry Kolega z Dawnych Czasów (no nie z wojska, ale zawsze), więc narobiłem zakupów, coby spożyć wspólnie. Ale ostatecznie wpadł tylko na chwilę, na dodatek samochodem, więc musiałem przystąpić do niszczenia zapasów samodzielnie. Do opisania będzie tylko BUH od Palikota. Pamiętacie, jak opisałem Koźlaka z palikotowego Browar Tenczynek? Jak zasugerowałem wtedy, że użyty został chytry chwyt marketingowy w postaci udawania limitowanej serii z zamieszczonym niby-własnoręcznym podpisem? No to tutaj też nie broniłem się przed manipulacją, za pomocą której zostałem złowiony. Otóż piwo jest reklamowane z użyciem marihuany. No tak - jest na etykiecie, coś tam jest w opisie i takie w ogóle zielone z wyglądu. Koźlak z udawanym podpisem nie był może rewelacyjny, ale ogólnie przyjemny; tym razem jednak produkt był taki, jak należało się spodziewać po tanich chwytach - piwo ani nie dawało odlotu (czego chyba nikt się nie spodziewał), ani nie smakowało jak piwo (czego jednak można by oczekiwać po piwie) - takie ogólnie nijako-sikaczowato-gorzkawe było, a nawet wyglądało nieciekawie. Ale może koneserom marihuany coś to wszystko powie? Aha - a propos Przyjaznego Państwa - w związku z wytycznymi UOKiK informuję, że ani to, ani żadne inne piwo omówione na niniejszym portalu, nie zostało mi sprezentowane przez jakikolwiek browar, nie uzyskałem też od żadnego browaru jakiejkolwiek korzyści związanej z prowadzeniem niniejszej strony (korzyści związanej z czymś innym też w zasadzie nie) (Browar Tenczynek uwarzył dla Przyjazne Państwo SA z siedzibą w Lublinie [czegóż to kreatywni księgowi nie wymyślą?], piwo BUH Pale Ale, SŁODY jęczmienne: Pale Ale Malt, Pilsner Malt, CHMIEL: East Kent Golding, DROŻDŻE: S-33, zawiera susz konopny).
Browar Zakładowy - choć spod Lublina, a konkretnie z Poniatowej, do tego zwykle chwalony przez fachowców - jakoś nie za bardzo mnie dotychczas przekonywał. No ale z taką etykietą i złotówką z każdej butelki przekazywaną Ukrainie, nie można było nie spróbować. Wyprodukowali niemal od razu po 24 lutego, ale jakoś nigdzie nie widziałem, a trochę niezgrabnie było zapytać. W końcu w realu uchodzę za poważnego i statecznego człowieka. Raz nawet w zaprzyjaźnionym Lewiatanie widziałem przedstawicielkę Zakładowego, ale nie mogłem się przełamać i powiedzieć: "a przepraszam, chuja Państwo dowiozą?" W końcu na szczęście pojawił się bez pytania, więc kupiłem od razu kilka. Potem nalałem piwo do kieliszka - miało sympatyczną pianę, bardzo ładną, bielutką, zwartą i w sam raz opadającą bez oblepiania szkła, kolor miało dość ładny, choć lekko bury i mętny, co zdradzało obecność opisanego na etykiecie słodu pszenicznego i płatków wszelakich. Ale jeżeli ktoś myśli, że trafiłem na nudnego, łagodnego pszeniczniaka, to się grubo myli. Solidna, mocna goryczka, dobra nawet, choć trochę na granicy oblepiania i sprawiania przykrości, co jak dotychczas było niezbyt sympatycznym dla mnie znakiem rozpoznawczym Zakładowego. Zapach miało fajny, ale już tydzień minął od wypicia, więc zapomniałem szczegółów. Bo ciągle nie mogę się zmusić do robienia notatek. W każdym razie jak gdzieś zobaczycie to kupcie (Browar Zakładowy Bartłomiej Czarnomski z Poniatowej [kolejny odważny produkujący alkohol osobiście], piwo PUTIN CH*** IPA IDAHO 7 MOSAIC, SŁODY: jęczmienny, pszeniczny, owsiany, płatki ryżowe, płatki owsiane, CHMIELE: zapewne Idaho 7 i Mosaic, DROŻDŻE: są).
Dawno nie było tutaj Browaru Waszczukowe. Pamiętacie? - przyjemna Ruda Maruda, mniej przyjemna Łycha Zbycha, a potem jedyny jak dotychczas raz na tut. stronie PPA, czyli Pale Ale chmielony (P)-olskim chmielem, znowu na plus. Tym razem skusiło mnie - jak na snoba przystało - single hop, czyli piwo z jednym rodzajem chmielu w tym przypadku Citra, czyli jednym z wielu chmieli amerykańskich. A skoro mamy w nazwie piwa samą nazwę chmielu, to już nie ma sensu dodawać "A", żeby dodatkowo zaznaczyć, że chmiel jest amerykański, stąd pewnie IPA, a nie AIPA. W kieliszku zaprezentowało się ładnie, pianę miało idealną, która dość szybko zmalała. Zapach trochę nijaki, choć na etykiecie twierdzą, że bardzo intensywny. Sprawdzicie sobie sami. W smaku bardzo przyjemne - wyraźnie gorzkie, orzeźwiające, w sam raz na lato, które właśnie się na nas gwałtownie zwala. Zaraz kupuję następne, jest w Stokrotce na szczęście. (Browar Waszczukowe sp. z o.o. Sp. K. w Czarnej Białostockiej, piwo Citra Single Hop IPA, 7,1% alk, 16,5 blg, SŁÓD: jęczmienny pilzneński, pszeniczny, CHMIEL: Citra, płatki owsiane, DROŻDŻE: LalBrew New England).