To już chyba było
Daj mi jedną świeżą myśl.
Stało się. Po wczorajszych słowach polskiej noblistki Internet podzielił się na pół. Co takiego powiedziała Olga Tokarczuk?
"Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze."
Zawrzało zarówno na lewicy jak i prawicy. W obronie maluczkich stanęli politycy, celebryci i dziennikarze. Noblistce zarzucono klasizm, arogancję i chamstwo. Zastanawiające jest jednak, że wszyscy przedstawiciele klasy wyższej, którzy ujęli się za ludem, nie podjęli refleksji nad tym czy przypadkiem słowa Olgi Tokarczuk nie dotyczą ich samych.
Nasz elita założyła bowiem, że "idioci" o których mówi Tokarczuk to najpewniej niewykształceni przedstawiciele klasy niższej. Umknęło im jednak, że sformułowanie "trafić pod strzechy", nie ma nic wspólnego z mieszkańcami wsi i według słownika języka polskiego oznacza jedynie rozpowszechnienie i popularyzację. Czy to przypadkiem nie jest klasizm?
Kim tak naprawdę jest "id**ta", o którym mówi Tokarczuk? Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że w każdej grupie społecznej można znaleźć ludzi mniej lub bardziej wrażliwych na sztukę i kulturę, a ich kompetencje w tej dziedzinie nie mają nic wspólnego z pochodzeniem czy wykształceniem.
Tokarczuk w swoich wypowiedziach mogłaby być bardziej rozważna. Przynajmniej do czasu, gdy mikrofony są włączone. Nie ulega wątpliwości, że nasze "dobro narodowe", czuje się bardziej kompetentne od przeciętego pożeracza książek, tylko czy na pewno powinna mówić o tym głośno?
Photo: Alexander Mahmoud
O tym jak Instagram gra na emocjach słów kilka.
Otwierając niewinną aplikację, jaką jawi się nam Instagram, dobrze jest mieć na uwadze, że wiele profili, które roztaczają na swoich kontach przyjacielską atmosferę, robi to również ze względów biznesowych. Codzienne witanie obserwatorów znad kubka kawy, pytania o rady i opinie, a nawet sporadycznie wymieniane wiadomości, tworzą złudzenie przyjacielskiej relacji, która w rzeczywistości jest dobrze przemyślaną akcją marketingową. Jak wiec nie skusić się, kiedy Twoja przyjaciółka, specjalnie dla Ciebie!, wypuszcza linię kosmetyków, autorskie legginsy czy ebook z przepisami stworzonymi z troski o zbilansowaną dietę Twojej rodziny?
Dlaczego piszę w formie żeńskiej? Ponieważ w internetowych, bezpiecznych przestrzeniach dla kobiet, żerujący na emocjach marketing, jest istną plagą.
Moją ulubioną grupą internetowych twórczyń są pasjonatki gotowania. Pomyśl, z ilu przepisów korzystasz na co dzień? Masz 10, 15 a może 20 popisowych dań, którymi żonglujesz, tworząc posiłki dla rodziny? Do tego dorzućmy kilka smacznych i szybkich dań kryzysowych. Myślę, że to rozsądne założenie. Czy nie wydaje Ci się więc dziwne, że co kilka miesięcy na rynku pojawiają się kolejne ebooki, w których mistrzynie gastronomi zdradzają coraz to nowe 50 przepisów na ulubione dania? Jeśli naprawdę szukasz inspiracji i kulinarnych doznań, nic mi do tego. Zanim jednak skusisz się na zakup, odpowiedz sobie szczerze, czy wypróbowałaś już wszystkie przepisy z poprzedniego ebooka. Zdradzę Ci też sekret: być może gdzieś w czeluściach internetu istnieje już przepis na bakłażana lub smaczne tofu.
Marketing oparty na emocjach, w przypadku kulinarnych ebooków, jest wyjątkowo śmieszny. Zacznijmy od tego, że każdy przepis był opracowywany latami. To zrozumiałe. Nikt nie zapłaci kilkudziesięciu złotych za przepis na zupę, którą twórczyni jadła dwa razy. Po drugie, żaden z tych przepisów nie jest dostępny za darmo w internecie. Nie ważne czy chodzi o ciasto drożdżowe z truskawkami, zapiekane ziemniaczki czy faszerowaną cukinie. Chcesz zjeść? Musisz kupić. Nie zapominajmy o najważniejszym, czyli doznaniach smakowych. Jeśli myślisz, że chłodnik z takiego przepisu jest po prostu smaczny, to grubo się mylisz. Autorki najpewniej obraziłyby się za taką recenzję, ponieważ te przepisy są zawsze po prostu niebiańskie, czadowe i przenoszące w inny wymiar, jak przystało na tajemną, rodzinną recepturę.
Nie od dziś wiadomo, że kiedy zgromadzisz na Instagramie sporą rzeszę odbiorców, szybko należy myśleć o sposobie na monetyzację. Jedną z popularnych możliwości jest założenie marki odzieżowej. O tak! Mała polska marka - tajemniczy, mityczny twór, który na pohybel konsumpcjonizmowi, wchodzi do konsumentek z iście niebiańską alternatywą. Od teraz możesz wspierać lokalną gospodarkę, zachowując przy tym czyste sumienie i zyskując w szafie niepowtarzalne dzieła sztuki. Obowiązkowo musi to być marka przyjazna środowisku, z polską produkcją, ekologicznymi opakowaniami z recyklingu, a najlepiej, żeby miała w kolekcji coś z bambusa. Do tego miejsca wszystko brzmi nieźle i naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Wątpliwość budzi jednak forma, jaką przybiera reklama tych produktów. Otóż nie kupujesz już sukienki, ale produkt, który ma imię, będzie twoim przyjacielem, wyleczy cię z kompleksów i zapewni powodzenie u płci wszelakiej. Co więcej, ten produkt jest ekologiczny, ponieważ ma w sobie trochę bawełny, a kupując go, przyczyniasz się do wzrostu PKB, czyli właściwie przejawiasz postawę rozsądnego, świadomego konsumenta-patrioty. Aby wszystkim żyło się lepiej!
Nie będę się tu odwoływać od waszych sumień, pisząc o degradacji środowiska naturalnego, ale nieco bardziej przyziemnie, zwrócę się do waszych portfeli. Nie miej złudzeń, że sukienka uczyni Twoje życie podobnym do tego, które widzisz na Instagramie jej projektantki. Nie zapominaj, że to biznes i nawet jeśli sto razy usłyszysz, że ta kolekcja powstała w odpowiedzi na Twoje potrzeby, to prawdopodobnie nawet nie zauważysz, jeśli odmówisz sobie tej wątpliwej przyjemności.
W czasach wysokiej inflacji, redukcji etatów, coraz wyższych stóp procentowych i niepewności, emocjonalny marketing wydaje się jeszcze bardziej absurdalny. Zapachowe świeczki z kodem zniżkowym, poprawią nastrój tych na chwile, a ebook o tanim gotowaniu nie sprawi, że w Twoim portfelu zostanie więcej pieniędzy. Jeśli faktycznie na tym zależałoby twórcy, powiedziałby Ci wprost: skorzystaj z tysięcy przepisów, dostępnych za darmo w internecie.
Podsumowując, najbardziej ekologiczny zakup to ten, którego naprawdę potrzebujesz. Trzymając się tej zasady Twoje sumienie pozostanie czyste, a portfel grubszy.
Gdzie w sieci znajdujecie jeszcze świeże myśli? Myśli nowatorskie, nieprzemielone przez dziesiątki pastelowych karuzeli i polityczną poprawność.
Wirtualny świat mnie rozczarowuje i nudzi. Mam wrażenie, że kręcimy się w koło tych samych tematów i nic z tego nie wynika. Zrobiliśmy papkę z takich słów jak feminizm, ekologia, kapitalizm, socjalizm, a nawet tolerancja i wolność.
A może lepiej szukać powiewu świeżości w klasycznych dziełach i rozważaniach dawnych filozofów?
Spacerując dzisiaj po cmentarzu zauważyłam, że kiedyś rodzice mieli więcej polotu w doborze imion dla swoich pociech. Remigia, Eugenia, Alfonsa i Sewera... A może po prostu nie bali się, że zostaną wyśmiani przez sąsiadów i posądzeniu o leczenie własnych kompleksów?
Kliknij tutaj, aby odebrać Sponsorowane Ogłoszenie.
Kategoria
Strona Internetowa
Adres
Twarda 18
Warsaw, 01-105
journalist, academic teacher, writer, traveler www.instagram.com/tomaszreich
Warsaw
Witaj w krainie mocy słowa. Zapraszam do wspólnego czucia. Rozsiądź się wygodnie w czułej uważności.
Warsaw
Najsłynniejsza polska psycholożka. Charyzmatyczna, odważna, dowcipna, pogodna i szczera do bólu. Psyc
Warsaw
Pisarz. Manager. Prawnik. Sportowiec amator. Autor kryminalnej "Trylogii Profanum"("Przeciwko bratu"
Warsaw
Female, Feminist, Germanist, German teacher, Woman of letters Frau, Feministin, Germanistin, Deutschlehrerin, Frau der Feder #german #techaer #writer
Warsaw
Pisarka, działaczka kulturalna... Dzienne wizualizacje autorskich fraszek na dziełach sztuki -Ruda :)
Warsaw
Czasem, gdy już nie mam absolutnie innego wyjścia, siadam i czekam... Jeśli nie przechodzi- piszę
Pszczela 8
Warsaw, 03-112
Tworzę angażujące i skuteczne treści dostosowane do Twoich potrzeb- ponad 6000 wykonanych zleceń.
Warsaw
Niepokojące sny małego r., który wyrwał się z korporacji i melanżuje w niebycie. Oraz inne o
Warsaw
Piszę, gdy mnie najdzie... rysuję gdy mnie dorwie... rzeźbię gdy tylko mogę...