Suchoty

Suchoty

bergować, -owanie

05/02/2023

podziwiam, jakie obrazy cahn są schizowe, polecam ☺️

"traum vom ende der fruchtbarkeit" (1999), Miriam Cahn

11/01/2023

mmmmm, kurczę, wyjebany jest ten obraz

"Zima" (1910), Vilhelms Purvītis, Łotwa

08/09/2022

Lucian Freud maluje portret królowej Elżbiety II, 2000

30/07/2022

Przyjmie się formułowy memik?

20/07/2022

okazuje się, że mam taki sam tatuaż jak drake

16/06/2022
15/06/2022

Admin reveal

04/06/2022

będzie fajny myślę

23/05/2022

dobry obraz

🎨Zostawiłem jej goździka po kolacji- olej na płótnie, 2022, 43×43 cm
💬Jeśli obserwujesz moje malarstwo od dłuższego czasu, to na pewno już wiesz, że co jakiś czas powracam do tematów podejmowanych w przeszłości 😉
Wracam do nich kiedy czuję, że mogę jeszcze coś dodać. Wracam do nich, kiedy czuję, że moje umiejętności malarskie wzrosły i mogę przedstawić je w nieco inny sposób 💪
❌Obraz niedostępny na sprzedaż.

🎨I left her a carnation flower after dinner- oil on canvas, 2022, 43×43 cm
💬If you've been observing my painting for a long time, then you surely already know that every now and then I revisit themes I've taken up in the past 😉
I go back to them when I feel I can add something more. I go back to them when I feel that my painting skills have increased and I can present them in a slightly different way 💪
❌Painting not available for sale.

22/05/2022

"Siedząca kobieta 2" (1939), Joan Miró

Na żywo ten obraz robi fenomenalne wrażenie 😊 Mam pod nim zdjęcie :)

Calling a man bald counts as s*xual harassment, UK judge rules 21/05/2022

W ogóle ciekawa jest ta sprawa, że nazwanie mężczyzny łysym to ‘s*xual harassment’ xd. Ja to rozumiem tak, że tu następuje jakiś problem semantyczny i to ‘s*xual harassment’ jest odniesieniem się do ‘s*x’ jako ‘płeć’, zamiast do ‘s*x’ jako ‘seks’. ‘Sexual harassment’ generalnie powinno oznaczać coś w stylu ‘molestowanie seksualne’, a nie ‘molestowanie związane z płcią’. Podwójne znaczenie słowa doprowadziło do dziwacznego, moim zdaniem, określenia występku (tutaj też pojawia się problem z ‘harassment’ jako ‘molestowanie’ i jako ‘nękanie’). Znaczy rozumiem, że może być jakieś molestowanie związane z cechami płciowymi, ale następuje tutaj niemalże zrównanie komentarza o łysinie do molestowania. Jest to też porównane do komentowania biustu (cechy płciowej), co moim zdaniem w ogóle nie jest trafne, bo biust jako cecha płciowa i komentowanie biustu ogólnie bez problemu może podpadać pod molestowanie seksualne, bo odnosi się podtekstu seksualnego. Bardzo ciekawa sprawa, która pokazuje silne oparcie się o język i jego interpretowanie w życiu codziennym i to, jak definicje różnią się zależnie od języka itp.

Jednak widzę to jako ciekawostkę. Natomiast u nas jest znacznie ciekawszy przypadek, dobrze znany wszystkim, którzy śledzą prawicowy trzepot w internecie. Bo rozróżnienie na płeć [biologiczną] (s*x) i płeć [kulturową] (gender) jest czymś zrozumiałym w języku angielskim, bo otrzymuje swoje własne słowa i tam dyskurs dotyczy jakiegoś po prostu sprzeciwu wobec płynności spektrum płciowego. U nas dyskusja jest mocno semantyczna, a raczej – za każdym razem musi przejść drogę poprzez terminologię i nieraz na niej grzęźnie na amen. Bo co to znaczy, że dziecko Elona Muska będzie wychowywane ‘bez płci’ itp.? Po angielsku jest to sensowne i umiarkowanie kontrowersyjne, po polsku wymaga wyjaśnienia. I problem polega na tym, że przez zastany stan języka, ta dyskusja zawsze będzie w jakimś stopniu grzęzła w tym miejscu. Rozwiązaniem może być, okej, próba wytłumaczenia i w końcu teoretycznie dojście do ogólnego zrozumienia tego rozróżnienia terminologicznego w społeczeństwie – tylko, że tu jest miejsce na manipulacje. Polityk może niezmiennie udawać, że nie rozumie i odwoływać się języka polskiego. Drugim rozwiązaniem może być dalsza, postępująca globalizacja języka, która oswoi termin ‘gender’ do poziomu ‘weekendu’, czy ‘randomowo’, co bez zainteresowania tematem płciowości zajmie lata, jeśli nie dekady. Ogólnie jest to ciekawy przykład tego, jak język, który sobie ewoluował przez setki lat, staje nagle w poprzek i staje się pewnym problemem ze względu na jego zdolności światotwórcze.

Calling a man bald counts as s*xual harassment, UK judge rules Calling a man "bald" is now classed as s*xual harassment, a judge in a U.K. employment tribunal has ruled.

20/05/2022

bruh

(trza kliknąć, aby rozwinąć całość)

Persephone 16/05/2022

mmmmm, świetny jest ten utwór muzyczny...

Persephone Provided to YouTube by Beggars Group Digital Ltd.Persephone · Cocteau TwinsTreasure℗ 1984 4AD LtdReleased on: 1984-11-01Associated Performer: Elizabeth Fras...

15/05/2022

Zastanawiałem się niedawno, czy iść do kina na ‘Wikinga’, czy na ‘Wszystko, wszędzie, naraz’. I myślę sobie: „no kurde, Eggersik to jest mus niby, ale u niego zawsze jest wszystko ładnie, a ostatecznie nie umiem tego ocenić na więcej niż siódemkę”. Natomiast przez internetowe spuszczando nad WWN byłem nakręcony na ten film, jak na rzadko który. Wyobrażałem sobie dosłownie wszystko wszędzie naraz, czytając o tym, że widzowie niby mieli problemy z tempem i nawałem treści. (no i poszedłem na to, chyba jasne dokąd zmierzam)

Tak niestety nie było – film to dość intensywny, ale jednak pozostawił pewien niedosyt. Brakowało ostatecznego uderzenia, bo kulminacja szaleństwa nastąpiła mniej więcej w połowie. To, tak czy inaczej, nie był dla mnie wielki problem, bo w tym filmie wszystko działało. Jest to świetne kino jako film akcji (mmm, fajna zabawa), jako komedia (chichrałem się jak szczur) i nawet, czy raczej przede wszystkim, jako dramat (chlip, chlip). Jednak to właśnie pod kątem dramatycznym najsilniej obrywa WWN i szczerze nie rozumiem tego. Osią filmu jest prosta historia rodzinna – i ta prostota wcale nie gra na niekorzyść. Prosta, codzienna, wręcz banalna (jak banalna i prosta jest miłość :) ) opowieść staje się z pierwszoosobowej perspektywy skomplikowaną, emocjonalną podróżą pomiędzy niezrozumiałymi światami fikcyjnych antagonistów i zgubionych w luce międzypokoleniowej uczuć. Zresztą ciężko znaleźć świetny dramat rodzinny, który pod kątem fabularnym lub emocjonalnym jest szczególnie skomplikowany – to właśnie w prostocie jest siła. Śmiałem się, ekscytowałem, a nawet uroniłem łezkę, a więc super kino i oczywiście leci Złoty Kaszel™ *khe*.

Czy polskiemu inteligentowi wypada oglądać piłkę nożną? 15/05/2022

Pamiętam, jak oglądałem mecz Polska-Szwecja na pewnym festiwalu i jeden (chyba) poeta zapytał ze śmiechem jednego krytyka, czy Lewandowski ma pojęcie o poezji, czy tam społeczeństwie – generalnie jakieś bzdety spoza tego, czym piłkarz się zajmuje, z ukrytym założeniem, że to gorzej, jeśli Lewy nie ma pojęcia o np. Debordzie, Rilke itp. I jest tu pewna niespójność – takie osoby, nad jakimi zastanawia się KryPol uważają się za intelektualne i lewicowe, a jednak przedstawiają kompletne niezrozumienie klasowości, inteligencji fizycznej, ludzkiej różnorodności i przede wszystkim ogólnie kultury, której sport jest jedną z najważniejszych części w każdym społeczeństwie już od czasów antycznej Grecji. Już abstrahując od tego, jakie pokłady czystej, surowej dramaturgii i narracji skryte są wewnątrz rywalizacji sportowej. Czuć tu też nutę toksycznego intelektualizmu i pojawia się kolejny przytyk w stronę tzw. lewicy teoretycznej, czy tam kanapowej. Bo czuć na kilometr, że niechęć tzw. intelektualistów do futbolu ma podłoże klasowe, głównie poprzez skojarzenie z kibolami i tzw. januszami – bo nie chodzi o to, żeby lubić i oglądać, lecz nie gardzić. Brakuje w Polsce większej kultury sportowej, dostrzeżenia w sporcie społeczeństwa i wspólnotowości, i świetnie to jest opisane w tym tekście, już starym, który polecam serdecznie.

https://krytykapolityczna.pl/swiat/okonski-wisniowska-wywiad-euro2020/?utm_medium=Social&utm_source=Facebook&fbclid=IwAR326CHry-dPeGXztuuo1LHkH2xwxxggddUAa6QVROSArdTH_DHHaAjfJ30 =1652574524

Czy polskiemu inteligentowi wypada oglądać piłkę nożną? Rozmowa Joanny Wiśniowskiej

28/04/2022

Mem krakoski

06/03/2022

peak performance

06/03/2022

Okej, odgrzebałem się z różnych obowiązków, podejmuję udział w wojnie informacyjnej. Zaczynam od promowania postaci obrońcy demokratycznej Europy, męża stanu naszego bratniego ukraińskiego narodu Володимир Олександрович Зеленський (Wołodymyr Ołeksandrowycz Zełenski).

хвалить Україну! 🇺🇦
https://www.pomagamukrainie.gov.pl/

Photos from Suchoty's post 12/02/2022

Skończyłem trwającą kwartał przygodę ze wspaniałym serialem, jakim jest "Sopranowie"/"Rodzina Sopranów". I w głowie siedziało mi jedno - jak smakuje gabagool? Pewnie mniami, ale nie o to chodzi. Pytanie brzmi, czy gabagool jest smaczniejszy niż gamonbozia.

A więc rozstrzygnijmy - który fikcyjny, nieistniejący w rzeczywistości przysmak jest lepszy - gabagool, czy garmonbozia. Jedno to nieznany bliżej wytwór zapewne podobny do kaszki kukurydzianej i synonim rozpaczy, a drugie to przysmak z filmów Lyncha.

Gabagool -

08/02/2022

Błagam

06/02/2022

Nie wiem, co się stało z Almodovarem, ale mi to przypomniało, jak kiedyś czytałem nową książkę Norwega Pera Pettersona, która była napisana jak brudnopis i w ogóle była do kitu. Później sprawdziłem sobie, że to bardzo poważany pisarz, trochę literacka gwiazda. Tak samo w sumie, z naszego poletka, „Miłość” Karpowicza, ale tam chłop raczej odleciał w kosmos, więc nie tak samo, a nawet na odwrót. Natomiast Petterson i Almodovar usiedli, odklepali robociznę i poszli zjeść gazpacho/suszonego reniferka, czy coś tam.

Ale do rzeczy. „Matki równoległe” to jest chyba najgorzej napisany film, jaki widziałem. To może trochę szokująca opinia, zwłaszcza jeśli ktoś widział i pomyślał ‘no, zwykły film w sumie’. Tylko właśnie chodzi o to, że nawet przy jakichś filmach, które są powszechnie uważane za gnioty, mamy do czynienia z czymś w miarę ekscytującym, ciekawym, nowym – nawet, jak scenariusz jest debilny, to jest debilny dlatego, że scenarzysta podjął jakąś nietrafioną i głupią, lecz odważną i osobistą decyzję. W „Matkach równoległych” śledzimy kompletnie wyzuty z kreatywności szablonik prostej historyjki. I największą zbrodnią nie jest brak własnej, oryginalnej myśli, tylko opowiedzenie historii w sposób, w którym widz jakby nie istnieje. To znaczy - cała fabuła zostaje przedstawiona na samiutkim początku, a później widzimy, jak ona odbywa się przed naszymi oczami przez kolejne dwie godziny. Chłopie, ja wiem, co się wydarzy xd! Cała fabuła jest widzowi jasna od samego początku i trzeba dosłownie, k***a, CZEKAĆ, aż ona zostanie później przedstawiona. I, wiesz, okej jeszcze, jeśli to jest naprawdę jakaś wnikliwa myśl, coś poruszającego. A to jest zwykły, banalny dramacik bez kreatywności i to naprawdę poniżej przeciętnej, wręcz słaby pod tym kątem. Brak wartej uwagi historii, brak metaforyki i miejsca na interpretację i kompletna nieumiejętność opowiedzenia historii to są składniki scenariusza o zerowej wartości. Fajnie chociaż, że Almodovar to kręcił, bo lubię jego styl, ale czuć autopilota – jest ładna scenografia i niezłe zdjęcia i tyle, to, co znamy od lat. Aktorsko Cruz płynie, jak chce, ale dla reżysera to jest samograj, bo to wspaniała aktorka (niemniej rola godna pochwały, tak samo, jak Milena Smit).

No gniot.

(Ale za to wczoraj oglądałem wybitny „Najgorszy człowiek na świecie” – fenomenalny film, o którym napiszę też coś później)

01/02/2022

"Maki" (1902-03), Wojciech Weiss

31/01/2022

"Sytuacja się zmieniła" (2010), Marcin Maciejowski

Fajnie se przed tym obrazem stanąć tak, jak ta pani stoi i se strzelić fotkę. Ażeby osiągnąć ten cel, zapraszam do Muzeum Narodowe w Krakowie.

30/01/2022

To jak już wracam, to równie dobrze mogę strzelić notkę o „Diunie”, choć jestem spóźniony na tę zabawę (ale przynajmniej wszyscy już widzieli). I wiecie (chyba), że nie lubię pisać pozytywnych recenzji, bo się je pisze ciężko i nudno – „No to było zajebiste, bardzo dobra scenografia i ciekawy był ten film, nara”. Więc tutaj się spróbuję trochę wypocić.

No to było zajebiste, bardzo dobra scenografia i ciekawy był ten film. Villeneuve podjął słuszną, choć ryzykowną decyzję, żeby największy blockbuster roku był kompletnie wyjęty poza blockbusterowe ramy narracyjne, nawet nie w sensie kina familijno-marvelowego, bo wiadomo, że to inna półka, ale też w sensie np. nolanowskim czy nowobondowym. Jako producent czy dystrybutor byłbym zesrany, bo widz masowy, na którym trzeba posurfować do miliarda dolarów przychodu, nie będzie z tego zadowolony.

No a tutaj cały film to jest jeden wielki fever-dream i w tym jest jego siła. Dryfujemy przez narkotyczne wizje, sny, czy prorocze bajania o monstrualnej, apokaliptycznej skali, które nieraz po chwili znikają jak bańki mydlane. Nawet proste sceny dialogowe są zarazem napięte jak cięciwa, jak i senne i z ducha efemeryczne. Historia, mimo że jest na pierwszym planie, opowiadana jest jakby pomimo tego i na marginesie formy. No a forma jest dostarczona perfekcyjnie. Fenomenalne jest to połączenie i myślałem sobie ciągle, jakie to musiało być ciężkie do zrobienia, a później sprzedania – vibe jest trochę taki, jakby się czytało jedną z tych intensywnych stylistycznie książek, typu Nabokova czy Joyce’a (w sensie konceptualnie). No naparzaj, piękny Kanadyjczyku, ja to wszystko zmieszczę w środku, tylko czy ty wytrzymasz całą noc. Taki vibe to był.

Wspaniałe kino, jedno z tych, dla którego powstało całe medium. I pamiętajcie, że w kinie style=substance (jak w sumie wszędzie, jeśli jest, jak tu, sprzężone z treścią). Złoty Kaszel™ oczywistością jest dla najlepszego filmu zeszłego roku.

30/01/2022

Nie wiem, czy oglądacie Tytanów, ale ja jestem totalnym tytanheadem. Coś o nich skrobnę później (pewnie coś w stylu "zajebiste jest, polecam").

29/01/2022

Myślę czasem o powrocie z emerytury. Suchoty dawały mi wiele radości, dużo, ha ha, śmiechu, ale też, cóż, nie lada zmartwień. Pamiętam wiele bezsennych nocy, gdy siedziałem z moim księgowym, Markiem, i śledziliśmy cyferki zasięgu i lajków, próbując rozgryźć przy tym, jak sprawić, żeby poszybowały poza wykres. Marek zawsze żartował, że spędzam z nim więcej czasu, niż z własną żoną i czwórką nowo narodzonych dzieci, żartowniś, zawsze mieliśmy niezły ubaw! Nieraz w środku nocy robił pompki, żeby nie zasnąć, czasem bez koszulki. Jego pierś falowała, gdy odgarniał z czoła kosmyki rudych gęstych włosów, spocony... Te czasy dawno minęły, a Marek zmarł na tężec, lecz ciągnie mnie, ssie wręcz, aby zakasać rękawy i wrócić znowu do tej kotłowaniny.

Ostatnio jedyne, co robię, to ciągnę seriale, jeden za drugim, jakby to były kluski. Recenzowanie zacznę więc od serialu – polsatowskiego (polsatboxgo’owego(?)) o tytule MENTAL. Dotyczy on tematyki zdrowia psychicznego u młodzieży i młodych dorosłych, kwestii ostatnio często podnoszonej w debacie publicznej, a rzadziej przez instytucje i osoby, które mogą coś z tym zrobić. Nie lubię pisać fabuły w recenzji, bo nie jestem wikipedią, ale generalnie śledzimy tam losy czwórki osób, które z różnych przyczyn trafiają do ośrodka psychiatrycznego i radzą sobie z sytuacją na różne sposoby. I dzięki Bogu nie jest to kolejny depresyjniak spod znaku świętej martyrologii polskiej robiony pod pięćdziesięcioletniego użytkownika twittera. Debata o stanie, przyczynach i rozwiązaniach dla polskiej psychiatrii zostawiona jest w sferze paratekstualnej dyskusji, do której serial ma skłaniać, stawiając tę przestrzeń w świetle reflektorów. Zamiast tego jest autentyczne ciepło, spektrum emocji, humor i relacje, przez co serial ogląda się jak serial, nie artykuł. Choć nie jest to też pozostawione same sobie – choroba ma tu źródło w realiach życia codziennego, a celem pacjenta jest głównie jej zrozumienie. Zresztą w formie postaci drugoplanowych pokazane jest też, że drobne zaburzenia i pewne odstępstwa od normy są nieraz wręcz pewną, jedną z wielu, cechą charakteru.

No i są postaci, bo serial, zwłaszcza komediowy, stoi na postaciach i na tym, jak ich różne charaktery zderzają się ze sobą. Pozornie mamy znajome wzorce, a przynajmniej dwa (na cztery główne postacie) – alternatywki i podwarszawskiego bananowca. Udaje się je jednak zniuansować i ‘znormalizować’, czyli uczłowieczyć – np. bogaty chłopak to zwykły chłopak. Widz może bowiem, świadomie lub nie, spodziewać się pojawienia się obecnych często w filmach charakterystycznych cech cwanego bananowca i spodziewać się, że te cechy będą stały na przeszkodzie w jego relacjach – wtedy właśnie powstają znienawidzone, ale nieraz oczekiwane przez widzów kalki scenariuszowe. Tu jest, rzecz jasna, inaczej, a wręcz sytuacja zostaje odwrócona – serial o psychiatryku szuka źródła problemów chłopca i odziera go z włożonej na początku maski, aby ukazać go nagiego wobec ludzkich relacji. Zostawiając mu jednak jego temperament, cechy charakteru i zadziorność, które wszakże nie są częścią sztucznej, kulturowej roli (a raczej, jak już, mimowolnym skutkiem). To samo dzieje się z każdą z postaci, choć nie tak wyraźnie, jak w przypadku najmłodszego chłopca.

No i siłą rzeczy najważniejsze staje się ukazanie więzi, która powstaje między postaciami w punkcie, w którym porzucili już swoje zewnętrzne role i zeszli do punktu zero. Chodzi o to, żeby ta relacja była dla widza szczera i naturalna. Tutaj wchodzą w grę główni aktorzy, którzy jeśli nie będą w stanie tego sprzedać, to zamiast dostarczyć nam sedno, dadzą nam sztuczne nic. Ale to właśnie aktorzy są najsilniejszym punktem serialu – nie tylko solowo dają nam pokaz świetnej gry, ale umieją naturalnie zderzyć się z każdą z postaci z kwartetu, jak i dać pokaz wspólnego szaleństwa bez oporów. Szczególnie wyróżnia się tutaj grający Wiktora Mateusz Górski (w scenach wspólnych) oraz grająca Marię Sandra Drzymalska (we wszystkich scenach).

Kluczowa w ukazaniu siły naturalności jest też scenografia – widzimy rzeczywistość polskiego szpitala, który stoi na ceratach, paprociach, obrazach z puzzli i peerelowskiej aparaturze, zwykłe polskie mieszkanie w stylu ikea (high standard 1500 + media), kafelkowo-szklaną willę w Grójcu, czy pstrokatą sypialnię nastolatki (choć to ostatnie lekko przesadzone). Nie tylko scenografia oddaje trafnie vibe i swojskość miejsc, ale duchowo sprzężona jest też z luźnym i komediowym wydźwiękiem serialu. Sama scenografia, choć znajoma, jest żartem z tego, jak układamy przestrzeń wokół siebie. Bo ja tu tak fanzolę, jak jakiś magister filozofii, a to jest de facto i de iure przyjemny serial komediowy, który potrafi znaleźć humor mimo albo pomiędzy podjętą tematyką. Skutecznie wciąga i sprawia, że chce się do niego wracać i o nim sobie myśleć w tramwaju. No i jest autentycznie śmieszny. Właściwie można go podzielić na dwie części – 3/8 to bardziej komedia, a 5/8 to bardziej dramat, choć oba te podejścia ciągle się ze sobą przeplatają.

Normalnie sporo, a nawet najwięcej, miejsca poświęcam też wadom, co pamięta być może najwytrwalszy suchotnik, który jest ze mną od początku (znam Was i pamiętam :) (creepy trochę)), ale ciężko coś znaleźć. Boli tylko zatrważająco krótki metraż – zbudowany mamy tutaj cały świat, postaci i wątki na i pod powierzchnią, a czasu na tę zabawę zaledwie około dwóch i pół godziny. Trza więc czekać na drugi sezon.

Krótko mówiąc, serial jest za*****ty xd. Zawsze w polskim serialu coś wyraźnie kuleje, dziwią jakieś decyzje albo coś kłuje w oczy, jak jąkanie Łukasza Simlata albo całość „Belfra”, tutaj wszystko zgrywa się idealnie. Chyba jest to autentycznie najlepszy polski serial, jaki widziałem. Polecam ze Złotym Kaszlem™.

28/01/2022

"Dziewczyna z kotem" (1947-51), Lucian Freud

Rzekomo jeden z ośmiu portretów pierwszej żony lepszego Freuda. W sam raz dla fanów albo kotów, albo dziewczyn. Jeśli ktoś lubi zarówno koty, jak i dziewczyny, to po prostu oszaleje.

29/11/2021

POV: jestes Lewym i patrzysz jak jakiś karzeł z paryża odbiera złotą piłkę

Photos from Suchoty's post 27/10/2021

Kochani,

Być może pamiętacie nasze starcia Houellebecq/Wellbeck oraz Munch/Munk - czyli 'inaczej się pisze, tak samo się czyta'. Teraz para z innej parafii - 'osoby z nazwiskiem, które jest zwykłym słowem i to przymiotnikiem, które są swoimi przeciwieństwami'. W dzisiejszym pojedynku zmierzą się:

Fritz Lang (Fryderyk Długi) - czołowy twórca niemieckiego ekspresjonizmu, wariacik, twórca różnych ważnych i fajnych filmów, gość, który wygląda jak główny zły z filmów bondowych.

Sebastian Kurz (Sebastian Krótki) - pseudochadecki były kanclerz Östrii, orbanista, ponoć nadzieja dla młodzieżówki CDU, że można coś tam, ble. Ale młody, silny, sprawny i skuteczny, chyba grał w 'Funny Games'.

Głosujcie:

Videos (show all)

To też się nie zmienia:
James Baldwin, autor m.in. "Gdyby ulica Beale umiała mówić", kilka dekad temu:
BREAKING NEWS: Harmony Korine ma konto na Tiktoku
Szczerze mówiąc mało mnie przekonywały pierwsze fotosy Phoenixa jako Jokera, ale ten filmik wygląda już o wiele ciekawie...