kacperwaucie.com

kacperwaucie.com

Dziennikarz TVN Turbo i jego przemyślenia na temat motoryzacji i okolic.

Photos from kacperwaucie.com's post 24/06/2024

O! Lexus SC430! A nie. Czekaj... 🤔

Foto: Fani motoryzacji

23/06/2024

Każdy kierowca osobówki... 😁

Photos from kacperwaucie.com's post 23/06/2024

Za chwilę rusza Rajd Polski więc tradycyjnie wzięło mnie na przemyślenia i wspomnienia :D

Dzisiaj oglądanie rajdu samochodowego jest banalnie proste. Harmonogram czasowy pod ręką, telefon z internetem i wynikami online w kieszeni, samochód z pełnym bakiem, wolny weekend i to wszystko. 30 lat temu nie tylko rajdy wyglądały inaczej. Inaczej się też rajdy oglądało. Bycie kibicem to była cholernie ciężka praca.

Mieliśmy z chłopakami trochę ponad 10 lat i typowe szczeniackie zajęcia: haratanie w gałę na okolicznych łąkach, niebezpieczna jazda na rowerach i gdzieś pomiędzy to wszystko upychanie szkoły. Kiedy jednak zbliżał się Rajd Polski, wszystko, łącznie z nauką, schodziło na dalszy plan. Rajdowe Mistrzostwa Europy i A-grupowe samochody, do których śliniliśmy się oglądając gazety i zdjęcia, w czerwcu jak co roku mieliśmy na wyciągnięcie ręki. Delta, Sierra i Es**rt Cosworth, Celica… Arek i Krzysiek mieszkali kilkaset metrów od mety oesu Żdanów-Młynów. Kręty, dziurawy, szybki. Oes jak każdy inny na Dolnym Śląsku, ale dla nas tak kultowy jak przełęcz Turini przejeżdżana podczas Rajdu Monte Carlo czy argentyński El Condor…

Dzisiaj zapoznanie z trasą odbywa się według harmonogramu a organizator patrzy na ręce każdemu zawodnikowi. Ograniczona liczba przejazdów na zrobienie notatek w ciągu jednego dnia i koniec. Kto nie zrobił opisu dobrze, jego sprawa. Kiedyś rekonesans był wolną amerykanką i właśnie dlatego dla nas rajd rozpoczynał się już kilka tygodni przed startem, bo zawodnicy upalali na okrągło płosząc psy, rozjeżdżając kury i wszystko inne co nawinęło się pod koła. My już dwa tygodnie wcześniej doskonale wiedzieliśmy kto startuje, a program i lista zgłoszeń wychodziły w Słowie Polskim dopiero kilka dni przed rajdem. Pod domem Arka stało drzewo (właściwie stoi tam do dzisiaj) a pod drzewem leżała biała listwa, która do złudzenia przypominała spojler Delty Integrale (do dzisiaj nie wiem co to było…). I na tym „spojlerze” siedzieliśmy całymi dniami czekając na zawodników w treningówkach. Czasami przez cały dzień nikt się nie pojawił, innym razem był tłok jak w dzień targowy, a i od czasu do czasu ktoś rzucił w nas naklejkami (dosłownie). Krzysiek podobno do dzisiaj ma neklejki Remusa, które zawsze jak konfetti wyrzucał przez uchylone okno niejaki Kurt Gottlicher.

Wzorem Nordschleife i kolarskich tras Tour de France, sporo działaliśmy z farbą olejną. Przed rajdem w dobrym tonie było wymalowanie na asfalcie pod domem kilku nazwisk i sponsorów. No i malowaliśmy. Nie było telefonów, nie było internetu a naszym jedynym środkiem transportu były rowery. I nagle nie wiadomo skąd przyjeżdżał ktoś zdyszany z elektryzującą wiadomością, że gdzieś w połowie oesu stoi na poboczu biała Sierra Cosworth. No to co? Szybko na rowery i ogień! Oczywiście po dojechaniu na miejsce nikogo już nie było, ale same ślady opon zazwyczaj wystarczały nam za materiał badawczy. Analizom i rozważaniom kto to był, co robił, czy zawracał na okrągło czy pociągnął za ręczny nie było końca. I tak codziennie. Przez dwa tygodnie. W czasie rajdu było podobnie. Wszystko na rowerach, od świtu do zmierzchu, ale zawsze z bananem na twarzy. Walka Snijersa z Liattim, Droogmansem i Weberem, pojedynki Hołka z Deppingiem i Bertone… Tak. To były piękne czasy.

Dzisiaj z chłopakami bardzo powoli, ale jednak dobijamy do emerytury. Arek i Krzysiek siedzą w rajdach i dalej lubią szybko jeździć (nie wiem czy na rowerach, ale samochodami na pewno). Minęło ponad ćwierć wieku a my dalej bez pudła wskażemy drzewo, w które Celiką przyłożył Gieruszczak albo rów, do którego wpadł Es**rtem Przybylski. Znamy na tym oesie wszystko. Każde cięcie, każdą dziurę a każdy zakręt to dla nas kawał historii i wspomnień, których nikt nam nie zabierze. A na koniec kilka fotek w szmacianej jakości, tak dla klimatu. Wtedy komórki znaliśmy tylko z filmów fantastycznych puszczanych z VHS a jedynym aparatem w domu był stary Zenit rodziców…

Videos (show all)

Jadą bokami wariaty. :)
Da się bokiem? Da się! :D