Baba od polskiego
Najbliższe szkoły
Srodmiescie 00-901
Pałac Kultury i Nauki
Warszawa
05/090, Raszyn
Pl. Defilad
Pl. Defilad
Pl. Defilad
Pałac Kultury i Nauki
Może Ci się spodobać
Pracuję z osobami atypowymi, uczę uczenia się, tworzę materiały edukacyjne. Zwyciężyłam w konkursie VIVELO Top Creators 2024 w kategorii Education.
Napisałam książkę „Radio w mojej głowie. Opowieści o ADHD” (wyd. Prószyński i S-Ka) Polonistka, nauczycielka, redaktorka, oligofrenopedagożka, podcasterka. Udzielam korepetycji z literaturo- i językoznawstwa, prowadzę warsztaty pisarskie, wspomagam proces uczenia się uczniów z niepełnosprawnością intelektualną i w spektrum autyzmu; pomagam zdobyć odpowiednie umiejętności i przygotowuję do egzaminó
Szukamy gier, które mogłyby być uzupełnieniem podstawy programowej, bo kto nam zabroni, no kto? :)
Zachęcam do głosowania na Psychologia Gier Wideo
Przed nami ostatnia tura eliminacji w pojedynku o grę-lekturę dla szkoły podstawowej.
Po wygranej Zeusa: Pana Olimpu, dziś, przed Wami stają:
🎮Children of Morta
🎮Never alone
A co o poprzedniej rundzie sądzi nasza ekspertka od polskiego?
"Wyobrażam sobie, że gra „Spiritfarer” może być efektywnie dopasowana do podstawy programowej z języka polskiego.
Bohaterka, Stella, jest Charonem, przewoźnikiem dusz z mitologii greckiej. Gra może być zatem punktem wyjścia do omawiania kwestii eschatologicznych lub mitów greckich dotyczących zaświatów.
Uczniowie mogą zorganizować debatę na temat decyzji podejmowanych przez Stellę. Gra porusza również kwestie dotyczące żałoby i zgody na stratę, co jest jej walorem (o żałobie naprawdę nie musimy mówić jedynie w kontekście Kochanowskiego). „Spiritfarer” to także przyczynek do rozmów o adaptacji i reinterpretacji mitów w tekstach kultury. "
Dzisiaj też była drama, tym razem ze Szkołą w Chmurze, ale wolałabym, by ktoś mi to wyjaśnił, bo nie udźwignę trzeciego dnia z inbami 😉
Wyobraź to sobie: masz pięć lat, rodzice zatrzymują się na parkingu, by powiedzieć ci i twoim siostrom coś ważnego - będziecie mieć brata. Cieszysz się, wyobrażasz sobie wspólne przejażdżki rowerem, wspinanie się, kupujesz mu pluszowego geparda, bo to silne zwierzę i gdy brat je zobaczy, to tak, jakby patrzył w lustro. I wtedy rodzice mówią ci, że brat będzie: “inny od wszystkich. Przede wszystkim uczuciowy. Bardzo. Uśmiechnięty i miły. I spokojny. I będzie, można tak rzec, robił wszystko w swoim własnym czasie”. Teraz jesteś już pewny, że będzie superbohaterem, i zaczynasz wypytywać rodziców, skąd wzięły się jego moce, na rodzinnym zdjęciu dorysowujesz postać z okrągłą twarzą, szerokim uśmiechem i peleryną superbohatera.
Rodzi się Giovanni, zauważasz jego nietypowy kształt oczu, zrośnięte palce u stopy. I w końcu dowiadujesz się, że brat jest osobą z zespołem Downa.
Giacomo Mazzariol w „Mój brat ściga dinozaury. Historia moja i Giovanniego, który ma jeden chromosom więcej” (Wydawnictwo Widnokrąg, tłum. Barbara Kowalewska) stworzył opowieść o codziennym życiu braci, które jest pełne wyzwań i niespodzianek, jak ta, gdy jego brat podczas wizyty u lekarza potrafił zdać egzaminy śpiewająco, co sprawiło, że cofnięto rodzinie wsparcie finansowe. Nie ma tu upiększeń, jest cała paleta emocji, także złości, jednak kluczowym dla narratora momentem w budowaniu relacji z bratem, był czas gimnazjalny, bo wtedy zaczął się wstydzić Giovanniego. Potrzebował na nowo zbudować swoją tożsamość, by otwarcie mówić o tym, jak wygląda ich wspólne życie, a nawet stworzył nagranie, w którym opowiada, jak reagować na to, gdy ktoś obraża osoby z zespołem Downa.
Mnie w tej książce szczególnie urzekło ukazanie niepełnosprawności, a także mądrość rodziców, którzy tłumaczyli dzieciom, że życie z zespołem Downa nie jest piętnem: „Najważniejsze, Giacomo, że Giovanni to Giovanni. Nie jest syndromem. Jest sobą. Ma charakter, gusta, zalety i wady. Jak my wszyscy. Nigdy ci nie powiedzieliśmy o syndromie, bo sami nie myślimy o Giovannim w ten sposób. To nie syndrom [...] zajmuje nasze myśli, ale Giovanni”.
To ciepła i mądra książka, która trudny temat przedstawia w przystępny sposób - bez infantylizowania. Poznajemy wszystkie emocje, które budzi w autorze brat i jego zachowanie - od frustracji i gniewu poprzez wstyd i zażenowanie aż po zachwyt i prawdziwą przyjaźń. Giacomo przedstawia życie z osobą z zespołem Downa bez upiększeń, ale też opisuje, jak wiele daje mu ta relacja. Rodzice zaś dają im mądre wsparcie, tłumacząc wszystko cierpliwie i z humorem mimo własnych dylematów i trudności.
Książka pokazuje też, że osoby z zespołem Downa nie są w żaden sposób gorsze od innych. Polecam ją każdemu, kto lubi historie oparte na faktach, szczególnie rodzinne, i chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o życiu z niepełnosprawnością. Nie ma tutaj triggerujących scen, więc powieść może być czytana już od dwunastego roku życia.
Polecają: Stowarzyszenie "Bardziej Kochani", Fundacja Idylla, Fundacja "La Fontaine", AgaTa Komorowska
Parsknęłam
kisnę z tego sezonu ogórkowego XD
ZAPRASZAM WSZYSTKICH OBURZONYCH DO ŁAWY OBURZONYCH
DZIEJE SIĘ!
Gdyby ktoś, kiedy byłam młoda, powiedział mi, że wybierając zawód polonistki, będę miała tak ekscytujące życie, nie uwierzyłabym. Nie mówię już nawet o chaosie w edukacji czy pisaniu odwołań od wyników egzaminów. Mam na myśli konflikty w świecie literackim oraz językoznawczym.
Zapewne słyszeliście już o wypowiedziach profesora Jerzego Bralczyka, który uważa, że pies nie umiera, a zdycha; że można używać słowa na „M", gdy mówimy o ciemnoskórych; że „Gdy dama mówi „nie", to znaczy „może". Gdy mówi „może", to znaczy „tak"...” oraz że nie akceptuje feminatywów. Nie będę wnikać, czy językoznawcy wypada zapominać, że język się zmienia, nie będę odwoływać się do wieku. Mam inne pytanie. Dlaczego w kolejnych artykułach, jak ten, który napisał Wojciech Szot w „Gazecie Wyborczej”, o feminatywach wypowiadają się mężczyźni? Szanuję ich wiedzę i sposób przekazywania informacji, ale za każdym razem, gdy pojawia się temat feminatywów, są to Maciej Makselon i Mateusz Adamczyk. A przecież mamy też językoznawczynie, których nie zaproszono do komentarza w tym artykule. Mamy, chociażby, Martynę Zachorską, która napisała „Żeńską końcówkę języka”!
Panowie, skoro język oddaje zmiany, to niech one się dzieją też poza stosowaniem feminatywów.
I powtarzam — bardzo szanuję pracę Makselona i Adamczyka, ale słowa to czasami tylko słowa i bardzo chciałabym, żeby pamiętali o tym także ci, którzy piszą artykuły.
> Napisz książkę o życiu z ADHD i późnej diagnozie, wieloletniej depresji, samookaleczeniach oraz nieprzespanych nocach.
> Powołaj się na nazwiska psychiatrów i terapeutów. Zaangażuj do książki zupełnie obcą psycholożkę i diagnostkę ADHD jako redaktorkę merytoryczną, która sprawdzi każde słowo.
> Wejdź na Lubimy Czytać i przeczytaj, że masz zaburzenia osobowości, a nie ADHD, oraz że to katalog influencerów (jakby tematem nie było to, w jakich zawodach można się odnaleźć, chociaż bywa różnie i wymaga to wielkiego wysiłku oraz wiąże się z porażkami, depresjami i myślami samobójczymi; dodatkowo czasami nie da się lubić wszystkich - niezależnie od tego, czy mają ADHD, czy nie; zaznaczyłam więc, że opisuję, jak się ludzie przedstawiają, bez pisania im laurek. Na dodatek książka miała redaktorkę z wydawnictwa, która zaakceptowała rozmówców, bo ja się nie znam na wydawaniu!).
Nie twierdzę, że jest to wiekopomne dzieło. Jestem jednak zadowolona z odbioru, który sprawił, że nawiązałam wiele relacji z osobami mającymi podobne doświadczenia. Po tej książce nie mam też już wstydu, bo wszystko o mnie wiadomo, jeśli ktoś ją przeczyta. Ale na diagnozy od ludzi z internetu nie byłam gotowa.
Jak to mówią: „Zbrodnia Ikara" - o takim marzycielu, który chciał zaszaleć i go poniosło. A na poważnie - polecam.
🎭 Spektakl "ZBRODNIA I KARA" ze Złotej Setki Teatr Telewizji TVP dziś o 20:00 w TVP Kultura.
🎗 Sztuka w reżyserii Andrzeja Wajdy z 1987 roku zapewniła reżyserowi renomę wybitnego twórcy nie tylko filmowego, ale teraz też i teatralnego. Najczęściej komentowano jednak wybitny "pojedynek" aktorski Jerzego Stuhra i Jerzego Radziwiłowicza. 🎬 Zagraniczna prasa określiła wtedy Jerzego Stuhra "jednym z najlepszych aktorów w Europie".
DRAMA W ŚWIECIE LITERACKIM
A co się stało?
Doktor Emilia Kledzik w 2023 napisała książkę: „Perspektywa poety. Cyganologia Jerzego Ficowskiego", która była podstawą jej habilitacji. Książka zebrała sama dobre recenzje naukowe.
Niedawno zrobiło się o niej głośno, zdziwiona, że nie miałam pojęcia o tej pozycji — dodałam do koszyka i pomyślałam o mojej kupce wstydu.
I co teraz?
W „Gazecie Wyborczej" (5 lipca, czyli 11 dni temu) pojawił się wywiad Violetty Szostak z dr Emilią Kledzik. W wywiadzie padają słowa dotyczące falsyfikacji dzieł Bronisławy Wajs (Papuszy), których miał dokonać Ficowski. Nastała cisza w eterze, bo najpierw wypada przeczytać te prawie 700 stron książki i zobaczyć o jakie zmiany chodzi.
A dzisiaj w sieci wielkie oburzenie, że słowo "falsyfikat" w przypadku tłumaczeń to obrzydliwe nadużycie. Odsądza się od czci i wiary i dziennikarkę i autorkę. Poziom oburzenia i komentarze wykazują nadmiar emocji, więc spokojnie możemy powiedzieć, że jest to INBA w świecie literackim. INBA, bo poeta Jerzy Jarniewicz oburzony wywiadem wyraził swoją złość. Inni wyrażali złość niesieni oburzeniem poety. Jeszcze inni udostępniali i kłócili się o słowo "falsyfikat".
Tymczasem książka czeka na przeczytanie. Zachęcam, możemy czytać sobie tu rozdział po rozdziale. Może, zanim zaczniemy kręcić zadymę, porozmawiamy i sprawdźmy źródła.
---------------------------------
Proszę, zaoszczędziłam Państwu pół godziny życia, ale dla spragnionych wrażeń - linki w komentarzu.
Znów przyszłam pokazać książkę, po którą sięgnęłam z powodu niespełnionych marzeń o byciu biolożką. Co więcej, jest to już trzeci raz, kiedy mówię o tej niezwykłej publikacji.
🪲
Dariusz Dziektarz opowiada w taki sposób, że każdy, kto sięgnie po „Rozejrzyj się! Fascynujący świat polskiej przyrody” (wyd. Powergraph), poczuje się specjalistą od ciekawostek biologicznych i będzie inaczej patrzeć na rybiki, szczypawki, biedronki, karaluchy i moją wielką miłość tego lata – ryjówki.
🐝
Z tej książki dowiecie się, że karaluchy przetrwają wiele, biedronki to wampiry i na dodatek alkoholicy, rybiki są dobrymi ziomalami i trzeba im pozwolić na nielegalny wynajem, turkucie podjadki to wybitni muzycy, skorki i szczypawki wcale nie marzą o waszych uszach, a zaleszczotki bronią książek. Poczytacie również o kolcogłowach cystakantach, pijanych rusałkach pawikach, apokalipsie ciem, minusach mimikry, czyli ofiarach własnych sukcesów, czyli owadach podobnych do os. Dowiecie się, dlaczego nie należy zabijać grabarzy kapciem (bo zapewnimy sobie inwazję roztoczy, ich najemników) i że kruki, dopóki nie znajdą stałych partnerów, bujają się w grupach z innymi nastolatkami i prowadzą hulaszczy tryb życia.
🪰
Ta książka jest jak skarbiec. Ile tu pięknych nazw i olśnień?! Dopiero po przeczytaniu „Rozejrzyj się” dostrzegłam subtelną zabawę Radka Raka w trylogii „Agla”, który nadał głównej bohaterce i jej ojcu nazwisko Kluk. Dziektarz pisze o księdzu Kluku, osiemnastowiecznym polskim przyrodniku! Każdy rozdział to dla mnie nowe życie i zaproszenie do niekończącej się opowieści o cudach świata.
Ta wspaniała książka wyszła z domu Powergraph, a ja mam słabość do całej ekipy tworzącej to wydawnictwo. Jest to pierwsza książka non-fiction w tym wydawnictwie – pierwsza i od razu piękna. Akwarelowe ilustracje stworzyła Aleksandra Stanglewicz, a za projekt wnętrza odpowiada Martyna Wyrzykowska, która połączyła tekst z informacjami zawartymi w ramkach i ilustracjami. Wydawnictwo stworzyło też merch dla takich fanów tej książki, jak ja. Mam zatem plakat ze zmierzchnicą trupią główką, naklejki z owadami i torbę z ryjówką i cytatem z książki, który utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem ryjówką, a ryjówki, gdyby były ludźmi, miałyby ADHD. To oczywiście żart, ale ta książka uświadamia, że niewiele wiemy o tym, co dzieje się pod naszym nosem i mamy okazję, by to zmienić. Szybko.
🦗
Autor opowiada o świecie polskiej przyrody tak intrygująco, że człowiek po spotkaniu z karaluchem chyli mu czoła, a na widok biedronki nigdy już nie zaśpiewa „biedroneczko leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba”, bo to okrutne bestie, nikt już nie zabije grabarza w obawie przed atakiem jego armii, nie będzie bawić się pozyskiwaniem „hiszpańskiej muchy”, czyli afrodyzjaku z kantarydyny, i zacznie z czułością patrzeć na to, co wlatuje mu do domu przez otwarte latem okno. W książce świat zwierząt, owadów i mikroorganizmów został wytłumaczony obrazowo, więc nawet laik zrozumie, że dobrze dobrano tytuł książki – to naprawdę fascynujący świat.
🦋
Polecam! Na plażę, do leżenia w ogrodzie, wzdychania, że gorąco.
🐛
Skończyłam czytać książkę o edukacji „nastawionej na rozwój". Była interesująca, ale jeszcze nie mogę o niej mówić. Uświadomiła mi jednak, że moim zawodem jest bycie doradcą edukacyjnym. Okazuje się, że nie tylko dzieci nie znają różnych zawodów – ja również tego nie dostrzegłam.
Nigdy nie rozumiałam potrzeby bycia na LinkedIn, to mam za swoje.
Mem z sieci, podobno to prawda:
Natalia Fiedorczuk
„bo nie jest kleiście, ani nie jest słodko"
już oboje w środku. ruszamy leniwie
wspinamy powoli po trawiastym zboczu.
odsłaniasz na moment swój uśmiech, zadyszka
drobny wybuch szczypty strzelniczego prochu.
– gdy to zapisuję to jakbym pływała –
pali twoja ręka, oszałamia mnogość
kantów zgięć zasinień. ze zmarszczonym czołem
badam nierówności, zachrypnięte jary.
kurz zdmuchnięty z wgłębień wznosi się i tańczy
– bo nie jest kleiście ani nie jest słodko –
między mną a tobą jest rozgrzany piasek.
sypie się na plecy pośladki ramiona.
wsuwasz palce w wydmę tak jak w kocią sierść.
Wiersz pochodzi z Pismo. Dodaję na specjalne życzenie Agnieszka Łozińska ❤
PS Nie jest kleiście, ani nie jest słodko. Dzisiaj cisza w socialach, bo produkuję odwołania i już wiem, że zmniejszam ich liczbę. W tym roku pobawię się w grę polegającą na łapaniu równowagi, Musi być jakiś pożytek z tego, że napisałam książkę o ADHD 😉 Sprawa pana Józefa w toku. Podanie do OKE napisane i jest w dobrych rękach.
Ola Lewandowska
„Ciepło: miąższ"
poruszamy się w geometrii fali, walczymy z robakami o mirabelki
palcami rozgniatamy ich ciemne korytarze
znamy już smak porażki, wycieramy ją w kolana
za paznokciami toczy się ostatnia bitwa
z okna wołają na obiad
Ola Lewandowska | Jesteśmy pierwszą ciemnością tego lata | Biuro Literackie | Kołobrzeg 2024.
PS Nigdy nie było takiego lata, w którym spędzałam tyle czasu w piaskownicy.
Przychodzę z przypomnieniem, że we wrześniu odbędzie się konferencja "Filmowe lekcje wychowawcze" - Ogólnopolska Konferencja Online dla nauczycieli i specjalistów (uczestnicy dostaną dostęp do nagrań także po konferencji). Szykujemy same konkrety, np. ja przez półtorej godziny będę pokazywała animacje i mówiła, jak z ich wykorzystaniem poprowadzić lekcje dotyczące przemocy. Wiadomo, ona niejedno ma imię.
Wśród występujących wiele osób, które bardzo cenię, więc polecam z czystego serca. Zwłaszcza szkołom!
Drodzy, przypominamy, że do 15 lipca trwa promocja na uczestnictwo w konferencji "Filmowe lekcje wychowawcze" 25 godzin dydaktycznych zakończonych certyfikatem.
„Dzieci króla diamentów. Zmyślona historia oparta na faktach” Luīze Pastore w przekładzie Agnieszki Smarzewskiej (Wydawnictwo Widnokrąg) to opowieść o poszukiwaniu wartości, znaczeniu intuicji i sile przyjaźni. Powieść przenosi czytelnika w serce tajemniczej i niebezpiecznej dżungli Ameryki Południowej. Jej główną bohaterką jest Lisa, dziennikarka, która po sześćdziesięciu latach wspomina niezwykłe przeżycia z czasów, gdy pracowała w szwedzkiej gazecie „ÅÄÖ”. Wszystko zaczęło się od sensacyjnej wiadomości o odkryciach Aleksandrsa Laimego, badacza znanego z eksploracji najwyższego wodospadu świata i płaskowyżu Auyantepui, zwanego Domem Diabła (Laime jest postacią historyczną, urodził się w 1911 roku w Rydze, był podróżnikiem, przepłynął kajakiem całą Polskę, ale zapisał się w historii jako odkrywca pierwszej pieszej trasy nad najwyższy wodospad na świecie – Salto Angel). Laime zaprosił dziennikarzy, aby podzielić się swoim niezwykłym odkryciem.
Podróż do serca dżungli to dla Lisy i jej towarzyszy próba charakteru, a spotkanie z rodziną Laimego, w tym jego dziećmi – Kredą i Braciszkiem – oraz żoną Vilmą, pokazuje, że każdy ma niepowtarzalne spojrzenie na życie w dżungli. Kreda, na początku marząca o opuszczeniu dzikich terenów i zamieszkaniu w mieście, odkrywa, że jej serce bije w rytm wenezuelskiej dżungli. Vilma kieruje się przede wszystkim dobrem dzieci – chce zapewnić im bezpieczne i stabilne życie. Braciszek, choć mały, wychowywał się wyłącznie w dżungli i nadal nie potrafi mówić. Laime to hipis-pustelnik, zafascynowany dziką naturą i tajemnicami, które ona kryje. Na dodatek ma coś, czego można mu pozazdrościć – drugą chatkę pełniącą funkcję biblioteki. Do jego domu przybywają dziennikarze, jednak nie są ciekawi jego odkryć, tylko złota i diamentów. W tym momencie opowieść zaczyna przypominać „Kandyda” Woltera i wyprawę tytułowego bohatera do Eldorado. Złoto działa jak Jedyny Pierścień w sadze Tolkiena – dorośli obsesyjnie chcą je zdobyć, łamiąc zasady i ignorując własne bezpieczeństwo. Laime w końcu się irytuje i w środku nocy zostawia ich samych, aby wspiąć się na Górę Diabła.
Lisa i Kreda wyruszają za nim i podczas tej wyprawy napotykają różne niebezpieczeństwa – od gigantycznych anakond po złowrogich rabusiów. Te przygody ukazują brutalną, a jednocześnie fascynującą naturę dżungli, gdzie każde piękno kryje w sobie niebezpieczeństwo.
Z kolei Lisa, początkowo cyniczna i materialistyczna, dzięki tej przygodzie przechodzi znaczącą przemianę i odkrywa, że prawdziwe bogactwo nie tkwi w złocie i diamentach, ale w relacjach międzyludzkich i przyjaźni. Jej wewnętrzna podróż jest równie ważna, jak ta fizyczna, w czym realizuje się topos homo viator.
Walory edukacyjne tej książki to na pewno aforyzmy ukazane jako zasady przetrwania w dżungli, które Laime przekazuje swoim towarzyszom. Te zasady, jak „wszystko, co piękne, jest niebezpieczne” czy „największym wrogiem poszukiwacza przygód nie jest dziki zwierz, lecz napotkany znienacka człowiek”, są nie tylko praktycznymi wskazówkami, lecz także metaforami życia w dżungli świata. Pomagają bohaterom przetrwać w ekstremalnych warunkach i zrozumieć, co nadaje życiu sens. Najmądrzejsza i wzbudzająca wiele rozczulenia jest jednak zasada wygłoszona nie przez mędrca, a przez Kredę: „nawet najodważniejszy poszukiwacz przygód czasami potrzebuje po prostu się przytulić”.
„Dzieci króla diamentów” to książka o przygodzie pełnej napięcia, co podkreślają ilustracje i wydanie w twardej, tłoczonej i złoconej oprawie, która ukazuje Górę Diabła. Chociaż w powieści nie brakuje niespodziewanych zwrotów akcji, niesie ona ze sobą przesłanie o ludzkiej naturze i pokorze wobec przyrody. Można nawet zażartować, że to łotewska powiastka filozoficzna spod znaku „Małego Księcia”.
Powieść na pewno spodoba się młodym czytelnikom (10+), lubiącym filmy i książki przygodowe. Dla młodzieży dydaktyzm może być wyrażony zbyt bezpośrednio, choć i tak polecam odczytywanie tej książki w kontekście barokowych figur egzystencji czy oświeceniowych powiastek filozoficznych.
Wspomnienie z cudnego dnia w po DRUGIE
Przychodzę dzisiaj z historiami z życia bardzo wrażliwej dziewczynki, Marcelinki, bohaterki książek napisanych przez psycholożkę i psychoterapeutkę Katarzynę Kucewicz (Katarzyna Kucewicz psycholog-psychoterapeuta). Towarzyszyliśmy jej w pierwszej części „Marcelinka. Opowieść dla bardzo wrażliwych dzieci i ich rodziców", kiedy rozpoczynała szkołę, co było dla niej i jej mamy wejściem w nową rzeczywistość, jednocześnie fascynującą i przerażającą: zakładanie sztywnych, nieprzyjemnych ubrań, np. białej bluzki, poznawanie nowego budynku, w którym jest głośno, a podczas lekcji nie można czasami zakładać słuchawek wyciszających, bo nie słyszałoby się wtedy nauczycielki. Śledziliśmy jej przygody w książce „Marcelinka i świąteczny kołowrotek", związane z przygotowaniami do Świąt Bożego Narodzenia, podczas których panował gwar, a wraz z nim pojawiał się nadmiar myśli - tytułowy kołowrotek. Marcelinka wtedy szybko uczyła się dopasowywania się do innych (tak wcześnie zaczynamy się maskować!).
Teraz nadszedł czas na trzecie spotkanie w książce „Marcelinka i wakacyjna przygoda na Mazurach” (Wydawnictwo Frajda). Tym razem bohaterka już skończyła pierwszą klasę i marzy o wakacjach u Tosi, jednak jej mama wychowuje Marcelinkę i Benka samodzielnie, więc czasami trudno jej jednocześnie pracować i dbać o potrzeby wszystkich. Mieszają się jej terminy, ale jest niezwykle mądrą osobą, która słucha potrzeb dzieci, pozwala im płakać, daje czas na emocje. Dzieci, zamiast wyjazdu do Tosi, odwiedzą na Mazurach dziadka, będą oddawać się “kąpielom leśnym”, pływaniu łódką, poszukiwaniom czarnego łabędzia. Zaprzyjaźnią się też z psem Tajfunem, a kiedy Benio będzie hulał i hałasował w wodzie, Marcelinka będzie starała się skupić i rysować, odcinając się od nadmiaru bodźców dzięki słuchawkom. Pozna też nową koleżankę, która również ucieka od hałasu, ale jest świadoma tego, że często się zamyśla, potrzebuje wyciszenia i jest wyjątkowo wrażliwa. Podczas tych wakacji Marcelinka nauczy się artykułować swoje potrzeby, np. grzecznie odmawiać obcym ludziom czułości.
W tej przygodzie młodzi czytelnicy znajdą też wiele subtelnie ukazanych porad, jak się sobą zaopiekować i co robić, by świat był dla nich przyjazny, nawet gdy odczuwają wszystko bardziej intensywnie: może to być przechadzka po lesie, może głaskanie alpak lub stos poduszek i ciepłe kakao. Jest tu też piękna rozmowa o rolach życiowych, bo mama spotyka dawnego przyjaciela, a Marcelinka jest o tę relację zazdrosna, ponieważ pierwszy raz nie jest w centrum uwagi. Mama nie broni jej odczuwania zazdrości, ale pokazuje, że może być jednocześnie kochającym rodzicem, oddanym pracy dorosłym i osobą, która utrzymuje relacje z innymi. Te trzy obszary życia nie zagrażają sobie wzajemnie. Dziewczynka ze swoją ogromną empatią ma też chęć ratowania dziadka przed jego samotnością, ale on, jako mądry dorosły, nie pozwala dziecku dźwigać na barkach takich smutków i pokazuje wnuczce, że to, gdzie i jak mieszka - na Mazurach i z dala od miasta – jest jego dojrzałą decyzją.
Każda z książek z serii o Marcelince kończy się krótkim listem do rodziców, który jest wskazówką, jak rozmawiać z bardzo wrażliwymi dziećmi. I tym razem Katarzyna Kucewicz zwraca uwagę na ważne kwestie poruszone w opowiadaniach. Na uwagę zasługują przede wszystkim słowa o parentyfikacji i dorosłych, którzy lubią, gdy ktoś nad nimi ubolewa, i traktują dzieci jak przyjaciół. Kucewicz pisze zdanie, które koniecznie chcę tu zacytować: „Nasze dorosłe problemy zawsze, ale to zawsze lepiej omawiać z innymi dorosłymi, przyjaciółmi czy psychologami. Nawet jeśli dziecko wydaje się »dorosłe na swój wiek« i potrafi logicznie myśleć”.
Polecam z całego serca. Jestem wielką fanką Marcelinki (i Kasi Kucewicz) a ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło oddają subtelny nastrój opowieści o wrażliwych dzieciach.
- FB nie pozwala mi oznaczyć „współpracy biznesowej”.
Miałam już w tym miesiącu nie pisać o Hasiorze, więc by wybrnąć z tej sytuacji i nie być gołosłowną, wstawiam jedynie zdjęcia.
Hasior jest też na Surrealizm. Inne mity | Wystawa w Muzeum Narodowe w Warszawie.
Byłam z Zo i było, wg mojej córki, zabawnie, zwłaszcza gdy przeglądała się w hasiorowych lustrach 🙂
Szczególnie polecam ostatnie zdjęcia, na których jest „Chuć domowa”.
Agata Jabłońska
„jak Gustav Klimt napisałby wierszyk płonie ognisko w lesie"
głowa zmierza tam, gdzie masz na mnie miejsce
dreszcz chce przeszyć serce, przejść chce
przeze mnie jak linia ognia • tłucze deszcz
ściany są cienkie, lecz szczelne, obok oka namiot
z wprawionych w drżenie dłoni, najmniejsze wnętrze
w którym coś się zasklepia i uzgadnia • tłucze się
deszcze i wbija w rytm tekst, przecieka do rzek
przeleciał przez ciebie i mnie, i błyszczy, i już
usypia moje obok twoich biodra, głowa jest
tam, gdzie dreszcz chce przejść jak linia ognia
Agata Zu Jabłońska | Księżyc Grzybiarek | Papierwdole | Kraków 2023.
Aktualizacja z 15 lipca - napisałam podanie, poszło ono do pani Fraj, radczyni prawnej. Pan Peruga jest w sanatorium, ale postaram się zorganizować zarówno pomoc w zrobieniu zdjęć, jak i może w ogóle zrobienie zdjęć przez pełnomocnika.
————
Uwaga! Udało się!
Skontaktowałam się zarówno z bliskimi pana Józefa, jak i z nim samym. Działamy. Proszę o trzymanie kciuków, bo tu na każdym kroku może coś nam przeszkodzić:
a) w dniu wglądu w OKE pan Józef musi się stawić osobiście, więc muszą temu sprzyjać zdrowie i okoliczności;
b) w dniu wglądu pan Józef musi być sam i musi samodzielnie zrobić dobrej jakości zdjęcia każdej strony pracy (będziemy pisać podanie do OKE, by ze względu na szczególne okoliczności pozwolono zrobić zdjęcia osobie, która będzie wyznaczona do ukazania pracy lub aby pozwolono uczestniczyć we wglądzie komuś z jego bliskich).
Pan Józef ma zdany egzamin ustny!
Dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w pomoc! 💜💜💜
Aktualizacja z 15 lipca - napisałam podanie, poszło ono do pani Fraj, radczyni prawnej. Pan Peruga jest w sanatorium, ale postaram się zorganizować zarówno pomoc w zrobieniu zdjęć, jak i może w ogóle zrobienie zdjęć przez pełnomocnika.
Aktualizacja z 12 lipca - mam już kontakt. Wszystko ustalamy. Rozmawiałam z panem Perugą. Dziękuję wszystkim za pomoc w zdobyciu kontaktu.
———
Pamiętacie pana Józefa, najstarszego maturzystę w Polsce? Niestety okazuje się, że 85-latek nie zdał matury z polskiego i matematyki.
Jeżeli macie kontakt do pana Józefa, dajcie, proszę, znać!
Jak pewnie część z Was wie, oprócz tego, że jestem nauczycielką, zajmuję się również pisaniem odwołań od wyników egzaminów. Chętnie wykorzystam swoją wiedzę, aby pomóc panu Józefowi sprawdzić, czy jego arkusz został prawidłowo oceniony (a nuż uda się jednak przekroczyć próg 30%?).
➡️ Jeżeli ocena będzie niepoprawna, przygotuję uzasadnienie wniosku, jeśli zaś okaże się, że nie ma podstaw do zmiany wyniku, wyjaśnię, na czym polegały popełnione błędy, aby pan Józef mógł ich za rok uniknąć.
To jak? Pomożecie? Może nie trzeba czekać całego roku na drugie podejście do matury? 🙏🏼
Wieści głoszą, że Gombrowicz powraca w wielkim stylu i przeredagowuje „Ferdydurke”. Nowa wersja, zatytułowana „Politurka” wprowadza wątki polityczne, które odzwierciedlają współczesne realia. Pisarz nie rezygnuje z charakterystycznych dla siebie motywów, takich jak „g*ałt przez ucho” czy „upupianie”. To wyjątkowe wydarzenie zapowiada powrót Gombrowicza w najlepszej formie.
Cristina Peri Rossi
„Biografia"
Pamiętam, że dorośli mówili o mnie,
że mam 𝑠𝑘ł𝑜𝑛𝑛𝑜ś𝑐𝑖 𝑙𝑖𝑡𝑒𝑟𝑎𝑐𝑘𝑖𝑒,
tak jak o kimś mówi się,
że ma niezdrowe skłonności,
skłonność do przestępstwa
lub uzależnienia od narkotyków.
Nie mylili się.
Cristina Peri Rosi | To, co niezbędne. Wiersze wybrane | tłum.Magdalena Szkwarek | Fundacja Duży Format | Warszawa 2024.
PS Znów Cristina, ale to zbyt dobre, by nie powtarzać.
Przeżycia nie odchodzą, zostają w zapachu, przedmiotach, nadal można je czuć, zbliżać się i oddalać. Oswajać. I ten zapach, który nagle napada na człowieka, wyświetla w głowie osoby i zdarzenia, a dźwięki nie pozwalają spać — to dowody na trwałość pamięci, która sama zmienia się w zależności od punktu, z której na nią patrzysz. I bochen chleba może być ciałem, a druty z cmentarnego śmietnika będą rusztowaniem dla nowego człowieka. Materializm wspomnień. Asamblaż, który można dotknąć.
"Trwałość przeżycia” wystawa Władysława Hasiora w Zamku Królewskim w Warszawie to opowieść o człowieku, wojnie, cierpieniu, zabawie, sztuce, pracy nauczyciela i pomnikach z żywiołami, które okazały się niemożliwe do zrealizowania. Wystawa odbywa się w 50. rocznicę prezentacji dzieł Hasiora w Zamku. Zdjęcia sprzed 50 lat też są elementami ekspozycji, a była to ważna wystawa, która zaingerowała debatę o miejscu i roli sztuki nowoczesnej i to jeszcze w nieodbudowanym Zamku. Dzisiaj widzimy tu eksponaty pożyczone z wielu muzeów i kolekcji prywatnych, np. recenzentki prac Hasiora i jego przyjaciółki, Hanny Kirchner.
Przez wystawę przechodzimy jak przez film o Hasiorze. To chłopak z ubogiej rodziny, ściągnięty z Nowego Sącza do Zakopanego przez nauczycielkę, drogę tę przybył na piechotę z małym kufrem, tym samym, który później zabrał ze sobą do Warszawy i który można dziś obejrzeć w Zamku. Wyruszamy z nim motocyklem w podróż po Europie, podczas której kształtuje swoją artystyczną wyobraźnię, ślady tego procesu zostawia w szkicowniku, szlifuje umiejętności plastyczne pod okiem rzeźbiarza Ossipa Zadkine'a. Wraz z kolegami ze studiów odwiedza Berlin, Brukselę i Antwerpię. Objeżdża Francję i Włochy, wspomnienia z tej wyprawy zostaną opublikowane w 1987 roku pod nazwą "Dziennik podróży".
Śledzimy role Hasiora, zaczyna być nazywany poetą rzeczy, ale to proste, za proste, by go tak nazywać. Są tu też wyrwane z ziemi betonowe rzeźby, z wystającym zbrojeniem, ozdobione drewnem, kompozycje trwałe, przypominające ludzi, wyciągnięte z dna, zmartwychwstałe, bądź jak sam je nazywał — ekshumowane. To znamienne, bo artysta twierdził, że jest niewierzący, ale przecież tematyka religijna jest nieustannie obecna w jego pracach, może tliła się w nim ta niepewność o łaskę wiary, może była jak ogień, który spopielił „Niobe z czarnego pożaru”. W końcu to sztuka, którą trzeba poczuć. Tu zapierają dech w piersiach wielkie sztandary procesyjne, szokują pomniki, jak grające organy. Hasior może nie wierzył w Boga, ale na pewno wierzył w człowieka, co pokazuje, chociażby „Kapliczka błękitnej nadziei”. Czerpał z religii, kultury, tradycji, korzystał z tych zestawów jak z kodów informacyjnych i jak sam mówił - wyrażał nimi treści uniwersalne, świeckie.
Nie dziwi mnie więc, że Hasior inspirował też poetów, np. Zbigniewa Herberta w „Przesłuchaniu anioła”, który wyraził emocje wzbudzone w nim przez anioła z resztek, anioła wiszącego z głową w dół. Hasior pod głową tej figury rozpalał ogień, który sprawiał, że jej włosy się poruszały. Praca odnosi się do okresu okupacji niemieckiej i czasu powojennego, kiedy funkcjonariusze władz totalitarnych bezwzględnie eliminowali swoich przeciwników.
Hasior eksponował ubóstwo maskowane pod powłoczką estetyczną, więc tworzył nowe sensy z rzeczy banalnych, wyśmiewał pogoń za pięknem, chwilowość. Interesowała go trwałość, refleksyjność. Widać ją w „Wyszywaniu charakteru”, który jest dla mnie metaforą systemu edukacji, myślą o wychowaniu człowieka. Robił to też w „Autoportrecie z chandrą”, w którym wykorzystał własny sweter. Lubię żartować, że to sweter od tej, którą ukazał w „Portrecie sąsiadki”. Bo na wystawie bywa też lżej, wręcz zabawnie, oddech przychodzi w części zatytułowanej „Chwała kobietom”, w której dowiadujemy się o jego działalności edukacyjnej, cyklach tematycznych, ponad 20 tysiącach przeźroczy, w tym także ironicznych, jak te, które można by nazwać „Pocałunkami”. Mamy tu też zabawy sztuką - asamblaże inspirowane znanymi dziełami, jest tu „Lekcja anatomii”, jest i „Dama z łasiczką”. Tu wisi też „Autoportret”, który widać na okładce katalogu wystawy. Katalog (Arx Regia - Wydawnictwo Zamku Królewskiego w Warszawie) też zasługuje na uwagę, bo to ten rodzaj katalogu, który po prostu chce się kupić i mieć dla siebie. Nie trafi na półki bookcrossingowe. Znajdziemy w nim wszystkie prace umieszczone na wystawie, eseje o sztuce i życiu Hasiora, jest też piękna okładka 3D, którą zaprojektowała Barbara Bugalska.
Oczywiście ulokowanie Hasiora z jego betonowymi rzeźbami wyciągniętymi z ziemi wiąże się z wprowadzeniem ograniczeń. Wiele z jego dzieł nie jest trwałych. Wiele poddano naprawie. Wielu nie można używać tak, jakby artysta tego chciał, bo nie możemy podpalić postaci św. Stanisława czy upadającego anioła. To umowność jak w autoportrecie, każdego przeglądającego się w „Przeciw złudom”, asamblażu z romantyczną narracją. Hasior wiedział o tej nietrwałości, miał na nią sposób, za który go bojkotowano. Dostał pracownię od władzy ludowej i ją przyjął, bo zależało mu na tym, by zabezpieczył swoją twórczość - przekazał ją Muzeum Tatrzańskiemu w zamian za godne miejsce do pracy i życia. Szybko Galeria Władysława Hasiora w Zakopanem stała się ważnym miejscem na artystycznej mapie Polski. Zjeżdżały do niej szkoły. A on uczył, wykładał, pokazywał w nich sztukę.
Dzisiaj Hasior już nie szokuje, już nie przeraża, jest zabawny, ludzki, czuły. Na nowo odczytujemy jego prace, współczujemy, widząc wojenne obrazy. Nawet jeśli dla wielu są to tanie metafory, mnie pochwytają i wyrywają z kontekstu, w jakim się obecnie znajduję, niosą do nowych znaczeń. Wszystkie prace są narracjami. Jest o holokauście w „Epitafium Żydom polskim”, jest ironicznie w „Czas robi swoje” i prowokacyjnie (chociaż zbyt trafnie) w „Wyszywaniu charakteru”.
Absolutnie doskonała jest ta wystawa. Pobudzająca wyobraźnię, zapraszająca do zabawy i zadumy. Wołająca do współtworzenia. Aranżację stworzyła debiutantka Marta Kuliga. Kuratorzy wystawy to Jacek Chromy, Katarzyna Rogalska i należą się im wielkie brawa. I jeszcze jedno zachwyca i intryguje — ten łachmaniarski styl, gratowisko we wnętrzach Biblioteki Królewskiej, wśród bieli i złota. I właśnie tu, ten szept rzeczy uruchamia w nas poezję codzienności.
PS Czasami współpracuję z Zamek Królewski w Warszawie, ale ten wpis nie powstał w ramach współpracy, a z czystej potrzeby podzielenia się przeżyciami. Wystawa jest czynna do 8 września, więc macie czas do końca wakacji. Warto.
A jeśli nie w Warszawie, to koniecznie w Zakopanem w Galeria Władysława Hasiora.
Zamek Królewski w Warszawie • Hasior • Muzeum • wystawa
Kliknij tutaj, aby odebrać Sponsorowane Ogłoszenie.
Widea (pokaż wszystkie)
Kategoria
Skontaktuj się z firmę
Telefon
Strona Internetowa
Adres
Warsaw
00-321
Godziny Otwarcia
Poniedziałek | 10:00 - 18:00 |
Wtorek | 10:00 - 18:00 |
Środa | 10:00 - 18:00 |
Czwartek | 10:00 - 18:00 |
Piątek | 10:00 - 18:00 |
Ulica Wilcza 33 Lok. 12
Warsaw, 00-544
inteligencja emocjonalna, samoocena, poczucie własnej wartości, stres, trema, rezyliencja, dobrostan
Wynalazek 1 B
Warsaw, 02-677
Studio Teatru Pantomimy Bartłomieja Ostapczuka / Warszawskie Centrum Pantomimy
Świętojerska 5/7
Warsaw, 00-236
Instytut Wzornictwa Przemysłowego ul. Świętojerska 5/7, 00-236 Warszawa tel. +48 (22) 860 00 20
Ul . Krakowskie Przedmieście 5
Warsaw, 00-068
Kurs organizowany jest przez Wydział Malarstwa ASP w Warszawie i trwa do końca kwietnia 2010 roku.
Ulica Bellottiego 3b, Warszawa
Warsaw, 01-022
Instytut Pracy i Spraw Socjalnych jest instytutem badawczym, podejmującym problemy pracy i polityki
Ulica Raszyńska 32/44
Warsaw, 02-026
Zapraszamy na finał 4 czerwca 2017 r. na Pole Mokotowskie! Wspólnie będziemy świętować "Dzień
Wyszogrodzka 7/89
Warsaw, 03-337
Lider Hipnozy i Hipnoterapii w Polsce. Najwyższa jakość szkoleń. www.barwyumyslu.pl
FoksAleja 11
Warsaw, 00-372
Stypendia m.st. Warszawy im. Jana Pawła II skierowane są do uczniów szkół podstawowych, ponadpodstawowych oraz studentów uczących się w Warszawie.